– Jak mam nie dramatyzować? Teraz, kiedy się spotykacie, on łatwo może wyciągnąć od ciebie informacje. Rozmawialiście o naszej strategii? - zapytał rozgorączkowany chłopak. Gryfonka wywróciła oczami, ale nie mogła powstrzymać uśmiechu.

– Jasne, ja mu szczegółowo opowiadam o strategii, a on robi notatki. To nasza ulubiona forma randki.

– Bardzo śmieszne – rzucił z przekąsem Harry, jednak komentarz przyjaciółki trochę go rozbawił. Uświadomił sobie, że faktycznie martwi się bez powodu. Jednak w całej tej sprawie z Zabinim coś mu śmierdziało. Para zeszła się tak nagle...

Wtedy w Wielkiej Sali pojawił się Blaise Zabini, o dziwo nie towarzyszyli mu ani Pansy ani Draco. Brak obecności Parkinson sprawił, że Harry poczuł swego rodzaju zawód. Chciał wiedzieć, o czym wczoraj Ślizgonka rozmawiała z profesorem Barkleyem. Oczywistym było, że Pansy wie coś w sprawie ich wyjazdu do Francji. Coś, co ciało pedagogiczne starało się utrzymać w sekrecie.

Blaise ku zdziwieniu dosłownie wszystkich, usiadła przy stole Gryffindoru i pocałował Ginny w czoło.

– Chciałaś mi uciec? – zapytał cicho, nachylając się nad jej uchem. Harry wywrócił oczami, dojadł swoje śniadanie i zniknął zakochanym z oczu. Mógł ich tolerować, ale zdecydowanie nie zamierzał oglądać tych czułości.

– Sprawdzałam, czy uda ci się mnie złapać – odparła Ginny, odsuwając się nieznacznie od Ślizgona. Niby zajęta dolewaniem sobie kawy, ignorowała jego wyczekujące spojrzenia. Widząc ją taką, Blaise zmarszczył brwi. Myślał, że już będzie z górki. Że już jest jego... Jednak pomylił się, Ginny Weasley nie dała się całkowicie omamić. Znów przysunął się do niej niezrażony. Niby od niechcenia zdjął jej z włosów gumkę, a rude włosy rozlały się po plecach dziewczyny.

– Co robisz? – zapytała, posyłając mu rozbawione spojrzenie.

– Coś nie tak? – Pokręciła głową, ignorując zupełnie, że Blaise nadal bawił się jej włosami.

– Zjedz śniadanie – rzuciła jeszcze, a potem zaczęła nakładać mu na talerz jajecznicę i trochę bekonu. Wciąż ich obserwowano, ale para nastolatków czuła się całkiem swobodnie. Zupełnie jakby byli sami.

– Potter zdążył odprawić kazanie na mój temat? – zagadnął Ślizgon, posłusznie biorąc się za śniadanie.

– Nie musiał. Z resztą to nie jego sprawa z kim się spotykam.

– Ale jest trochę zazdrosny – zasugerował Blaise, drocząc się ze swoją nową dziewczyną. Ginny wywróciła oczami.

– Raczej wątpię, chyba wpadła mu w oko twoja przyjaciółka...

– Pansy?

– Mhm – przytaknęła Gryfonka, obserwując reakcję Zabiniego. Blaise wyglądał na odrobinę zaskoczonego, co sprawiło, że Ginny poczuła niemałą satysfakcję.

– On tak na poważnie? – Ginny wzruszyła ramionami. Nie chciała się mieszać w życie uczuciowe Pottera, jednak ewidentnie coś było na rzeczy.

*

Neville Longbottom właśnie skończył kolejną lekcję zielarstwa i teraz przemierzał opustoszałe korytarze, niosąc ogromną donicę, w której na samym środku troskliwie ułożył nasiona piekielnie trującej rośliny. Został dłużej w szklarni, aby pomóc profesor Sprout przygotować niektóre sadzonki do pierwszych naprawdę chłodnych dni. W podziękowaniu za pomoc Pomona oddała swojemu najzdolniejszemu uczniowi niezwykle rzadką roślinę na przechowanie. Neville miał się nią zająć aż do wiosny, kiedy to będą mogli zasadzić ją w żyznej ziemi Zakazanego Lasu. Chłopak nie mógł się doczekać, jednak zanim to nastąpi czekało go kilka miesięcy opiekowania się kiełkującymi nasionkami, niewiele większymi od fasoli.

Dom Salazara zwariował {slow burn}Where stories live. Discover now