Rocznica

7.5K 357 87
                                    


A//N : W tym konkretnym One-shot'cie , Jack jest normalny ( tj. nie jest strażnikiem, nie ma żadnych mocy, ani nic ). Widzę, że nadal wygląda to bardziej na opowiadanie niż krótki one-shot ale wyrobie się :)  Liczę, że trafię w wasz gust.

(t.i) – twoje imię


13 grudnia. Sobota. Południe. Na dworze śnieg, mróz, a ty zamiast siedzieć w domu, owinięta szczelnie swoim kocem i kubkiem w ręku z ulubionym napojem, jesteś tu. Przed zamkniętą dzisiaj, swoją szkołą. To nie tak, że nie lubisz zimy. Sanki, bałwany czy inne śnieżne zabawy są fajne. Te zimowe sweterki... po prostu jest zimno. Dlaczego stoisz przed tym budynkiem i marzniesz, zamiast wrócić do domu? Bo znowu coś przyszło do głowy twojemu zwariowanemu chłopakowi. Był niezwykły i to nie tylko ze względu na swój wygląd ( twierdzi, że białe włosy są naturalne ale kto w to wierzy? ). Miał w sobie coś magicznego. Jednak nawet to magiczne coś, nie powinno kazać ci wstawać z łóżka tak wcześnie.

- Łoo kurde - mało się nie przewróciłaś kiedy ktoś postanowił zaatakować twoje plecy. Oczywiście wiadomo kto był sprawcą tego zamachu na twoje życie.

- Jack ! - zdzieliłaś go ręką w tył głowy - Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie zachodził mnie tak od tyłu? Z naszej dwójki, to ja powinnam wskakiwać ci na plecy! - oburzona złapałaś się pod boki, podczas gdy białowłosy trzymał się za brzuch, nie mogąc przestać się śmiać.

- Wybacz (t.i) – wyprostował się ale wciąż chichotał – To zbyt zabawne.

- Dlaczego mnie tu ściągnąłeś? - byłaś zdenerwowana. Jeżeli wyciągnął cię na ten mróz, tylko po to by znowu się bawić, to...

- Mam coś dla ciebie – złapał cię za rękę i zaczął gdzieś prowadzić. Już po chwili znaleźliście się na pewnej polanie. To wasze ulubione miejsce, zwłaszcza latem. Jest wtedy tu tak ciepło, zielono i miło. Nigdy nie myślałaś by przychodzić tu zimą, zwłaszcza, że śniegu pada po same kolana. Jednak coś tu się zmieniło. Krajobraz był piękny. Śnieg wesoło połyskiwał w blasku słońca, taki nienaruszony, doskonały. Tylko, że... było jedno miejsce, nie białe, a bardziej wpadające w brąz.

- To tak było, czy ty postanowiłeś się pobawić w sprzątaczkę i zgarnąłeś z pnia śnieg? - spojrzałaś na chłopaka z rozbawieniem. Nadal nie wiedziałaś co tak naprawdę planował. On tylko spojrzał na ciebie z błyskiem w oku, by już po chwili przyszpilić cię do najbliższego drzewa. Sypnął się z niego śnieg od nagłego uderzenia.

- Jack? - patrzyłaś na niego zdezorientowana, gdy ten tylko uśmiechał się do ciebie i ustawił się w taki sposób by uniemożliwić ci jakąkolwiek ucieczkę. Chciałaś zadać jakieś kolejne pytanie, jak na przykład „ Co ci do cholery odbiło!?" jednak chłopak skutecznie cię uciszył.

- Mamy rocznicę – szepnął ci do ucha gdy już łaskawie postanowił oderwać się od twoich ust.

- Nie wydaję mi się – odparłaś zamyślona. Chyba byś pamiętała, prawda?

- Nie związku – zaśmiał się – tego dnia się poznaliśmy. Dwa lata temu. Pamiętasz?

- I to jest powód by wyciągać mnie w takie miejsce? Jak już koniecznie chciałeś mnie gdzieś zabrać , to może do restauracji albo gdziekolwiek gdzie jest ciepło – marudziłaś.

- Oj skarbie, przecież wiesz jak bardzo lubię cię wnerwiać – wyszczerzył się. Chciałaś mu się jakoś odgryźć ale znów zaczął cię całować najwyraźniej wyczuwając twoją irytację. Na początku nie chciałaś mu dać tej satysfakcji ale już po chwili się poddałaś i zarzuciłaś mu ręce na szyje, przyciągając go bliżej siebie. Jack zabrał ręce z kory pnia i przeniósł je na twoją talie. To jest jeden z tych momentów w których żałujesz, że to nie jest lato gdzie masz na sobie jedynie letnią sukienkę albo szorty. Lewą ręką powędrowałaś na jego śnieżnobiałe włosy i zaczęłaś je lekko ciągnąć. W odpowiedzi, chłopak zjechał pocałunkami na twoją szyję.

- Jack – westchnęłaś – naprawdę, przyprowadziłeś mnie tutaj tylko po to, by się ze mną całować?

- Niee... - oderwał się od ciebie z ociąganiem – to tylko ta przyjemna korzyść ze spotkania z tobą – przytulił cię. Objęłaś go rękami. Pachniał pięknie jak zawsze. Zmysłowo. - mam coś dla ciebie – szepnął ci do ucha. Oderwaliście się od siebie. - masz? - spojrzał na ciebie znacząco.

- Wiesz, że mam – ściągnęłaś rękawiczkę z lewej dłoni i podwinęłaś trochę rękaw płaszcza. Można teraz zobaczyć srebrną bransoletkę z, jak na razie, trzema zawieszkami. Pierwszą dostałaś w dniu w którym zaczęliście chodzić. Było to serce. Drugą na swoje urodziny i była to koniczynka. Trzecią w momencie gdy dowiedziałaś się, że dostałaś się do swojej wymarzonej szkoły. Była to sowa. Spojrzałaś z oczekiwaniem na Jack'a. Ten tylko z uśmiechem wyjął z kieszeni czarne pudełeczko. Można je pomylić z zaręczynowym. Wiedziałaś, że w środku jest kolejna zawieszka ale sposób w jaki ci ją daje na nowo cię zaskakuje.

- Czy uczynisz mi ten zaszczyt i przyjmiesz ten prezent? - spytał z rozbrajającym uśmiechem i klękając na jedno kolano. Co z tego, że potem będzie miał całe spodnie w śniegu.

- Wstawaj wariacie – zaśmiałaś się i wzięłaś od niego pudełeczko. W środku była piękna złota zawieszka w kształcie znaku nieskończoności.

- Co ona ma oznaczać? - spojrzałaś na zadowolonego chłopaka.

- To, moja droga ( t.i ) - wziął zawieszkę i przypiął ją do bransoletki – jest znak tego, że już na zawsze będziemy razem Panno Frost – przytulił cię i dał całusa w policzek.

- Panno Frost? Nie rozpędzasz się czasem?

- Ależ skąd, kochanie – wyszczerzył się i złapał cię za tyłek na co pisnęłaś z zaskoczenia – Myślę, że po tym czasie, jakim się znamy, powinniśmy się dalej rozwijać nie uważasz? - szepnął ci do ucha. To uczucie gdy winę za czerwone policzki możesz obwinić mróz.

- Jack... - szepnęłaś szturchając go w bok.

- No co – zaśmiał się – Twój ojciec mnie jeszcze nie trawi ale moja matka cię uwielbia... jak powiem by nam nie przeszkadzała to może...

- Jack! - walnęłaś go w tył głowy.

- Ajajajaj, (t.i. ), co ja z tobą mam – rzuciłaś w niego śnieżką. Niewyżyte zwierze. Już wiedziałaś, że tego dnia z pewnością nie spędzisz spokojnie. 


Jack Frost x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz