Rozdział Trzynasty

5.3K 444 11
                                    



—— Myślę, że się wczoraj upiłam — Wyznaje mi nad ranem Dorrit, leżąc w moim łóżku. Jej włosy wyglądają tak, jakby kilka ptaków uwiło sobie w nich gniazdko.

Unoszę brew, patrząc na nią z politowaniem.

— Możesz mieć rację.

Kusi mnie, żeby opowiedzieć jej o sytuacji jaka miała miejsce w Poison, ale zaraz potem czuję wszechogarniający wstyd. Boże, chwilami jestem taka głupia.

Przejeżdżam dłonią po twarzy.

— Głowa mi pęka — jęczy Dotitt. — Daj mi aspirynę... Albo od razu pistolet, strzelę sobie w łeb.

Mamrotam coś niewyraźnie i wygrzebuję się z pościeli. Z kuchni dociera do mnie zapach kawy i ciche krzątanie się Lin.

— Cześć, chcesz kawy? — pyta moja siostra, kiedy siadam przy kuchennej wyspie. Nasza kuchnia jest naprawdę maleńka, mimo to zajmuje niemal połowę salonu, bo salon niestety też nie należy do wielkich. Lubię jednak to mieszkanie. Jest przytulne i po prostu moje. Moje i Dorrit.

Kiwam jej głową, w tym samym czasie, kiedy Dorrit zjawia się w kuchni. Siada obok mnie, nie powstrzymując się przy tym od głośnego jęku. Ma na sobie różowe majtki i rozciągniętą koszulkę z napisem „Jestem gruba, bo mnie stać".

— Dla mnie cały dzbanek — mówi, kładąc głowę na zgiętych łokciach. Lin posyła mi pytające spojrzenie, ale kręcę jedynie głową. Upiła się, bo chciała. Tyle. Sama miałam ochotę się teraz upić. Najlepiej do utraty przytomności.

Po wypitej kawie, czuję się już nieco lepiej. To zaskakujące jak kubek kofeiny może wpłynąć na człowieka. Lin nadal coś do mnie mówi, kiedy wychodzę z kuchni, mamrocząc ciche przeprosiny.

Potrzebuję prysznica. Muszę zmyć z siebie zapach Sama. Muszę zmyć z siebie dotyk jego rąk. Gorąca woda rozluźnia moje mięśnie i wzdycham ciężko. Kto by pomyślał, że moje życie znajdzie się w tym punkcie, w którym jest teraz. Gdyby ktoś kilka miesięcy temu powiedział mi, że będę się obściskiwać w barze, wśród obcych mi ludzi i to na dodatek z Samem Blackiem, zapewne wyśmiałabym go i dała w pysk. Czuję, jak wyrzuty sumienia palą mnie od środka, jednak mimo to są niczym w porównaniu z tym ogniem, jaki czułam wczorajszego wieczoru. Tak bardzo nie chcę tego czuć.

Kiedy wchodzę do swojego pokoju, ubrana w dżinsy i zwykłą koszulkę w czarno-białe paski, Dorrit siedzi na moim łóżku.

— Wal — rzuca, poklepując miejsce obok siebie. Marszczę brwi, unikając jej spojrzenia. Nieśpiesznie odkładam szczotkę na komodę i poprawiam mokre włosy przed lustrem. Wyglądam jak topielica. Moja skóra jest jeszcze bledsza niż zazwyczaj, a ciemnofioletowe sińce tylko to potęgują. Wiem, że powinnam nałożyć makijaż i zakręcić włosy.

Wzdycham ciężko.

— Chcę go, Dor — jęczę żałośnie. — I nienawidzę się za to.

Chwytam się za głowę, nie mogąc znieść jej spojrzenia. Wiem, że będzie na mnie patrzyć z politowaniem i naganą. Dorrit zawsze była moim zdrowym rozsądkiem. Zawsze patrzyła na wszystko trzeźwo.

— Czy ty... zrobiłaś coś? — pyta ostrożnie. — Wydarzyło się coś między wami?

Patrzę na nią z paniką w oczach. Coś się przecież wydarzyło, a ja nie potrafiłam ją okłamać. Nie Dorrit. Każdego tylko nie ją.

— Nie mogę stracić Robbiego — mówię, ignorując jej pytanie.

Dorrit zagryza wargę, błądząc wzrokiem po mojej twarzy.

Nasze nigdy (The Strangers, #1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz