Rozdział 13

440 33 5
                                    

Najszybciej jak mogliśmy, wstaliśmy i zaczęliśmy się ubierać. Nie zwracaliśmy nawet uwagi na to co bierzemy. Na szczęście byliśmy mniej więcej tego samego wzrostu. Jako, że ja ogarnąłem się pierwszy, pobiegłem do drzwi, jednak zanim do nich dotarłem, rozległ się huk i usłyszałem:

-Na ziemię!

-Zostałem popchnięty na podłogę, następnie okrążyło mnie kilku ludzi ubranych na czarno z bronią w ręku, a inni rozbiegli się po moim mieszkaniu.

-Co tu się do cholery dzieje?! - krzyknąłem, lecz nie wstawałem.

-Zamknij się Tarczyk! - wrzasnął jeden z nich.

-Jaki kurwa Tarczyk?! Gwiazdowski, kurwa! Jestem Artur Gwiazdowski! - nastała cisza, więc wstałem. - Czy wyglądam jak jakiś jebany Tarczyk?

Po chwili wróciła reszta trzymając za ręce Krzyśka. On również był zły. Wszyscy patrzyli się to na mnie, to na mojego kochanka. W końcu jeden z nich wyciągnął jakieś zdjęcie.

-Cholera... Przepraszamy państwa... - odezwał się któryś z facetów. - Nastąpiła pewna pomyłka...

-Myślicie, że walone przepraszam wystarczy?! Przyszliście tu w środku nocy, wyjebaliście mi drzwi i mówicie PRZEPRASZAM?!

-Artur spokojnie. - położył mi na ramieniu dłoń, Krzychu. - Jeżeli to już wszystko to do widzenia.

Mężczyźni wyszli bez żadnego oporu. Na całe szczęście on zachował zimną krew. Byłem mu wdzięczny za to, bo ja bym się na nich po prostu rzucił. Odetchnąłem i spojrzałem na wejście. Futryny wyszły trochę ze ściany, a drzwi zostały wyłamane z zawiasów. Wtedy zobaczyłem sąsiadów na klatce, dlatego poszedłem do nich by im wszystko wytłumaczyć.

Później białowłosy pomógł zrobić mi coś z wejściem, a dokładnie postawić wywaloną dechę by na jakiś czas, czyli aż nie kupię nowych drzwi, to funkcjonowało. Chłopak został ze mną, ale zasnął na kanapie, a ja siedziałem w ciszy.

Po ósmej zrobiłem śniadanie. Co prawda obudziłem przy tym mego towarzysza, bo spadłą mi szklanka i rozbiła się. Trochę ze sobą rozmawialiśmy, lecz po godzinie chłopak poszedł do siebie w celu odświeżenia się, by pojechać ze mną do adwokata. Prawdę mówiąc chciał mnie do tego zniechęcić, nie podając powodów, ale ja się uparłem.

Po dwunastej byliśmy już w mieszkaniu mojego dobrego znajomego z akademika. Od razu zgodził się pomóc mi prawnie. Następne dwie godziny spędziłem na rozmowie o tym co mogę zrobić i w czym pomoże mi Karol, bo tak miał na imię mój kolega. Napisał potrzebne dokumenty i na tym skończyło się nasze spotkanie. W jakimś stopniu usatysfakcjonowany wróciłem do domu. Położyłem się w sypialni i zasnąłem.

Obudził mnie telefon, a dokładnie ojciec. Na początku zignorowałem to, bo byłem za bardzo zmęczony, jednak on dzwonił, i dzwonił, i dzwonił, aż w końcu się wkurzyłem.

-Halo? - odezwałem się przecierając twarz dłonią.

-Po co tobie jest telefon, że się spytam?! Już z matką myśleliśmy, że coś ci się stało!

-Oj, przepraszam. Jestem zmęczony, wiesz praca, a w weekend chce się trochę odstresować.

-Rozumiem, jednak mam nadzieję, że pamiętasz o tym co mówiła ci matka. - cholera...

-Tak, tak pamiętam.

Rozmowa jeszcze chwilę się ciągnęła, a ja coraz bardziej stresowałem. Za tydzień miałem przyprowadzić swoją dziewczynę, której nie mam, ale mama zażądała, że muszę się ustatkować. Dlatego nie pozostało mi nic innego, niż poproszenie o pomoc pewnej osoby...

Do końca twoich dniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz