Rozdział 7

12.4K 787 98
                                    

Śni mi się, że uciekam przez las przed ogromnym potworem z powykrzywianą twarzą. Nagle czuję, że łapie mnie za ramię i potrząsa mną. Moja postać odwraca się i zamieram, gdy słyszę swoje imię.

- Louise - ciepłe powietrze dotyka mojego prawego ucha i ponownie czuję, że ktoś mną potrząsa. - Obudź się.

Leniwie otwieram oczy i widzę zielone tęczówki tuż nad sobą. Zjeżdżam wzrokiem na malinowe usta. Ach, ile bym dała by móc je pocałować. Tak jak kiedyś.

- Co chcesz? - pytam zaspanym głosem i przecieram oczy.

- Wypuściłem psa na dwór - oznajmia, prostując się. - Zawołaj ją spowrotem do domu za dziesięć minut i nasyp jej karmy do miski. Na blacie w białym pudełku jest naszykowana odpowiednia porcja - mówi i odwraca się, żeby wyjść z sypialni.

Niechętnie wychodzę z ciepłego łóżka i schodzę do dużego pokoju. Zatrzymuję się przed otwartymi drzwiami i kulę się z zimna. Do domu co chwilę wpada chłodne, marcowe powietrze, jeszcze nieogrzane przez pierwsze promienie słońca.

- Milly! - wołam psa i sekundę później widzę jak biegnie w moją stronę.

Szczeniak wpada do salonu, a ja szybko zamykam za nią szklane drzwi.

- Co powiesz na śniadanie? - patrzę na psa, który radośnie biega po salonie.

Idę do kuchni i słyszę za sobą tupanie małych łapek po panelach. Niezwykle urocze i irytujące jednocześnie.
Przesypuję karmę do miski i odwracam się, żeby zabrać ze stołu kubek Harry'ego. Z zaskoczeniem stwierdzam, że albo nie pił dzisiaj rano kawy, albo kubek rozpłynął się w powietrzu. Dziwne. Wyciągam z lodówki jogurt naturalny i banana.

Jem musli z jogurtem i bananem i słyszę dzwonek do drzwi. Ciaśniej okrywam się puchatym szlafrokiem i otwieram drzwi.

- Przesyłka dla pana Stylesa - informuje mnie pan w żółtej czapce.

- Aktualnie nie ma go w domu.

- Ale tutaj mieszka, tak? - dopytuje.

- Owszem - odpowiadam bez emocji.

- Byłbym wdzięczny gdyby pani to odebrała i podpisała - mówi i podstawia mi pod nos podkładkę oraz długopis.

Wzdycham i podpisuję w odpowiednim miejscu, żegnam dostawcę i kładę paczkę na komodzie w przedpokoju.

- Ciekawe co w niej jest? - mówię do siebie i zerkam na psa.

Milly w odpowiedzi wesoło macha ogonkiem i próbuje szczeknąć, ale z jej szczenięcego gardła wydobywa się tylko coś na kształt kaszlnięcia.

Zostawiam zamkniętą paczkę w przedpokoju i idę po komputer, żeby chwilę popracować. Skupiam się całkowicie nad główną sypialnią Rose i Marka, ale po niecałej godzinie Milly orientuje się, że nie okazuję wobec niej zainteresowania i postanawia to zmienić.

- Przestań - mówię do niej i próbuję odsunąć ją od mojej nogi, która już jest cała podrapana. - Milly -upominam ją, a ona przekrzywia głowę.

Parę razy rzucam jej piłkę, ale nie mam na to za dużo czasu. Muszę jeszcze zrobić pranie. Zbieram wszystkie koszule Harry'ego, które wymagają prania i wkładam je do pralki. Nalewam płynu do płukania i wsypuję odpowiednią ilość proszku, następnie włączam wybrany program i schodzę na dół zrobić obiad. Gdy mieszam różne składniki w garnkach na kuchence, Milly ciągle drapie mnie po nodze. Posyłam jej groźne spojrzenie i odsuwam ją na bok, ale nie daje za wygraną i za chwilę znowu stoi obok mnie i wbija pazury w moją łydkę.

Gdy obiad już jest gotowy, idę do pralni, żeby wyciągnąć wilgotne rzeczy z pralki. Wkładam wszystko do dużego koszyka i ostrożnie wchodzę po schodach do pokoju, na środku którego stoi suszarka na pranie i deska do prasowania. Tak to się kończy gdy w dójkę mieszka się w domu z czterema sypialniami. Milly nie daje za wygraną i ciągle chodzi za mną krok w krok. Kiedy kończę wieszać, słyszę trzask zamykanych drzwi wejściowych, a Milly biegnie zobaczyć co się dzieje.

- No, cześć, Milly - słyszę radosny głos Harry'ego z dołu.

Zostawiam koszyk w kącie i schodzę na dół.

- Cześć, jak w pracy? - pytam gdy siada przy stole.

- Bardzo dobrze - odpowiada i zaczyna jeść.

Uśmiech bruneta nie schodzi z jego twarzy, dlatego przerywam ciszę.

- Dlaczego jesteś taki radosny? Stało się coś?

Harry w odpowiedzi podnosi swój palec wskazujący, dając mi do zrozumienia, że mam poczekać.

- Kupiłem... - wyciąga z kieszeni klucze. - Nowe auto. Cadillac CT6 - mówi z dumą.

- Och, tak, rzeczywiście dużo mi to powiedziało - wywracam oczami, nie podzielam jego ekscytacji. - I bardzo się cieszę, że wcześniej o tym rozmawialiśmy - ironizuję.

Harry zaciska usta i chowa kluczyki.

- W przedpokoju leży paczka do ciebie - informuję i odnoszę talerze do mycia.

- Cudownie - mówi i klaszcze w dłonie. - Chodź - łapie mnie za łokieć i razem wychodzimy przed dom, gdzie stoi zaparkowane srebrne auto.

Przyglądam się pojazdowi w milczeniu.

- Piękny, prawda? - pyta Harry i podchodzi do auta. - W środku prawdziwa skóra - mówi i otwiera drzwi, żebym mogła zobaczyć.

- Fajnie - odpowiadam i wracam do domu, bo jest mi zimno.

Idę do dużego pokoju i przeglądam szkice domu Hudsonów. Za chwilę obok mnie zjawia się Harry. Staje za mną i czuję jego wargi na mojej szyi.

- Nie teraz, Harry - mówię, ale odchylam głowę do tyłu, dając mu większy dostęp do mojej szyi. - Pracuję - mamroczę cicho, w głębi duszy nie chcę, żeby przerywał.

Odkładam papiery na bok z zamiarem rzucenia się na Harry'ego z gorącymi pocałunkami, ale naszą pieszczotę przerywa skacząca wokół nas Milly. Harry śmieje się i wychodzi z nią na dwór. Patrzę na jego plecy zła, że jak gdyby nigdy nic przerwał w takim momencie. Spowrotem biorę papiery i ginę w wirze pracy aż do późnego wieczoru. Naprawdę późnego. Dochodzi już prawie jedenasta, Harry ponad godzinę temu poszedł spać, a Milly zasnęła obok mnie na kanapie zaraz gdy wróciła ze spaceru. Odkładam wszystko, gdy czuję, że zaraz zasnę na siedząco jeżeli nie wstanę. Idę wziąć szybki prysznic i wskakuję do łóżka, przykrywając się pod samą szyję. Harry odwraca się w moją stronę.

- Jak myślisz? - patrzy w skupieniu w moje oczy. - Co z nami będzie?

- Nie wiem - przyznaję zgodnie z prawdą. - Czas pokaże - dodaję i odwracam się na drogi bok. - Śpij, Harry - mówię, gdy słyszę ciche westchnienie.

- Dobranoc - odpowiada.

Wedlock | Harry Styles ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz