*Rozdział 4*

3K 254 46
                                    


*P Akashiego*

Mecz zakończył się wygraną Liceum Seirin. Nienawidzę przegrywać, ale z Asami jakoś to przeboleję. Tak w ogóle to myślałem że, nie może już grać w koszykówkę. A tu taka niespodzianka. Stałem na środku boiska aby podziękować za grę. Widziałem jak Kato zbliża się do mnie powoli chwiejnym krokiem. Wzrok miała jakby nieobecny, zaniepokoiło mnie to. Sięgnęła do kieszeni w próbie wyciągnięcia czegoś ale, nim zdążyła coś zrobić upadła na ziemię. Cała jej drużyna popatrzyła się w stronę dźwięku upadku. Kiedy tylko zauważyli co się stało podbiegli do niej próbując udzielić jej jakiejś pomocy. Cholera, to przez ten wypadek w gimnazjum. Czyli ona jednak nie mogła grać, pewnie nikomu nic o tym nie powiedziała. Głupia! Czy ona chce zginąć? Moja drużyna stała otępiała, ja za to podbiegłem do Asami i sprawdziłem tętno. Nieregularne. Gdzie ona może mieć leki?

-Przynieście jej torbę i dzwońcie po karetkę! - krzyknąłem, moja drużyna wykonała rozkaz bez szemrania, w końcu jestem imperatorem. Ja w tym czasie ułożyłem ją w bezpiecznej pozycji i zadbałem o dopływ tlenu (nie, to nie były usta usta xD). Kiedy chłopaki przynieśli mi jej torbę, zacząłem gorączkowo ją przeszukiwać w poszukiwaniu jakichkolwiek leków. Bez skutków.

-Wiecie może gdzie Asami może trzymać jakieś leki? - spytałem jej drużynę. Wszyscy zdziwieni pokiwali przecząco głowami. Cholera, zanim przyjedzie karetka jej serce może już przestać pracować. Myśl Akashi! Wiem! Kiedy tu szła chciała coś wyjąć z tylnej kieszeni, możliwe że leki. Zacząłem macać (zboczuszki moje ;-;) w kieszeniach z tyłu spodenek. I faktycznie po chwili wyjąłem małe pudełeczko z tabletkami. Wyjąłem jedną i jej podałem. Po jakiejś chwili jej tętno w miarę się ustabilizowało. Odetchnąłem z ulgą. Moja drużyna patrzyła na mnie ze zdziwieniem. W końcu jak często wielki imperator jest tak troskliwy. Po chwili przyjechała karetka i sanitariusze zabrali ją do szpitala na badania. Udzieliłem im wskazówek, jakie badania są wykluczone bo mogą jej zaszkodzić i jakie leki bierze. Nagle obok mnie pojawił się Kuroko. Nie dość że jestem zestresowany przez Asami to jeszcze Kuroko mnie straszy.

-Co ty tu robisz, Kuroko?

-Uczę się.

-To czemu nie grałeś?

-Bo miałem "mały" wypadek, konkretniej potrąciła mnie ciężarówka jak szedłem na rozpoczęcie roku szkolnego

-Aha, a teraz sory Kuroko ale jadę do szpitala zobaczyć co z Asami.

-Też jadę, podobnie jak pewnie cała jej drużyna.

***

Obudziłam się na miękkim materacu. Poczułam ciężar na brzuchu, powoli lecz ostrożnie podniosłam się na łóżku. Zobaczyłam że drzemie na mnie Riko. Przede mną stał doktor i rozmawiał o czymś z pielęgniarką. Po chwili spojrzał na mnie,

-O, widzę że już się pani obudziła. Znajduje się pani w szpitalu. Pani życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo ale proszę na siebie uważać. Wiem że ma pani wielki talent i naprawdę szkoda mi że przez tamten wypadek nie może pani już tego robić. Ale naprawdę, jeśli będzie pani to ciągle robić to w końcu pani... umrze- powiedział lekarz, odwrócił się i wyszedł. Czułam jak łzy napływają mi do oczu. Z trudem je powstrzymałam. Nie czułam już ciężaru na brzuchu więc popatrzyłam w tamtą stronę. Rika siedziała i patrzyła na mnie ze zdziwieniem. Po chwili zauważyłam że za nią stała cała drużyna i patrzyli na mnie podobnie. Odwróciłam głowę, nie chciałam im o tym mówić. Nie był to jednak najlepszy pomysł bo z drugiej strony stał... Akashi i Kuroko. Byłam zła. Piekielnie zła.

-Akashi Seijuro jeśli natychmiast stąd nie wyjdziesz nie ręczę za siebie! - krzyknęłam. Zauważyłam że się przejął ale bez słowa wyszedł i wykonał mój rozkaz. Dziwnie się czuję rozkazując "absolutowi".

-Tetsu?-spytałam niepewnie - powiesz mi o co się wtedy pokłóciliście?- nastała chwila krepującej ciszy. Nagle Kuroko podszedł do mnie i powiedział mi na ucho

-O ciebie- po czym wyszedł jak Akashi zostawiając mnie z kłębkiem myśli w głowie. Rozpłakałam się. Nie mogłam już dłużej dusić tego w sobie. Poczułam jak ktoś mnie przytula. Otworzyłam zamknięte wcześniej oczy i zobaczyłam Riko.

-Powiesz nam o co chodzi? - spytała się delikatnie. I tak by się w końcu dowiedzieli. Kiwnęłam potwierdzająco głową. Zaczęłam opowiadać. Kiedy skończyłam wszyscy stali smutni.

-Tak nam przykro - powiedzieli - czyli nie będziesz mogła już z nami grać?

-Niby nie, ale nie obchodzi mnie to czy umrę czy nie. Wystarczy że nie będę się przemęczać, prawda? - powiedziałam przechylając głowę w uśmiechu. - w końcu jakbyście mi zabronili i tak bym umarła - dodałam ciszej.

-Jak to?! - spytała się najbliżej siedząca Riko.

-Po tym wypadku chciałam popełnić samobójstwo, życie dla mnie nie miało sensu - wszyscy patrzyli na mnie z przestrachem.

-Obiecaj że nie zrobisz tego drugi raz - krzyknęli chłopacy, uśmiechnęłam się tylko i dodałam

-Dobrze, ale chcę z wami nadal grać...


***

Wybaczcie że trochę się spóźniłam z rozdziałem, ale szkoła ;-; Kto normalny daje ludziom tyle roboty do domu?! Jak już to zrobię to naprawdę nie mam ochoty już pisać. Jeśli chodzi o piąty rozdział to na 100% będzie do poniedziałku, może nawet wcześniej ^^


KnB - 7 członek pokolenia cudów *ZAKOŃCZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz