Tajemnice i zagadki

383 31 3
                                    

Oto obiecana dedykacja;)
Rozdział dedykuję cukiereczekk , za pierwszą gwiazdkę pod ostatnim rozdziałem ;)

James POV:

- ...Ja...jestem w ciąży.
Przez chwilę czułem się jakby ktoś rzucił we mnie Drętwotę. Byłem oszalały ze szczęścia i jeszcze wciąż niedowierzałem żonie. W głowie mi huczało, a na usta cisnęły się pytania typu "chłopiec czy dziewczynka?".
- Już znamy płeć? - wydukałem.
- Za miesiąc. - uśmiechnęła się.
- Myślałaś już nad imionami?
- Ty wybierz dla dziewczynki, a ja dla chłopca. Za miesiąc zobaczymy czyje imię będzie użyte. - zaproponowała.
- Jestem za! - powiedziałem.
Wieczorem myślałem o dziecku. Dziewczynkę nazwałbym Lucy, ale coś czuję, że będzie to chłopiec.

Lily's POV:

Wieczorem myślałam o dziecku. Chłopca nazwałbym Luke. Czuję, że będzie to chłopiec.
Rano obudziły mnie pierwsze promienie słońca i... Danielle ze śniadaniem.
- Cześć Mami! - przywitała się podając mi tacę z kawą, jajecznicą ze szczypiorkiem i kromką chleba z margaryną.
- Witaj kochanie! - cmoknęłam ją w czoło. - Tata zrobił śniadanie?
- Tak. - odparła.
- A gdzie twoja siostra? - spytałam.
- Wyszła o 6.00 rano, żeby postrzelać z łuku w zagajniku.
- Wariatka. - westchnęłam z czułością. - A Ty? Lepiej się czujesz?
- Rano zeszły mi ostatnie krosty! Jestem zdrowa!
- Bardzo się cieszę, kochanie. Niedługo będziesz mogła wyjść na dwór. Mam do Ciebie prośbę, mogłabyś zawołać Michael?
- To bez sensu. Mówiła, że wróci jak "coś" znajdzie. Nie mówiła co, a ja wiem, że jak coś sobie ubzdura to nie zmieni zdania.
- No tak. Masz rację. Michael jeszcze nigdy z niczego nie zrezygnowała.

Michael's POV:

Szłam po świeżym, miękkim, zielonym mchu, który w niektórych miejscach był wyrwany lub udeptany przez zwierzęta. Za krzakami usłyszałam szelest i jęk rannego zwierzęcia, w którym rozpoznałam lisa. Zakradłam się po cichu i ujrzałam dzika, który atakował młode liski. Obok leżała lisica z wielką raną na brzuchu. Nagle dzikiem szarpnęło, a on zakwiczał i uciekł. Zdałam sobie sprawę, że przez przypadek użyłam magii. Delikatnie uniosłam ranną matkę i ułożyłam  kawałku materiału. Szybko wyjęłam z torby bandaże i wodę utlenioną, którą zawsze miałam w torbię. Zabandażowałam ranę. Małe liski włożyłam do waty, w torbie. Prędko pobiegłem do domu. Po drodze zauważyłam, że jeszcze jeden lisek jest ranny. Był najmniejszy z całej czwórki. Z hukiem otworzyłam drzwi i wpadłam do pokoju mamy.
- Szybko! Proszę, przygotuj dużo waty i bandaże!
Mama szybko zorientowała się w sytuacji i pobiegła do kuchni. Matkę położyłam na szmatkach i wacie. Małego, rannego liska też zabandażowałam. Przy dokładniejszych oględzinach stwierdziłam, że to dziewczynka i nazwałam ją Lisa. Mama próbowała zatamować krew lisicy, za pomocą czarów i po piętnastu minutach się udało. Zwierzę ułożyło się wygodnie i zasnęło. Małe liski piszczały cichutko, a do mojej głowy przedostał się głos dziecka. Dziewczynki.
- Proszę! Jesteśmy głodni!
- Mamo, słyszałaś?
- Cały czas słyszę. Strasznie piszczą te maluchy.
- Nie piszczą! Ja słyszałam głos dziewczynki. Mówiła, że jest głodna. Myślisz że to lisek?
- Możliwe. Istnieją czarodzieje i czarownice ze zdolnościami rozmowy ze zwierzętami. Wygląda na to, że masz wyjątkowe zdolności.
Myślę, że możemy Cię...

Duddumduuuuum...!
Aktualizacja rozdziału, bo przez przypadek opublikowałam niedokończony rozdział. Przepraszam.
Bye!

Harry Potter - W lustrzanym odbiciu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz