Rozdział 31 ❤

1.7K 123 12
                                    

*dwa tygodnie później*

Właśnie czekałam na lotniku razem z Davidem, a Ronnie postanowiła nas odprowadzić. Przez cały ten czas kiedy siedziałam w szpitalu odwiedzała mnie praktycznie codziennie. Chłopaki, tak samo jak mój brat, cieszyli się z tego, że mam z kim rozmawiać. A ja? Ja byłam szczęśliwa, że mam takich bliskich jak oni. Ale zawsze musi nadejść moment pożegnania. Nie cieszyłam się na tą chwilę, na chwilę pożegnania, bo chyba jak każdy jej nienawidziłam.

Przytuliłam Ronnie, a z oczu poleciały łzy. Dziewczyna zaczęła mnie pocieszać.

-Ej, jeszcze się spotkamy. Może już za niedługo.- powiedziała.

-Ale na pewno?- spytałam, przyjaciółka pokiwała głową. A chwilę później musiałam iść na odprawę.- Pa i do zobaczenia.

-Do zobaczenia, sis.- krzyknęła za mną.

***

Po pół godzinnej odprawie dotarliśmy do samolotu, wygodnie rozsiadając się w miękkich fotelach. Na uszy założyłam słuchawki i puściłam muzykę. Odpłynęłam przyglądając się widokowi za malutkim okienkiem samolotu. Dopiero po upływie, może pół godziny, oczy zaczęły mi się zamykać i zasnęłam.

***

-Prosimy o zapięcie pasów. Za chwilę lądujemy.- obudził mnie miły głos stewardessy(idk, jak się to pisze iksde). Otworzyłam zaspane oczy i rozejrzałam się po pokładzie maszyny. Ludzie budzili się, odkładali czytane czasopisma lub po prostu rozmawiali. Postanowiłam wykonać czynność, o którą prosiła pracownica i zapięłam pas.- Za dwie minuty lądujemy.- ponownie odezwała się kobieta i zamilkła. Mój brat nie odezwał się ani słowem, cały czas patrząc w telefon.

-Co robisz?- postanowiłam rozpocząć rozmowę.

-Ym, nic. Załatwiam coś.- powiedział i wrócił do wykonywania czynności, którą miałam mu czelność przerwać. Znowu, tak samo jak przed wylotem z Polski, spojrzałam za okienko. Walia, w końcu w domu.

***

Kiedy wylądowaliśmy udaliśmy się po bagaże, a następnie mielimy jechać do domu ze znajomą mamy, ponieważ ciocia wróciła do siebie, a mój brat nie chciał ryzykować wypadkiem. Zmęczenie po podróży i tak dalej. Więc z walizkami w dłoniach wyszliśmy przed lotnisko. A kto na nas czekał? No zgadujcie.

-Dzień dobry, miło panią widzieć.- powiedział, uśmiechając się przy tym do mamy Leo. Tak, dokładnie. Niewysoka brunetka uśmiechnęła się i odebrała ode mnie walizkę.

-Witajcie, to co? Odwiozę was.- rzekła kobieta. Z pomocą mojego brata wsadziła walizki do bagażnika i po kilku minutach ruszyliśmy.

-Pani Devries, dziękuję, że zgodziła się pani nas odebrać.- powiedział David do kobiety, a ta uśmiechnęła się.

-Nie ma sprawy, a przy najbliższej okazji mam nadzieję, że wpadniecie na kawę i porozmawiamy.- odrzekła, odwracając się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech, choć jej słowa wydawały mi się podejrzane, tak samo jak uśmieszek mojego kochanego braciszka, ale nie miałam ani siły, ani ochoty drążyć tematu. Wyciągnęłam słuchawki i włączyłam muzykę. Obserwowałam okolicę i kiedy byliśmy pod domem, opuściłam samochód, żegnając się z mamą przyjaciela.

***

W domu od razu poszłam do siebie, gdzie umyłam się i ubrana w onesie, postanowiłam napisać do Ronnie. Obiecałam dać jej jakiś znak życia, gdy wylądujemy, ale ze zmęczenia zapomniałam. Odpaliłam laptopa i zalogowałam się na facebook'a.

Ronnie Karwowska 'Hi, miś. Jesteś już w domu? :*"

Lucy Campbell 'Tak, przed chwilą się myłam. Musze odpocząć, bo jutro będę się już pakować.'

Ronnie Karwowska 'A twój brat dalej nie powiedział gdzie? :)'

Lucy Campbell 'Tak, stwierdził, że będę szczęśliwa, ale i tak wolałabym wiedzieć gdzie to.'

'Nienawidzę niespodzianek :/'

Ronnie Karwowska 'Nie będzie tak źle. :)'

Lucy Campbell 'Mam taką nadzieję, ale mega się stresuję.'

Ronnie Karwowska 'Czym? :)'

Lucy Campbell 'Bo dołączę do nowej klasy po wakacjach. Co jak mnie nie polubią? Boję się tego wszystkiego. :('

Ronnie Karwowska 'Nie smutaj, bo ja też będę. Będzie dobrze, a poza tym jeszcze półtorej miesiąca wakacji, kochana :) Keep smiling :D'

Lucy Campbell 'Wiem, dziękuję. Będę szła już, muszę się wyspać przed jutrem :) Pa, Ro :*'

Ronnie Karwowska 'OK, pa :*'

Po ostatniej wiadomości, odłożyłam urządzenie. Wcześniej je wyłączając. Zamknęłam oczy, powoli odpływając do krainy morfeusza.



Ka bum tss, łapcie nowy rozdział :*

No to co to za tajemnicze miejsce, do którego wyjadą Lucy i David? Zgaduj zgadula, i tak się nie uda :*

Hahha, miłego czytania, jak również dnia.

Btw, u mnie słońce świecie (i uśmiecha się do dzieci iksde), a u Was jaka pogoda? :*

Be strong, please!  ❤‎Where stories live. Discover now