Rozdział 20

25 3 3
                                    

- Franka, błagam Cię, zrób coś, bo nie wytrzymam – wyszeptał do mnie Czarek – zaraz rozwali mi głowę, a ten idiota tutaj...
- Idiota? - usłyszał Krzysiek, i wstał nagle.
- Tylko spokojnie – chwyciłam go za ramię.
-Masz rację! - wydarł się Krzysiek. - Masz rację, jestem idiotą!
-Auu – Czarek chwycił się za czoło. - Nie krzycz tak, idioto...
- Głowa cię boli? Gorączkę masz? Biedaku... masz za swoje podejrzenia...
- To że to nie ty nie oznacza że nie popieram decyzji Majki...
- Majka... - powtórzył Krzysiek. -Rzuciła mnie, a ja ją kocham! Kocham, rozumiesz?
- Ciszej,błagam...
- Wezmę go – wtrąciłam, mówiąc do Czarka. Ty idź do domu, weź leki i się prześpij. Potem zadzwonię.
- Dzięki –uśmiechnął się Czarek – bo ten... ten tutaj nie daje mi żyć...
Wzięłam Krzyśka pod ramię i usiłowałam go prowadzić.
- Dam radę – krzyknął, wyrwał mi się, i prawie się przewrócił, ale potem szedł już prosto. - Franka! Ty jedna mnie nie zostawiłaś...
Westchnęłam. To będzie ciężkie popołudnie. Nie jestem terapeutą dla osób z załamaniem nerwowym i stanem wielkiej rozpaczy. Krzysiek jednakże na takiego wygląda.Szkoda, że nigdy nie pokocha mnie tak jak Majki... chwilka, co ja gadam? Ale w tym momencie faktycznie zrobiło mi się w duchu przykro. Stare uczucie nie zgasło do końca. Nasz pocałunek w szpitalu wraca do mnie nocami... Stop - wyciszyłam myśli. Ciekawiło mnie jeszcze jedno - co oznaczało „to nie ty", wypowiedziane przez Czarka? Czyżby jednak Krzysiek nic nie zrobił Wojtkowi? Ale dlaczego Czarek mi o tym nie powiedział? Muszę to z nim później wyjaśnić.

...

Gdy odprowadziłam w końcu Krzyśka do domu, odetchnęłam z ulgą. To było ciężkie doświadczenie. Nie miałam sił na nic, ale ciekawość była silniejsza.
- Czarek? Śpisz? - spytałam, gdy odebrał telefon.
- Nie...Jak tam z Krzyśkiem?
- Jest w domu. Chyba wszyscy musimy dzisiaj dojść do siebie...
- Ty też zmęczona?
- Nawet nie wiesz jak bardzo – westchnęłam – Mógłbyś mi jednakże coś wyjaśnić?
-Co tylko zechcesz... ale uprzedzam, przez ten ból głowy wolno myślę.
- Och, na pewno dasz radę – odparłam. Oboje się zaśmialiśmy.
- No to mów, proszę.
- Czy to Krzysiek tak załatwił Wojtka?
- Ach, kurczę, wydałem się... Miałem nadzieję, że nie zauważyłaś. W każdym razie chyba pora się przyznać.
- Przyznać?
- Tak ci powiedziałem, ale w rzeczywistości rozmawiałem z Wojtkiem. Nie powiedział tego wprost,ale wiem, że to nie on. Znaczy się, nie Krzysiek to zrobił. Wojtek po prostu przesadził z prędkością.

- Wiesz, jak mnie wtedy przeraziłeś? A teraz mówisz, że to kłamstwo.
- Po prostu chciałem to przegadać z Krzyśkiem, a ze strony innych miałby nauczkę. Ale to chyba nie do końca fair...
- Nom – przytaknęłam. Byłam zdziwiona tym, co usłyszałam. - A co z Majką? - wpadło mi namyśl.
- Znaczy? - Czarkowi chcąc nie chcąc odtworzyła się w głowie sytuacja z Majką, w której zresztą nie był winny, ale z czyjejś perspektywy mogło to wyglądać inaczej.
- No, czy jej powiemy?
- O Krzyśku?
- No przecież.
- Przepraszam.Mówiłem, że wolno myślę. Nie wiem, chyba powinna znać prawdę.Inaczej ona skrzywdzi Krzyśka, a Wojtek ją, a tak ucierpi ewentualnie sam Krzysiek, i to w mniejszym stopniu.
- Racja...Wojtek ją oszukał. Powiedział jej, że to wina Krzyśka. Powiesz jej jutro? Znaczy, jeśli będziesz się czuł na siłach...
-Tak, już mi lepiej. Spróbuję do niej wpaść jutro... no chyba że ty powiesz jej w szkole.
- Nie wiemy czy będzie. Ale ok, jeśli tak, podejmę się tego.

...

Nazajutrz rano, Czarek wybiegł do parku na trening.
- No proszę. Znowu spotykasz swojego idiotę. - dobiegł go z daleka znajomy głos. - Hej,przyjacielu! Z głową dobrze?
- Jak widzisz, mam silny organizm.Nadal biegasz? Nie dałeś się złamać?
- Złamać to się dał Wojtek, tak go Majka załatwiła – Krzysiek aż się zaśmiał. -Ja przecież jestem twardzielem.
- Przesadził z prędkością.Musiała mu coś mocnego powiedzieć. On zawsze jeździł wolno...
-Zupełnie jak ty. Tylko przed Franką zacząłeś się popisywać...
-Śmieszne – Czarek zrobił złą minę. - A ty pokazałeś wczoraj,jaki z ciebie twardziel.
- Oj tam, drobny incydent. Franka mi pomogła. Ona ma prawdziwie złote serce. Nie zrań jej, nie warto tracić takiego skarbu.
- Nie martw się, nie jestem takim draniem jak Ty.
- Widziałem Cię wtedy z Majką.
Czarek spojrzał zdziwiony na przyjaciela. Co on powiedział?
- Wiem, że to Majka zwariowała przez ten wypadek, ale... kurde, wiesz jak mnie to zabolało? Jestem gotowy opowiedzieć to France, nieźle koloryzując,i wiedz, że mi uwierzy.
- Ona to zrobiła! I widziałeś, że ją odepchnąłem!
- Spokojnie, Cezary... - uśmiechnął się Krzysiek. - ...Ale twój wyraz twarzy, gdy mówiła, że jesteś lepszy ode mnie i Wojtka...  Fałszywy przyjacielu! A zawsze byłeś taki uczciwy... taki dobry. Aniołek!
- Co ty masz do mojej twarzy?! I nie zrobiłem nic złego! A Franka... mnie kocha. I nie uwierzy w twoje bzdury.
Krzysiek nic już nie odpowiedział,tylko odbiegł w drugą stronę.
- Idiota – mruknął Czarek –tylko straszyć potrafi. Czuł jednak lekkie wyrzuty sumienia.

...

- Majka... - zaczęłam nieśmiało,zaczepiając ją przy drzwiach wyjściowych w szkole. Cały dzień ją widziałam, ale dopiero teraz przełamałam się, by podejść. Nie wiem, kiedyś lubiłam Majkę, ale teraz wydaje mi się taka dziwna...

- Tak? Śpieszę się do domu. - wyrwała mnie z zamyśleń. Oczekiwała konkretów? Super, ułatwia mi zadanie.
-Krzysiek tego nie zrobił. Czarek się dowiedział. Wojtek po prostu jechał za szybko. Wypadek. Okłamał cię, żeby dobić Krzyśka.Wiedział, że kolejnej szansy mu nie dasz.
Oczy dziewczyny zaszły łzami, ale nie zamierzała się rozklejać, bo przez okno szkoły obserwowały ją koleżanki.
- Na pewno to nie on?
- Czarek tak twierdzi. Ja mu wierzę.
- W takim razie ja też. Czarek to... uczciwy chłopak.
Uśmiechnęłam się.
- No to idę... ale...dziękuję – na siłę odwzajemniła mój uśmiech. - Kurde, a ja wszystko zniszczyłam...
- Myślę, że on Cię kocha. Bardzo –mówiąc to poczułam ukłucie zazdrości w sercu. Ale to była prawda. - Wszystko można naprawić – dodałam jeszcze, zanim Majka odwróciła głowę.  

...

Minęło kilka dni. Dosyć spokojnie. Chociaż... jak dla kogo. Majka i Krzysiek, z tego co mi wiadomo, jednak się nie zeszli, ale utrzymywali jako takie relacje. Wybuchów kłótni, co dziwne, nie było. No, może parę drobnych incydentów. W końcu inaczej może by do siebie wrócili. Wojtek wyszedł ze szpitala i zaczął żyć na nowo. Rozmawiał z Majką, nie wybaczyła mu. Mało go to obeszło (a to drań!). Chodzą słuchy, że przeprowadza się do innego miasta. Lara prowadziła w tym czasie bardzo niespokojne życie – ciągle wychodziła do znajomych albo na dyskoteki. Zmieniła się. Na początku trochę się bałam, ale potem udało mi się ją zrozumieć. To zakochanie ją zmieniło. Ważne, że była szczęśliwa. Obie byłyśmy szczęśliwe. 

Wczorajszy koncert ze szkoły muzycznej udał się znakomicie, ja i Czarek dostaliśmy ogromne brawa. Za sceną mocno mnie przytulił, a ja pocałowałam go w policzek. Widzielibyście jego minę! Ostatnio bowiem wcale nie okazywałam mu żadnych czułości. 

Coraz bardziej zbliżamy się do siebie. Może coś z tego będzie... O Krzyśku jeszcze trochę myślę, ale nie zamierzam komplikować sobie życia. Wiem, że to Czarek mnie kocha. Krzyś to kawał drania, choć jest przystojny i też potrafi się zachować.

-Ech – westchnęłam siedząc na parapecie, i patrząc jak przejaśnia się po deszczu. Wyszło słońce. Chwila, widzę tęczę?A nie, to włosy Lary odbijają się w szybie. Stoi za mną.
-Mogę się dosiąść?
- Jasne – uśmiechnęłam się. - Oo,herbata – obdarzyłam radosnym spojrzeniem dwa kubki w jej ręku. Jeden był dla mnie.
- Proszę - podała mi pomarańczowy kubek. Zaciągnęłam się zapachem naparu. - Cynamonowa? Mmm...

Chwila ciszy.

- Wczoraj pięknie zaśpiewałaś –wspomniała moja siostra.
- Dzięki.
- Jesteście w końcu ze sobą? Ty i Czarek?
- Nie oficjalnie... ale nie ukrywam, podoba mi się... myślę, że dam mu szansę.
- Jasne, warto. Obaj bracia niczego sobie. Ja jestem szczęśliwa z Ernestem.
- Oo, szybko działasz – byłam zaskoczona. - Wszystkiego dobrego. Oby wasz związek długo przetrwał.
Lara zaśmiała się.
- Dzięki. Tak, on też się we mnie zakochał, więc... mam szczęście. Och... już za nim tęsknię. Widzimy się we wtorek. A jaki dziś dzień? Sobota?
-Nie, sobota była wczoraj. Koncert, przecież pamiętasz. Dziś...niedziela – odpowiedziałam po chwili ciszy, bo właśnie sobie coś uświadomiłam. I wydaje mi się, że Lara myślała o tym co ja.
-Ding dong bam bam ding dong dong! - wybrzmiał nasz dziwny długi dzwonek. I już wszystko było jasne.
- Ciocia Grażyna –powiedziałyśmy obie naraz.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jest obiecany rozdział! Dziś w miarę pozytywnie, co sądzicie? Ponieważ długo nie pisałam, postarałam się przypomnieć główne wątki.  Ale już niedługo planuję wkroczyć z nową postacią... zaciekawieni? Nie wiem kiedy następny rozdział, ale obiecuję, że na pewno nie będziecie czekać pół roku... :P  Dajcie znać w komentarzach, kto mnie nie zostawił mimo długiej przerwy. ;) No i oczywiście, jak wam się wgl podoba nowa część. Jubileuszowa, już 20. :D hah. Cieszę się, że tyle napisałam... Zaczynam wierzyć w swoje możliwości... :)
Trzymajcie się cieplutko :* Pozdrawiam, wasza Quariaa ;)






Wschodzi słońce [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz