1

11.2K 437 158
                                    

Stanęli naprzeciw siebie. Mieli stoczyć śmiertelną bitwę przeciw sobie. Skończyć to wszystko. Zdecydować o tym, która ze stron jest silniejsza.
Kylo Ren - zimny jak śnieg padający wokół. Kryjący pod maską wątpliwości i strach.
Rey - zdeterminowana jak nigdy dotąd, gotowa zmierzyć się z potworem, który stoi naprzeciw.
Jest już po szkoleniu. Jest Jedi! Pokona go i zakończy to raz na zawsze!
Kylo Ren uaktywnił swój miecz świetlny. Rey miała ochotę uciekać na widok tej złowrogiej czerwieni. Zacisnęła dłoń na rękojeści swojego miecza.
Spojrzeli na siebie.
Ren rzucił się do przodu. Zamachnął się mieczem, ale Rey przerzuciła swój do lewej dłoni, zblokowała jego cios i z gracją kota, dwoma piruetami znalazła się za plecami Rena.
Próbowała zaatakować go od tyłu. Zareagował błyskawicznie - chwycił jej dłoń Mocą. Pozbyła się jej, ale tylko ta chwila wystarczyła, by obrócił się do niej i ciął z lewej.
W ostatnim momencie zblokowała silny cios. Młyńcem cofnęła Kylo Rena o kilka kroków.
Wykonał zwód i silnie machnął mieczem. Rey cofnęła się szybko, jednak potknęła się o wystający konar. Przewróciła się na plecy, straciła oddech. Kylo Ren wyrwał jej Mocą miecz z ręki. Była bezsilna.
Poczuła rozczarowanie. Silne rozczarowanie sobą, liczył na nią cała galaktyka. Ona była ich jedyną nadzieją.
Kylo Ren zaśmiał się swoim mechanicznie przetworzonym głosem.

- Jak ja chciałbym z tobą skończyć - oznajmił ponurym głosem.

- Zrób to! Po co ta cała farsa?!

- Muszę cię niestety oddać Najwyższemu Porządkowi. Zostaniesz stracona przeze mnie publicznie.

Rey była zdziwiona. Jednak chwilę później straciła przytomność, kopnięta w głowę czarnym buciorem Rena.

Obudziła się na metalowym łóżku tortur. Z irytacją pomyślała, że ma de ja vu. Zaczęła się szarpać. Po chwili drzwi do celi otworzyły się z sykiem i stanął w nich Kylo Ren razem z Huxem.
Rey zaklęła cicho. Jeszcze będą ją tu torturować!
Wróciła do tamtych wspomnień. Do śmierci Hana, do pierwszych "objawień" Mocy, do walki rozegranej pare miesięcy temu z Kylo Renem, na tej samej planecie, na której teraz poniosła sromotną klęskę.

- Czuj się jak u siebie w domu - powiedział generał Hux z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
Rey odwróciła wzrok.

- Jak myślisz Kylo, wydobędziesz coś z niej?
Ten czarny potwór podszedł do niej. Znów poczuła chłód maski przy skórze.
Za chwilę poczuła jak próbuje jej się wedrzeć do umysłu. Skupiła się mocno, żeby nic z niej nie wydobył. Trwało to sporo czasu, ale gdy Kylo Ren przestał wwiercać się w jej umysł usłyszała własny wrzask - dziki i tak głośny, że wibrowało jej w uszach. Darła się jeszcze przez chwilę, aż wyczerpana zamilkła.

- Jeszcze raz Ren - polecił generał Hux.

- Zostaw mnie samego z dziewczyną. Już!

Generał pobladł z wściekłości, jednak wyszedł z zaciśniętymi wargami.
Gdy zostali sami, za zamkniętymi drzwiami Kylo Ren zdjął maskę.

- Przepraszam Rey, ale muszę to zrobić. - powiedział zachrypniętym głosem.

Dziewczyna była ogromnie zaskoczona. Myślała, iż się przesłyszała, ponieważ w głosie Rena usłyszała...współczucie. Czy można usłyszeć coś takiego z ust potwora bez serca?
Nie dane jej było się nad tym dłużej zastanwiać. Ich twarze znów były bardzo blisko siebie i ponownie nastąpił proces wdzierania się wzajemnie do umysłów. Tym razem Rey słyszała swój krzyk. Jednak po chwili usłyszała drugi - należał do Kylo Rena.
Oboje wdarli się nieznacznie do swoich umysłów, ale dotarli tylko do tego co sami odczuwali. Rey - ból, skupienie, złość, zdziwienie i żałość, Kylo Ren - silne wahanie, strach i...coś czego Rey nie była w stanie rozróżnić.
W końcu przestali. Kylo Ren oparł się o ścianę, maskując w ten sposób swoje zmęczenie. Wyczerpana Rey ledwo rozpoznawała kontury pomieszczenia. Zanim straciła przytomność, nałożyła silną blokadę na umysł. Ren nie zdoła jej przebić.
Przed popadnięciem w otępienie zobaczyła nad sobą zamazaną twarz Kylo Rena.

- Spokojnie. Uciekniesz. Pomogę ci - powiedział, ale dziewczyna nie była w stanie stwierdzić czy to jakiś wytwór jej umysłu, czy to naprawdę się dzieje...
Jej głowa opadła na lewy bark.
Kylo Ren jeszcze długo siedział w małej celi więziennej. Wpatrywał się w nieprzytomną Rey. Zaraz miał udać się do Dowódcy Snoke'a. Musiał negocjować.
Tak potężna wojowniczka nie może zostać zabita. Musi wstąpić w nasze szeregi, pomyślał i przesunął dłonią po swojej bliźnie.
Po chwili wyszedł. Zmierzał szybkim krokiem w odpowiednie miejsce. Jego ciężkie czarne buty waliły o błyszczący metal.
Cholera, pomyślał. W co ja się pakuję? Cholera...

- Brawo Kylo Renie. W końcu złapałeś dziewczyne - oznajmił hologram Dowódcy Snoke'a.

- Egzekucja ma się odbyć jutro - powiedział generał Hux.

- Mam lepszy pomysł - odezwał się Kylo. Hux popatrzył na niego zdziwiony.

- Więc mów Kylo Renie - zachęcił go Snoke, chociaż spodziewał się, co jego uczeń może zaproponować.

- Ona jest potężna. Wyszkolona przez Skywalkera. Przeciągnę ją na Ciemną Stronę.
Dowódca Snoke pokiwał głową.

- Dobrze. Tak zrobimy. Jednak twój plan ma parę luk.

- Wezmę ją w opiekę i przekonam ją do nas.
- Cóż...dobrze, Kylo Renie. Powierzam ci dziewczynę pod opiekę. Znam twe myśli, nie zabierzesz jej na inną planetę. Zostaniecie tutaj.
Kylo Ren skłonił głowę, po czym hologram zgasł.
Generał Hux posłał mu wściekłe spojrzenie. Jak zwykle Ren musiał wszystko spieprzyć! To miała być egzekucja, oglądana przez miliony kosmitów i ludzi! Miała być wyświetlona generałowi Lei Organie, miało być inaczej!

- Jak zwykle, wygrywasz - sapnął Hux, po czym odszedł.

Kylo Ren obdarzył go zmęczonym spojrzeniem zza maski. Jak długo jeszcze ten idiota, pożyteczny idiota, będzie zatruwał mu życie?
Udał się do swojej kwatery. Nie zdjął maski. Czuł się w niej dobrze. Zimny metal koił jego nerwy.
Rey. Ma ją przecież zniszczyć. Dlaczego zdecydował się na takie posunięcie? Przecież doskonale wiedział czemu.
Han. Han Solo. Jego ojciec. Jego tata. Zabił go. Zabił i nie cofnie już czasu. Dotknął miejsca, gdzie poczuł ostatni dotyk dłoni Hana. Jego ręka coraz częściej wędrowała do tego miejsca. Jednak jego dłoń w czarnej rękawicy trafiła na zimny metal.
Han.
Ojciec.
Tata.
Tatuś...
- NIE!!! - wrzasnął, podrywając się z łóżka. Zerwał maskę z twarzy i cisnął ją z furią w kąt pomieszczenia. Otworzył tajemne przejście prowadzące do pokoju z jego relikfią, z jego ukojeniem.
Klęknął przed maską Dartha Vadera. Cały trząsł się z wściekłości.
Dlaczego nie mogę być taki jak on?, zadał sobie to pytanie po raz setny, patrząc na nadtopioną maskę. Jedyna rzecz, która przypominała mu, że kiedyś, dawno miał rodzinę. I ona wciąż na niego czeka.

Niemożliwe || ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz