-Chciałam gdzieś wyjść z koleżanką.- skłamałam, bo nie miałam ochoty nikogo poznawać. Leo był ostatnią osobą, którą do siebie dopuściłam. Nie chcę nikogo więcej.

-Dobrze, ale nie wracaj późno.

-Okey.- powiedziałam i poszłam do siebie. Wyciągnęłam pieniądze, które schowałam do kieszeni i telefon.- Ja idę, pa.- krzyknęłam stojąc już w drzwiach i odeszłam trzaskając nimi.

Włożyłam do uszu słuchawki, a na głowę założyłam kaptur. Szłam w rytm piosenki "Hopeful", która była jedną z wyjątkowych. Szłam ze spuszczoną głową, kiedy minęłam się z Karen i jakimiś dwoma chłopakami, mruknęłam do kobiety ciche "dzień dobry." i poszłam przed siebie. Po paru minutach byłam pod Centrum Handlowym. Weszłam przez duże, obrotowe drzwi i od razu skierowałam się do Starbucksa, gdzie kupiłam gorącą czekoladę. Usiadłam w samym rogu kawiarenki, skąd miałam widok na całe pomieszczenie. Cały czas wchodziły szczęśliwe pary, grupki przyjaciół, uśmiechających się do siebie czy śmiejący się z nieśmiesznych żartów drugiej osoby, a ja siedziałam sama. W oczach zbierały mi się łzy, bo wiedziałam, że ja tego nigdy mieć nie będę, ponieważ byłam za słaba, żeby postawić się wyższym, silniejszym. Wstałam z kanapy, którą zajmowałam i wyszłam z pomieszczenia. Po chwili chodzenia i przyglądania się wystawą, weszłam do H&M. Znalazłam czarne rurki, koszulę w czarno-czerwoną kratę i szary, długi sweter. Podeszłam do kasy i zapłaciłam za zakupy.

Z torbą wróciłam do domu, gdzie na moje nieszczęście byli jeszcze goście. Jak ostatnio weszłam do siebie, rzucając zakupy pod szafę, poszłam do łazienki, aby się umyć. Po krótkim, ale ciepłym prysznicu, zawinięta w gruby ręcznik wróciłam do siebie. Ubrałam czarne dresy i szarą bokserkę, na szczęście dzięki usztywniaczowi nie było widać blizn, więc nie musiałam zakładać bandamki. Usiadłam na łóżku, okrywając się kocem. Wzięłam laptopa na kolana i włączyłam jakiś film. Oparta plecami o ścianę chyba zasnęłam, bo ostatnią rzeczą, którą pamiętam to otwierające się drzwi mojego pokoju, a potem pierwszy od dłuższego czasu miły(?) sen.

Leo POV

-Przepraszam, gdzie jest toaleta?- spytałem panią Mayę, u której razem z Charliem i jego mamą siedzieliśmy. Byliśmy tu drugi raz, a mnie wciąż interesowało, kto tu jeszcze mieszka,a zwłaszcza kto zamieszkuje "tajemniczy" pokój na górze.

-Do góry, po prawej stronie kolorowych drzwi.- odpowiedziała kobieta,a ja udałem się na górę. Zza drzwi słyszałem jakby coś grało. Uchyliłem drzwi,a tam, na łóżku siedziała dziewczyna. Spała na siedząco, co nie powiem trochę śmiesznie wyglądało. Podszedłem do niej i położyłem ją przykrywając kołdrą. Szybko wyszedłem, aby jej nie obudzić. Skądś ją kojarzyłem. Skorzystałem z toalety i wróciłem na dół, gdzie Charlie i p. Karen szykowali się do wyjścia.

-O Leo, jesteś, jedziemy.- powiedziała do mnie kobieta. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy. Myślałem o Lucy, którą poznałem. Chciałbym wiedzieć co ją takiego trapi. Chciałbym ją poznać.

-Leo!- krzyknął mi do ucha Charls.- Zakochałeś się?

-Nie, co jest?- spytałem, gdy zrozumiałem sens słów chłopaka.

-Nic, od dziesięciu minut wybudzam Cię z hipnozy, bo jesteśmy już pod domem.

-Okok, już. Taka hipnotejzing okolica.- powiedziałem do niego i zaczęliśmy się śmiać. Wyszliśmy z auta i skierowaliśmy się do swoich pokoi.

Lucy POV

Obudziłam się z krzykiem. Sen może i zapowiadał się miło, ale przeistoczył się w najgorszy koszmar. 'Nie zasnę.', stwierdziłam i wstałam z łóżka. 6.30, czyli wstałam idealnie, żeby naszykować się do szkoły. Najgorszego miejsca na ziemi. Zwlekłam się z łóżka i podeszłam do lustra. 'GRUBAS!'- krzyczał głos w mojej głowie. 'Wiem, ale to się zmieni. Prawda?'- odpowiedziałam i zadałam pytanie. Odrzuciłam resztę i poszłam do łazienki wykonać poranną toaletę. Ubrana w koszulę i rurki z plecakiem zeszłam do kuchni. Nalałam sobie soku i z napojem usiadłam w salonie.

7.40. Czas wychodzić. Poszłam drogą, którą zazwyczaj chodzę, nie chciałam powtarzać tej przez park. Szłam i o dziwo nikogo nie spotkałam. Weszłam do szkoły. To co zwykle. Zmieniłam buty i stanęłam pod klasą. Wyciągnęłam telefon i weszłam na twitter'a, gdzie spędzałam większość wolnego czasu.

LeDe143 "Co tam, księżniczko? :*"

Lucy143 "Mam powtórzyć?"

LeDe143 "Żartowałem, Lucy."

Lucy143 "A ty nie w szkole?"

LeDe143 "Nie u przyjaciela. Ciebie mógłbym spytać o to samo ;)"

Lucy143 "Czekam na lekcje."

LeDe143 "Przepraszam, muszę uciekać, ale jeszcze wrócę :* :D"

Lucy143 "Okey, pa :)"

LeDe143 wylogował się.

Lucy143 wylogowała się.

*dzwonekdzwonek*

Weszłam do sali i zajęłam swoje miejsce.

-Dzień dobry.- powiedzieliśmy chórem do nauczyciela chemii. Nie byłam jakoś super zdolna z tego przedmiotu, ale nie najgorzej mi szło.

-Witam. Dzisiaj niestety nie będzie lekcji z racji tego, że macie mieć zajęci z psychologiem. Więc ja was zostawiam. Tylko się zachowujcie.- powiedział i wyszedł, a klasa zaczęła się śmiać. Po chwili wszystko ucichło i weszła kobieta mniej więcej czterdziestoletnia. Rozejrzała się po klasie i usiadła przy biurku. Zaczęła przeglądać jakieś kartki, a następnie przejechała wzrokiem po klasie.

-Więc może na początek się wam przedstawie.- zaczęła.- Nazywam się Alice Pentington, jestem psychologiem. I zostałam poproszona, aby porozmawiać z wami o przemocy fizyczne, oraz psychicznej.

-A z jakiej racji mamy na taki temat?- spytała jedna z tapeciar, która tak jak inni często zadawała sobie trud i dokuczała mi.

-Ponieważ zostałam poproszona, niestety konkretny powód nie został mi zdradzony.- powiedziała uśmiechając się do dziewczyny.

-No to wiemy już co będziemy robić po lekcjach.- szepnęła w moją stronę Kaya, a jej przyjaciółki wydały z siebie ryk, który miał być śmiechem. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Przez resztę lekcji kobieta gadała o przemocy, zniszczonej psychice, próbach samobójczych i innych takich. A ja miałam tego dosyć. Poprosiła jakiegoś chłopaka, żeby rozdał ulotki z adresem i numerem telefonu, na który można się zgłaszać. Gdy kładł ulotkę na moją ławkę, rzucił krótkie: "Tylko spróbuj!", a mnie po raz kolejny przeszedł dreszcz. Za to wszystko była odpowiedzialna moja klasa, bo to oni zaczęli ze mnie żartować podczas lekcji i tak zostało do teraz, a ja miałam tego powoli dość.

*dzwonekdzwonek*

Ten dźwięk był nieznośny i jednocześnie sprawiający, że miałam ochotę skakać z radości.

Szybko wyszłam z klasy i ruszyłam na ostatnie piętro gdzie miałam jeszcze cztery lekcje.

Słuchałam muzyki, gdy nagle słuchawki zostały mi wręcz wyrwane. Podniosłam wzrok i widziałam tylko oddalające się sylwetki Jen i Kayi, które trzęsły się ze śmiechu. Przejechałam zmęczonym wzrokiem po twarzach siedzących kawałek dalej osób i odblokowałam telefon. Tak, weszłam na twittera.

Be strong, please!  ❤‎Where stories live. Discover now