19. Przypadek? Nie sądzę.

3.8K 220 12
                                    

Przed przeczytaniem rozdziału zapraszam na poprzedni. Poprawiłam go no nie mogłam na to patrzeć jak on wygląda ;p Takie małe załamanke jak go przeczytałam XD

Podróż była naprawdę nudna. Siedziałam z Rokim na przeciwko siebie i nie wymieniliśmy się ani słowa. Nie wiedziałam co tak naprawdę o tym myśleć. Z jednej strony chcę być silna ale z drugiej jestem załamaną dziewczyną, która potrzebuje się komuś wyżalić. Ale nie chcę pomocy jeżeli Roki myśli, że... no właśnie. Już go i tak dopuściłam do siebie bardzo blisko. Mój tata zawsze powtarzał mi że: "nic nie dzieje się przypadkiem." Ludzie też nie pojawiają się przypadkiem w naszym życiu. Może tak ma być. Ale dlaczego mi nie powiedziałeś większości szczegółów o sobie. Nie powiedział mi o tym, że uczył się w tej szkole do której chciałam iść. Może by to coś zmieniło.

- Wychodzisz czy zostajesz? - wyrwał mnie z zamyślenia Roki.

- Tak już idę. Zamysliłam się. Choć Lili.

- No masz o czym myśleć. Ale zaraz możesz poznać odpowiedzi na twoje pytania.

Podał mi rękę, a ja ją chwyciłam. Pomógł mi zejść, a pies po prostu zeskoczył i poszliśmy do wejścia szkoły. Ale zanim tam dotarliśmy to zatrzymałam go jeszcze na chwilę.

- Jest tu miejsce gdzie mogę zostawić Lili? - zapytałam Rokiego.

- Można tak powiedzieć. Choć. - powiedział i poszedł kawałek za szkołę.

- Może zostać z Buble jeżeli jej to nie będzie przeszkadzać. - zaśmiał się i podszedł do Lili. - To co malutka chcesz poznać przyjaciela?
Zapytał, a ona tylko popatrzyła na niego i przekrzywiła główkę. On otworzył drzwi i od razu podbiegł do nas taki mały, słodki pieszczoch, który cały czas machał ogonkiem. Psy podeszły do siebie i ten Buble zaczął bawić się z Lili, która zaczęła merdać ogonem i trącać go nosem.

- Słodkie. Niech się pobawią. Mały dawno nie miał tu przyjaciela. - zaśmiałam się i uklęknełam przy Lili.

- Słuchaj maleńka ja zaraz wracam a ty tutaj zostań dobrze. - wprowadziłam ją do pomieszczenia i pogłaskałam. - Zaraz wracam. Zostań.

Roki zamknął drzwi i poszliśmy znów do wejścia. Weszliśmy do szkoły. Trwała akurat przerwa więc nie miałam szczęścia by normalnie iść bez żadnych spojrzeń na mnie. Jak ja nienawidze ludzi. Szłam dalej za Rokim czując na sobie spojrzenie wszystkich uczniów. Nikt mnie nie zna jestem tu obca i wszyscy odrazu muszą się patrzeć. Stanęliśmy przed gabinetem dyrektorki i oczywiście Roki zapukał, ale mi nie chciało się czekać więc od razu weszłam.

- Dzień Dobry. A co cię do nas sprowadza? Przecież niedawno cie z tad zabrałi do domu.

- Tak, ale dowiedziałam się nowych rzeczy.

- Jakich?

- Czy mieliście tu kiedyś kierunek dla kierowców wyścigowych?

- Nie wiem o czym mówisz?

- Oj no prosze. Ja wiem to i jestem na sto procent pewna, że kiedyś tu było takie coś.

- Ja takiego czegoś nie pamiętam... Ale czekaj było kiedyś takie coś tylko ja jeszcze nie pracowałam. Byłam tu uczennicą a moja mama dyrektorką gdy takie coś się odbywało. Pamiętam jak moja mama wychwalała swojego wychowanka Roberta Racera. To był jej ulubieniec. - zaśmiała się - Nie miał już wtedy rodziców bo zgineli w wypadku więc trafił do rodziny zastępczej ale to była taka rodzina, że mógłby zniknąć i tak by nie zauważyli. Bardzo często do nas przychodził, a mama nie miała nic przeciwko. Był dla mnie jak brat. Gdy dorósł on zaczął prowadzić te kursy. Nawet mnie uczył. - uśmiechnęła się jeszcze szerzej na to wspomnienie - Uczył nas tak dorywkowo bo sam miał wyścigi. Ale niestety zginął w tragicznym wypadku z synem 4 lata temu i od tego czasu nikt już nie słyszał o tych kursach. Wszyscy chodzili załamani i smutni. Gdy odszedł większość z jego podopiecznych załamała sie i nie chciała już dalej chodzić na zajęcia. Wszystkim nam go brakowało. Pewnie jego córka się załamała jeszcze bardziej. Podobro jej matka jakiś rok temu wywiozła ją z rodzinnego domu, zmieniła nazwisko i słuch o nich zaginął. - nie mogłam już hamować łez zaczeły mi płynąć po twarzy, a dyrektorka siedziała ze smutną miną wpatrzona w jakiś dziennik.

- Musi być jej smutno Racer bardzo ją kochał. Mówił, że odziedziczyła talent po nim i jest do tego stworzona. Chciał ją zabrać tu na 15 urodziny by mogła wejść do tej szkoły. Ale nie zdążył. Ona pewnie nie wie, że on się tu uczył. - słone łzy płyneły mi po twarzy czały czas, zaczełam wycofywać się w strone drzwi.

Ona nie patrzyła na mnie. Pewnie chciała ukryć łzy, które gromadziły jej się w oczach.

- Ale zeszłam z tematu. Więc jak sobie przypominam był tu kiedyś taki kierunej ale dorywkowo. Więc po co ci to drogie dziecko wiedzieć?

I wtedy popatrzyła na mnie. Lecz ja już zdążyłam wyjść. Czy to przypadek, że mój tata się tu uczył?

☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆

Przepraszam, że tak długo czasu i krótki rozdział ale wróciłam! ;)

~PinkWolfex♡

Szybka i NiebezpiecznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz