☆1☆

3.6K 164 25
                                    

Jestem czarownicą czystej krwi mam 11 lat, białe jak śnieg włosy i duże szmaragdowe oczy. W mojej rodzinie bardzo dużą wagę przykłada się do statusu krwi. Nie toleruje się zdrajców krwi i ich przyjaciół oraz szlam, mimo to przyjaźnie się z rodziną Weasleyów. Często chodzę do nich na obiady, praktycznie całe dnie spędzam na zabawie z nimi. Najlepiej dogaduje się z Fredem i Georgem... sama nie wiem czemu. Są przecież starsi o dwa lata. Po wakacjach zaczynam naukę w Hogwarcie i trochę się tym stresuje. Nie chcę trafić do Hufflepuffu bo prawdę mówiąc jestem fajtłapą. Mimo iż moi rodzice należeli do Slytherinu wciąż istnieje możliwość bycia w innym domu. Cała rodzina moich przyjaciół była w Gryffindorze więc również chciałam do niego należeć.

-Louiso czy możemy porozmawiać?- spytała mnie mama gdy przyszłam do domu po całym dniu spędzonym z Weasleyami.

-Jasne mamusiu.

-Ja i twój ojciec uważamy, że nie powinnaś przyjaźnić się z tymi ludźmi.

Zaczęłam płakać i krzyczeć, że nie mają prawa zabraniać mi być szczęśliwą. Mam 11 lat a już się buntuje to dość zabawne.

***

Po zjedzonym śniadaniu udałam się z rodzicielką na ulicę Pokątną. Kupiliśmy wszystkie potrzebne rzeczy i wróciliśmy do domu. Przez cały dzień chodziłam w swojej szacie wymachują różdżką. Rozwaliłam przy okazji parę rzeczy mojego taty... mam nadzieję,  że to nie było nic ważnego bo będę miała kłopoty.

***
Pierwszy września nastąpił szybciej niż się spodziewałam. Tego dnia poziom mojego zestresowania niebezpieczne wzrósł, czułam się fatalnie, jakbym miała zaraz zemdleć. Ubrałam się w szatę i bez śniadania pojechałam z tatą na dworzec king's cross.
Gdy byłam już na peronie 9 i 3/4 bez trudu zauważyłam dwie rude czupryny. Odrazu do nich podbiegłam.

-Cześć Fred, George.

-Cześć białowłosa- lubiłam jak mnie tak nazywali. Czułam się jak członek ich rodziny.

-Jest tu gdzieś Ron?- był w moim wieku więc chciałam wiedzieć czy stresuje się tak bardzo jak ja.

-Jest już w pociągu.- oznajmił Fred- A propo pociągu... siedzisz z nami w przedziale?

-Jasne, czemu nie?

Cała podróży exspresem Londyn-Hogwart minęła dość spokojnie. Dużo się śmieliśmy. George opowiadał mi o wózku ze słodyczami, ponoć było w nim wszystko od fasolek wszystkich smaków po czekoladowe żaby. Czekałam na niego całą podróż. Niestety dowiedziałam się, iż jakiś dupek wykupił wszystko.
Smutna ruszyłam z przyjaciółmi do wyjścia z pociągu. Weasleyowie poszli do głównej bramy ja natomiast zostałam na peronie. Czekała mnie podróż przez jezioro, ponoć magiczna. Z resztą jak wszystko w Hogwarcie.
Po przepłynięciu jeziora wszyscy szliśmy za wysokim mężczyzną do wielkiej sali gdzie mieliśmy być przydzieleni do domów. Niecierpliwie czekałam na swoją kolej.

-LOUISA HOWARD!

Usłyszałam swoje imię i pobiegłam do stołku. Stara kobieta, która ponoć uczyła transmutacji nałożyła mi na głowę tiarę przydziału, która opadła mi na oczy. W moich myślach krążyło tylko jedno zdanie "Niech to będzie Gryffindor, proszę."

-SLYTHERIN!

Dlaczego ja? Czemu nie mogę być w Gryffindorze? Przecież nie jestem zła? Co nie?

-RON WEASLEY!

-GRYFFINDOR!

To było do przewidzenia. Usiadłam więc przy swoim stole i zaczęłam jeść. Zawsze gdy jestem smutna to jem. W dromitorium Slytherinu poznałam Draco. Był całkiem miły polubiłam go. Mogłabym się z nim zaprzyjaźnić.

Old Friends // F. & G. WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz