|03| - wersja początkowa

5.4K 323 36
                                    

Maybelly szła pod górę ulicą razem z Alyssą obok. Tydzień siedzenia z nią w ławce pozwoliło ją jeszcze bardziej poznać. Nic dziwnego, skoro za pierwszą rozmową tyle jej powiedziała o sobie, to potem poszło jak z płatka. Dzięki temu May nie czuła się osamotniona, a Aly pomogła jej się zaaklimatyzować w nowej szkole. Pokazała odpowiednie klasy, powiedziała kogo omijać, z kim się zadawać, kto ma dziewczynę, kto jest suką... Cóż, Alyssa była po prostu szczera. Czasami Maybelly to bardzo bawiło, przez co się śmiała. Codziennie wieczorem opowiadała Kaylowi o nowej koleżance i powtarzała jak tęskni. Najważniejsze dla niej to nie zerwanie kontaktu. Nie chciała go stracić. Nawet jeśli miała mieć nowych znajomych, Kayle miał się zawsze liczyć i być w jej sercu.

Aly była osobą dość specyficzną, jednak to wszyscy w niej lubili. Nie dało się ukryć, że dziewczyna należała do popularnych osób. Każdy chciał być z nią przynajmniej na „cześć", jednak ona starannie dobierała sobie znajomych. Nie lubiła nudnych ludzi lub tych, którzy robili coś na pokaz. Dlatego May od razu przypadła jej do gustu. Blondynka mieszkała z rodzicami w centrum miasta. Miała młodszego brata, który doprowadzał ją do szaleństwa i kota, który nawet nie miał imienia.

– Wtedy zrozumiałam, że nigdy nie zostanę światowej sławy aktorką – dokończyła swoją opowieść Moore, doprowadzając swoją koleżankę do łez. Po paru minutach doszły pod posiadłość państwa Evans. Dziewczyna od paru dni odprowadzała May do domu, lecz nigdy nie chciała przekroczyć progu ich mieszkania.

– Może tym razem wejdziesz. Mama zrobiła swoją popisową zapiekankę – zachęcała ją szatynka, mając nadzieję, iż w końcu będzie mogła przedstawić swoim rodzicom nową kompankę. Skrzyżowała ręce na piersiach, czekając na jej jakąkolwiek odpowiedź.

– Pod jednym malutkim warunkiem – Alyssa wydęła usta, kładąc dłonie na biodra. Uśmiechnęła się złośliwie. – Pójdziesz ze mną w niedzielę nad jezioro. Jest impreza. To znaczy, taka zabawa... Wiesz, chłopcy będą grali mecz siatkówki, piwo, muzyka. Nic groźnego, a poznasz więcej ludzi. Ja wiem, że Seattle to duże miasto, ale my mieszkamy na jego obrzeżach, gdzie przeważają gówniane lasy. Więc chociaż pojedź ze mną nad to jezioro. To nie daleko. Dwadzieścia minut drogi od szkoły. To jak? – patrzyła na koleżankę oczami kota ze Shreka.

Maybelly dokładnie przeanalizowała słowa koleżanki. W Los Angeles też chodziła na takie imprezy i nigdy nic złego się nie stało. Jednak tym razem miała pewne obawy przed nieznany. Chciała poznać nowych ludzi, ale czuła, iż nie należała do rozrywkowych osób. Co jeśli wszyscy ją wyśmieją i Alyssa nie będzie chciała utrzymywać z nią kontaktu? Nie zniosłaby tego. Choć z drugiej strony mogło być naprawdę wspaniale. Podjęła decyzję.

- Zgadzam się. Tylko mam nadzieję, że mój tata się zgodzi. Wiesz, jest trochę staroświecki i nadal widzi we mnie małą dziewczynkę – powiedziała zgodnie z prawdą. Sądziła, że jeśli jej ojciec pozna Aly, to wszystko pójdzie jak z płatka. Moore miała niezwykły dar przekonywania.

Uśmiechnęła się do koleżanki, a blondynka kiwnęła głową i wskazała ręką na drzwi. 

 – Prowadź. – Zadowolona z dealu, zaśmiała się pod nosem.

Obie weszły do dużego domu, zamykając za sobą drzwi antywłamaniowe. Aly była w kompletnym szoku. Okej, spodziewała się bogatego wnętrza, ale tu wszystko było idealnie do siebie dopasowane. Każdy element, każdy mebel. Dodatki współgrały z kolorami ścian perfekcyjnie tworząc wnętrze jak z katalogu. 

Na wejściu poczuły piękny zapach obiadu. Jej mama była świetną kucharką, każdy zawsze chwalił jej dania. Wymyślała własne przepisy, tworzyła nowe kompozycje. Potrafiła z niczego zrobić najlepszą potrawę na świecie. Kiedy dziewczyny ściągnęły swoje buty, udały się do jadalni. W pomieszczeniu siedział Neil, bawiący się ze swoją najmłodszą córką. Dziewczynka śmiała się radośnie, a tata robił jej karuzelę.

– Przyprowadziłam wam gościa – odezwała się May, a wszystkie oczy zwróciły się ku niej. Nawet rodzicielka opuściła kuchnię. – To jest właśnie Alyssa.

  – Och, witaj Alyssa! – kobieta, po której uśmiech odziedziczyła May,  przytuliła jej koleżankę na przywitanie. – Czuj się jak u siebie w domu. W końcu miło cię poznać.

– Cieszymy się, że nasza córka tak szybko złapała z kimś kontakt. – Neil podniósł się z małą April na rękach. 

Alyssa pomachała dziewczynce, a ta odwzajemniła wesoło gest. Tak, zdecydowanie poczuła się przy tej rodzinie dobrze. Wydawali się bardzo przyjaźni i mili. Stres minął.

– Ja też się cieszę że mogę państwa poznać.  

– Aly zostanie z nami na obiedzie – oznajmiła rodzinie ciemnowłosa, zajmując jedno z miejsc przy stole. Jej przyjaciółka od razu zrobiła to samo. Nie chciała na razie zrzucać na rodziców bomby o imprezie. Chciała, aby każdy na początku się poznał. Do tej części przejdą, gdy zjedzą.

Po paru minutach wszyscy siedzieli na krzesłach, jedli zapiekankę i rozmawiali w najlepsze. Na początku państwo Evans przeprowadzali ankietę, pytali blondynkę o dosłownie każdy szczegół jej życia. Nie chcieli być nachalni, ale ciekawość, to cecha jaką każdy z nich odziedziczał. Na szczęście dziewczynie to nie przeszkadzało. Mówiła swobodnie jakby znała ich od lat. Opowiadała dowcipy, śmieszne anegdotki i zdecydowanie zdobyła ich sympatię.

– Słuchajcie, bo jest taka sprawa – zaczęła May, gdy skończyli posiłek. Liczyła na wsparcie Moore, bo sama nigdy nie zdołałaby ich przekonać.

  – Oho, miej dzieci, miej problemy – mruknął Neil, wycierając buzię młodszej córce. – Kontynuuj, skarbie. – Zachęcił ją i posłał uśmiech. 

Jej mama spojrzała zaciekawiona na dziewczyny i czekała na to, co May miała do powiedzenia. 

– W niedzielę nad jeziorem jest organizowana impre... takie spotkanie. Będzie gra w siatkówkę, muzyka i poznam więcej ludzi – zaczęła mówić, unikając tematu alkoholu. Wiedziała, że to raczej nie skłoni ich do podjęcia satysfakcjonującej ją decyzji. Spojrzała błagalnie na koleżankę, aby ją wsparła.

– No właśnie, państwo Evans. Też byliście nastolatkami, no nie? Zabawa, muzyka to nic złego, a naprawdę tam się nikomu krzywda nie stanie. To popularne spotkanie, co roku jest organizowane. Mogę odwieźć Aly potem, ale chciałabym, żeby ze mną poszła. Lepsze to niż siedzenie w domu. Poza tym mniej osób w domu, więcej swobody. To znaczy... jak kto woli – dodała sugestywnie.

Neil odchylił głowę do tyłu i zaczął się śmiać, a zaraz za nim jego żona.

– Dobre, zaczynam cię naprawdę lubić, dziewczyno – stwierdził wciąż rozbawiony, a Alyssa uśmiechnęła się szeroko. – Zgadzam się, a ty co sądzisz, kochanie?

Pani Evans upiła łyk wina z kryształowego kieliszka i spojrzała na córkę.

– Ale nie później niż dwudziesta trzecia jesteś w domu – ostrzegła.

Notka: Jak wam się podoba kolejny rozdział? 

Mam nadzieję, że tak jak nam i że zacznie Was przybywać :)

FEAR →psycho romansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz