Rozdział 43

2K 87 0
                                    

Na dworze było już ciemno. Przydrożne latarnie rozświetlały las dookoła nas. Gdzieś w oddali można było zobaczyć jakiegoś dzika albo sarnę. Panie lekkich obyczajów też się znalazły. Siedzieliśmy w białej limuzynie która podjechała pod mój dom. Nie wiedziałam o tym. Do samego końca byłam przekonana, że jedziemy autem Justina. Chłopak trzymał mnie za rękę przez cały czas. 

Gdy już znaleźliśmy się na miejscu nie mogłam oderwać wzroku od pałacyku. Myślałam, że rano było tu pięknie ale teraz? To miejsce jest cudowne. Ja chce tu swój ślub!
Weszliśmy na sale na której odbywał się konkurs. I kolejne wow. Na sali nie było już masy wygodnych krzeseł. Środek sali został zupełnie oczyszczony. Po lewej jedynie stało kilka stolików z jedzeniem i piciem. Wnętrze zostało przybrane złotymi dodatkami co sprawiło że mogliśmy poczuć się jak w sali zamkowej. W tle grała spokojną muzykę kapela, która była ubrana elegancko. Kilka par już tańczyło. 

- Musze na stronę.

Szepnął Justin i zniknął gdzieś w tłumie, zostawiając mnie samą bo oczywiście reszta mojej paczki tez gdzieś zniknęła. Przysięgam że, ja im kiedyś dzwoneczki albo lokalizatory zamontuje. No przecież nie mogą tak co chwile znikać. 
Zrezygnowana podeszłam do jednego ze stolików i nalałam sobie do kubeczka soku pomarańczowego. Odwróciłam się tyłem do stolika i zaczęłam podziwiać pary wirujące na parkiecie. Ugh. Niech Justin szybciej wróci z tej łazienki. A tak w ogóle to gdzie jest Aiden?

Powolnym krokiem udałam się na poszukiwania kogoś mi znajomego co było kurewso trudne bo do cholery jasnej nikt tu nie jest znajomy!
Po jakiś dziesięciu minutach usiadłam na jednym z wolnych krzesełek. O nie teraz to oni będą latać w tą i z powrotem i mnie szukać. To nie ja się zgubiłam tylko oni. A tak właściwe jak Justin tylko się tu pojawi to porządnie mu do dupy nakopie, no ile można w łazience siedzieć. Ugh.

- Kwiatuszku? - Justin? Ja już mam kurwa zwidy. Słysze go a nie ma go koło mnie. Chyba muszę coś ze sobą zrobić - Spójrz na mnie.

Że co kurwa? Wstałam z tego głupiego krzesła i zaczęłam się rozglądać po sali jak jakiś debil. Dobra przeanalizujmy to na spokojnie. Po lewej nie ma nic szczególnego. Na środku też nie. Na scenie jest tylko Justin reszta i po prawej też nic. Zaraz....  Wróć....  Justin na scenie.

-Czekałem na ciebie zawsze każdego dnia
U twoich rąk i stóp.
Twój świat jest moim światem
Nie ma sposobu żebyś kiedykolwiek dostała mniej niż powinnaś,
Ponieważ kochanie,
Ty się uśmiechasz ja się uśmiecham,
Ponieważ kiedykolwiek ty się uśmiechasz ja się uśmiecham.

Twoje usta są moją największą słabością,
nie powinnaś wiedzieć,
zawsze będę robić, co mi mówisz.
jeżeli mnie potrzebujesz,
przebiegnę tysiąc mil
Kiedy ty się uśmiechasz ja się uśmiecham,
ty się uśmiechasz, ja się uśmiecham.

Kochanie weź moje serce i wszystko co oferuję,
bo to jak bezwarunkowo będzie kiedykolwiek.
Nic jeszcze nie widzisz.
I nigdy nie waham się dać więcej,
ponieważ kochanie

Ty się uśmiechasz, ja się uśmiecham,
ty się uśmiechasz, ja się uśmiecham,
ty się uśmiechasz, ja się uśmiecham,
ja się uśmiecham 
ja się uśmiecham
ja się uśmiecham
ty się uśmiechasz, ja się uśmiecham.
Spraw, że się uśmiechnę, kochanie.

Kochanie, nigdy nie odchodź
jesteś teraz odpowiedzią i z tobą nie ma żartów.
Ja jestem wszystkim.
Ponieważ moje wszystkie karty są na stole
i jestem skłonny i jestem zdolny,
ale staram się na twoje zawołanie
ponieważ to moje powołanie.
ty się uśmiechasz, ja się uśmiecham.  

Na ustach miałam szeroki uśmiech. Patrzyłam jak Justin schodzi ze sceny i idzie w moim kierunku. Kocham kiedy on dla mnie śpiewa a jeszcze bardziej kocham kiedy robi to tak niespodziewanie.

Kiedy Justin był zaledwie kilka centymetrów ode mnie wtuliłam się w niego mocno. Za nic nie chciałam go puszczać. Już zawsze mogę być w jego objęciach. W objęciach Justina Biebera, którego kocham nad życie. Który stał się całkiem nieświadomie moim narkotykiem. Moim uzależnieniem. Moimi planami na przyszłość. Moimi szczęśliwymi chwilami. Moim całym światem.

- Panie i Panowie - nosz kurwa musiała teraz zacząć gadać? Odkleiłam się od chłopaka, spojrzałam mu w oczy i delikatnie pocałowałam. Justin sprawnie obrócił mnie w stronę sceny i stanął tak abym opierała się o jego tors. - Na początku chciałam Was serdecznie powitać - gromkie brawa rozbrzmiały w sali - Nie przedłużając, trzecie miejsce należy do... Sary Smith! Zapraszamy za kulisy! - Ludzie znów zaczęli klaskać a Justin zaczął nas kołysać w rytm muzyki która była ledwo słyszalna. - Drugie miejsce zajęli... Dead or Alive! Prosimy  przynajmniej jedną osobę o przyjście za kulisy - Justin odsunął się ode mnie by odebrać telefon - Pierwsze miejsce... Sweet Dream!

Szczęśliwa odwróciłam się do Justina ale on nie był szczęśliwy. On był zdziwiony i zdenerwowany? Nim zdążyłam coś powiedzieć chłopak rzucił się biegiem w stronę drzwi. Nie myśląc wiele zrobiłam to samo.

- Justin - krzyczałam próbując Go dogonić. Chłopak zniknął za drzwiami - Jus...

Wpadłam na kogoś i zaczęłam lecieć w tył jednak ta osoba miała szybki refleks i złapała mnie nim upadłam. Spojrzałam przelotnie na niego i już trzymałam klamkę od drzwi by dalej biec za Justinem gdy coś mnie tknęło. Spojrzałam jeszcze raz na chłopaka na którego wpadłam.

-Alex?!

Sweet Dream||J.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz