- Jak chcesz. Mi jest to obojętne, bylebym tylko dotarła do domu przed dziesiątą.

- To możesz pojechać ze mną.

- Mogę ci zadać pytanie? – wykrztusiłam niepewnie.

Pokiwał głową.

- Nie byliście na rybach. Więc gdzie? – zapytałam.

Twarz Isaaca stężała a on widocznie się spiął. Miałam wrażenie że bluza zaraz pęknie pod jego mięśniami ale tak się nie stało. Szybko się uspokoił, może nawet rozpogodził i spojrzał na mnie.

- Pomagaliśmy Liamowi coś zbudować. Projekt to szkoły. Jak starsi kumple. – znów nie brzmiało to wiarygodnie więc tylko pokiwałam głową z udawanym zrozumieniem.

- Kolejne pytanie...

- Stop! Teraz moja kolej. Dlaczego to wszystko tak cię interesuje?

- Czysta, ludzka ciekawość. Zawsze jestem ciekawska. – wzruszyłam obojętnie ramionami. - Chyba nie myślałeś że interesuję się tym, bo zakochałam się bez pamięci w którymś z was. – zachichotałam.

- Czemu nie? Theo...

- Theo jest fajny. Jest też dość dziwny i przeszkadza mi na matematyce mimo że i tak idzie mi z niej słabo.

Na tym zakończyła się nasza rozmowa. Mijając znak informacyjny że dojeżdżamy do Redding zaszczepiło we mnie odrobinę entuzjazmu. Zapamiętałam mapkę więc wiedziałam że sklep metaliczny, główny cel podróży znajdował się niedaleko wjazdu. Kazałam Isaacowi skręcić.

Był to niewielki pawilon schowany za domami z czerwonej cegły. Kiedy audi zatrzymało się na podjeździe wysiadłam szybko i chwyciwszy torebkę, zostawiłam Isaaca przy samochodzie.

Weszłam do środka. Przy ladzie siedział niski, krępy mężczyzna o okrągłej twarzy i siwych włosach. Uśmiechnął się posępnie kiedy mnie zobaczył.

- W czym mogę pomóc? – wstał zapewne z wysokiego stołka i oparł sie o drewniany blat.

- Mam pytanie. – wyciągnęłam z torby ogniwo łańcucha. – Z czego to jest zrobione. Jak bardzo twardy jest materiał i co dałoby radę to przerwać. – podsunęłam metal po blacie. Obejrzałam się na Isaaca ale on stał oparty o maskę i przeglądał coś w telefonie.

- Coś co to zepsuło musiało mieć dużo siły. Nie tak łatwo jest rozerwać takie łańcuchy. To drogi i mocny metal. Z domieszką diamentu. Używa się go do polowań na niebezpieczne niedźwiedzie na Alasce.

Wychodząc słowa mężczyzny odbijały mi się w czaszce niczym echo. Na pewno nie pomagali Liamowi. Wróciłam do auta i zajęłam miejsce pasażera. Isaac bez słowa schował komórkę, wsiadł i odpalił silnik. Wycofał się z podjazdu pod sklepem metalicznym i popędziliśmy prostą ulicą w stronę śródmieścia.

- Teraz po drodze zajedziemy do mojego kumpla, nie przeszkadza ci to? – spytał gdy zatrzymaliśmy się na światłach.

Odwróciłam głowę by na niego spojrzeć. Nie uśmiechał się ale był czymś widocznie rozbawiony.

- Nie. Myślę że będzie okay. – zawinęłam materiał kurtki na palec i odwinęłam go. Zorientowałam się że robię tak kilka razy po czym wyprostowałam palce i wbiłam je w kolana.

- Dlaczego Rosalie? – zapytał znienacka zbijając mnie z tropu.

- Słucham?

- Dlaczego pełne imię? Brzmi oficjalnie. Nie wolisz Rose, albo Rosie? – ruszyliśmy z miejsca i od razu skręciliśmy w ulicę parterowych domów jednorodzinnych.

Full Moon - isaac laheyWhere stories live. Discover now