Rozdział 1

10.1K 413 90
                                    

Legenda mówi o człowieku, który pokonał zło za pomocą żywiołów...

To jakaś kpina. Kto miałby uwierzyć w te bzdety? Ja nie wierzę, nikt nie powinien. Wiodę normalne życie z tatą. Mama... nie pamiętam jej, to stało się, gdy byłam bardzo mała. Nie wiedziałam nawet, jak wyglądają chmury. Mimo to nie brakuje mi jej i cieszę się z życia. Pomagam tacie w cukiernii, w końcu czasem przyda się mu pomoc...

Gdy budzik zadzwonił, niechętnie wstałam z łóżka. Wczoraj trochę późno się położyłam. Popatrzyłam na zegar, który wskazywał siódmą. Poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic, żeby się trochę orzeźwić. Szybko zjadłam śniadanie, ubrałam się i wyszłam.

Czekając na autobus, wyjęłam słuchawki i odtworzyłam muzykę z telefonu. Autobus przyjechał i wsiadłam. Zanim się obejrzałam byłam już przed cukiernią.

- Yumi, już jesteś!

Usłyszałam za mną znajomy głos, to był tata.

- Tak... trochę się spóźniłam, ale jestem.

- Dobrze, przygotuj się, a ja otworzę cukiernię.

- Oczywiście, tato.

Uśmiechnęłam się do niego i przytuliliśmy się. Po niecałych pięciu minutach byłam gotowa i stałam przy kasie. To tata zawsze przygotowywał ciasta i różne słodycze. Ja stałam za kasą. Tata nauczył mnie piec kilka przysmaków, ale wolę kiedy, to on zajmuje się pieczeniem, jemu częściej wszystko wychodzi.

Po całym dniu spędzonym w cukierni byłam trochę zmęczona. Dochodziła już szesnasta. Niedługo cukiernia będzie zamknięta i będę mogła poczytać. Lecz zanim doszło do zamknięcia, usłyszałam dzwonek. Do cukiernii wszedł chłopak z brązowymi włosami i w czerwonej koszulce. Jego żółte oczy błądziły po pomieszczeniu po czym skierowały się na mnie.

- Dzień dobry, chciałbym siedem babeczek.

- Oczywiście.

Uśmiechnęłam się do niego serdecznie. On jednak nie odwzajemnił mojego uśmiechu. Poczułam się trochę niezręcznie.

- Proszę, siedem babeczek.

- Ile mam zapłacić?

- Jedenaście pięćdziesiąt...

Chłopak wsunął rękę do kieszeni i wyjął drobne. Podał mi monety tak, że jego dłoń musnęła moją.

- Żegnaj - powiedział.

- Żegnaj - szepnęłam.

Usiadłam na krześle i zastanawiałam się, co ze mną nie tak. Każdy klient się do mnie uśmiechał, a ten koleś nawet nie miał ochoty. Może po prostu ma zły humor.

Wyciągnęłam rękę by chwycić telefon. Nagle moja dłoń zaczęła płonąć.

- Co się dzieje?!- wykrzyknęłam.

Zaczęłam szukać butelki wody, którą kupiłam dziś rano. Wtedy zdałam sobie sprawę, że nie czuję bólu. Podniosłam dłoń i patrzyłam nieruchomo.

- Jak?

Podziwiałam, jak płomień tańczy na mojej dłoni. Nie miałam pojęcia, co się dzieje. Kiedy spojrzałam na blat, zamarłam ze strachu... palił się.

Władcy Żywiołów I NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz