Obudziłam się w szpitalu, czułam ten okropny smród. Nienawidziłam szpitali, były okropne. Przetarłam oczy, po czym kilka razy zamrugałam i wtedy zobaczyłam mojego brata nade mną.
- Nareszcie się obudziłaś ! Co ty sobie myślałaś ?! – krzyknął.
- P-przepraszam j-ja n-nie wiedziałam, ż-że z-zemdleję – jąkałam się.
- Przepraszam, po prostu się o ciebie martwię – lekko się uśmiechnął.
- Jesteś sam czy z Justin’em ? – spytałam.
- Justin śpi, w poczekalni na kanapie, był przy tobie cały wczorajszy dzień i noc – uśmiechnął się.
-A możesz go zawołać ? – powiedziałam, prawi bezdźwięcznie.
- Dobra, na pewno się ucieszy – powiedział i wyszedł z sali.
Po 15 minutach do sali wszedł Justin. Nie wyglądał jak ten zwykły Justin, ten Justin był wykończony. Miał czerwone oczy, był blady i chyba nic nie jadł. Podszedł bliżej, usiadł koło mojego łóżka i położył na skraju łóżka rękę. Ja też zjechałam ręką na łóżko, wtedy dotknęłam przez przypadek jego dłoni. Jego ręka była ciepła, miła w dotyku. Gdy spojrzałam lekko w dół, Justin wycofał swoją rękę.
- Um… Sorka – podrapał się nerwowo po karku.
- Um… nie… nic się nie stało - powiedziałam zakłopotana.
Przez chwilę trwałą krótka cisza, ale Justin postanowił ją przerwać.
- Cieszę się, że w końcu się obudziłaś – skierował wzrok na swoje buty – martwiłem się.
- Cieszę się, że jesteś przy mnie – rumieniec oblał moje policzki.
- Spoczko – uśmiechnął się lekko.
Odwzajemniłam jego gest. Spojrzałam w oczy Justin’a, spostrzegłam w nich smutek, strach, troskę i co dziwne miłość. Pokręcona mieszanka uczuć, uśmiechnęłam się bardziej, co Jay odwzajemnił. Chciałam się podnieść, co chłopak zauważył, natychmiast wstał i mi pomógł. Gdy poprawiał poduszkę, poczułam od niego znajomy zapach. Nie wiedziałam jaki i nie chciałam myśleć skąd znam ten zapach. Kiedy usidłam wygodnie, Justin też usiadł i zaczęliśmy rozmawiać. Poznałam, go bardziej i nawet, nawet polubiłam. Po omawiałam czego ma nie robić w domu, a co może robić, zauważyłam mojego brata w oknie na korytarzu. Uśmiechał się do siebie gdy na nas patrzył, wiedział, że Justin mi się spodobał. On chyba wie o mnie wszystko. No cóż nie ważne, gadałam z Justin’em chyba do wieczora bo lekarze kazali mu opuścić moją salę, ale za nim odszedł, pożegnał się ze mną.
- Zależy mi na tobie. Pa – delikatnie musnął mój policzek swoimi malinowymi ustami.
- Pa – nie wiem dlaczego, ale też musnęłam jego policzek.
Dwa miesiące później…
Na reszcie wyszłam ze szpitala. Jestem już od czterech tygodni w domu. W następny dzień, po tym jak dałam buziaka w polik Justin’owi na pożegnanie, dożyłam szoku. Moim rodzice nie żyją. Kiedy się o tym dowiedziałam, rzucałam wszystkim co popadnie, krzyczałam, waliłam w ściany, nie wytrzymałam, aż w końcu zemdlałam. Obudził mnie mój brat, wtedy musiałam zostać jeszcze trzy tygodnie w szpitalu. Codziennie dostawałam tabletki na uspokojenie, bo w każdy dzień, nie mogłam dopuścić do siebie myśli do tego, że moi rodzice nie żyją, że nie ma ich już na świecie. Po prostu nie chciałam wtedy żyć. Codziennie po szkole przyjeżdżał do mnie Justin z moim bratem i Lily. Przyjaciółka opowiadała mi co się dzieje w szkole. Nie dużo się zmieniło jak wróciłam. Może oprócz tego, że mam specjalne tabletki jakbym dostała ataku złość. Ale jest już w porządku, normalnie chodzę do szkoły, skończyłam palić, nie stresuję się już tak bardzo. Jeżeli chodzi o Justin’a, zaakceptowałam to, że z nami mieszka, traktuję go jak kogoś nieistotnego. Właściwie, na pogrzebie rodziców mnie nie było, lekarz powiedział, ze mogłabym tego nie zanieść, dlatego David pojechał, a ja wtedy zostałam z Justin’em. Powiem, że cieszę się, że jestem w domu i zdradzę pewien sekret, właściwie to już nie sekret. Lily i Ryan są razem i do tego mieszkają razem ze mną, David’em i Justin’em. Bo w końcu taka wielka willa, a tak mało mieszkańców, więc zaproponowaliśmy im to, a oni się zgodzili. Zdradzę, że w nocy jest głośno a nasza trójka, ja, David i Jay, skarżymy się na to. Rok szkolny minął w spokoju. Nareszcie ! Wczoraj było zakończenie, razem z Lily płakałyśmy jak szalone, a chłopaki nas tylko pocieszali. Dobra, koniec zwierzeń. Leżałam na kanapie z Justin’em, śmialiśmy się, bo oczywiście Jay włączył komedię. Nie mogłam wytrzymać, ze śmiechu. Chciałam sięgnąć po popcorn, więc się odwróciłam i zamiast trafić na jedzenie, natrafiłam na piękne karmelowe oczy szatyna.
YOU ARE READING
problem ✕ j. bieber
Romance❝ Życie nie zawsze jest takie jak sobie zaplanujemy, zawsze znajdzie się jakaś przeszkoda, jakiś problem. ❞ 𝐃𝐥𝐚 𝐂𝐡𝐚𝐫𝐥𝐨𝐭𝐭𝐲 𝐭𝐲𝐦 𝐩𝐫𝐨𝐛𝐥𝐞𝐦𝐞𝐦 𝐛𝐲ł 𝐉𝐮𝐬𝐭𝐢𝐧. 𝒋.𝒃𝒊𝒆𝒃𝒆𝒓 𝒙 𝒂.𝒈𝒓𝒂𝒏𝒅𝒆 © 𝚋𝚎𝚊𝚝𝚡𝚡 ╱ 𝚡𝚟𝚎𝚗𝚘𝚖
