Rozdział 17

3.9K 368 68
                                    

Victor

- Koda!

Szok jaki mi towarzyszył, kiedy odwróciłem się ku niemu, sprawił, że jakby na powrót poczułem ten ludzki strach, który przebiega dreszczami całe twoje ciało i emocje. Nawet nie spodziewałem się takiego widoku.

Z jego ust i nosa płynęła krew, a on desperacko próbował ją tamować, lecz bez efektu. Jego oczy prawie się zamykały, a jego ruchy były tak słabe, jakby miał zaraz zemdleć. Obaj nie wiedzieliśmy, co się dzieje.

Wszyscy w końcu również to zauważyli i tak jak ja trwali w niemałym zaskoczeniu.

Koda opadł na mnie, opierając się rękoma, jednak wylew czerwonej cieczy wciąż trwał, i poczułem jak Koda próbuje rozpaczliwie zaczerpnąć powietrza. Płytkie oddechy nie dawały mu go wystarczająco i brunet zaczął się trząść.

Brudząc mnie krwią, starał się na mnie utrzymać.

Ja, gdy tylko poczułem w nozdrzach moje jedyne pożywienie, zamarłem i nie zdążyłem złapać chłopaka. Moje serce osunęło się na biały śnieg, który także ubrudziło i zasłoniło powiekami te pełne strachu niebieskie wejrzenie.

- Nie, nie. Koda, nie zamykaj oczu! Koda! - Mimo iż krew na moich dłoniach nie dawała mi spokoju, sam rzuciłem się na śnieg i podniosłem jego głowę.

- Tato! - Po raz pierwszy usłyszałem, żeby Onica zwróciła się tak do swojego ojca, lecz kto by się tym teraz przejmował.  Nie mogłem się uspokoić i sprawdzić, czy Koda w ogóle oddycha. Zaraz cały będę w jego krwi!

Król Drion i Veneser znaleźli się tuż obok już po chwili, a ja spojrzałem na mojego mentora.

- Co mu jest?!

Pokręcił głową, sam pewnie nie wiedząc, a nowo przybyły zaczął zaglądać Kodzie w oczy, które odkrywał palcami, i w usta, nieruchome i całe w krwi. Już się z nich nie lała, ale cała jego szczęka byłą nią umorusana.

- Myślisz o tym samym, co ja, Drionie? - zwrócił się do króla Vesener, nawet na niego nie patrząc.

Jak może być tak spokojny?! Warknąłem do niego, oczekując wyjaśnień, a on w odpowiedzi jedynie zaśmiał się pod nosem, kontynuując badanie Kody jak jakiegoś przedmiotu.

- Victorze, to nic... - powiedział spokojnie król, a ja ze złości odsunąłem Kodę jak najdalej od Vesenera. Miałem wrażenie, że wcale mu nie pomagają, a może to tylko ta złość sprawiała, że nie mogłem im zaufać. Nie mogłem racjonalnie myśleć, widząc bezwładnego Kodę, i nie wiedziałem już, co robić. To się stało tak nagle.

- Uspokój się! - Onica usiadła obok i spojrzała na mnie z wyrzutem. - Jeszcze jeden protest i może być po nim.

Poczułem jak Koda zostaje mi odbierany i oparty o ręce Vesenera. Nie zdążyłem nawet się temu sprzeciwić, lecz własna wola, jak i mała pomoc siły ramion Onici, sprawiła, że siedziałem i wpatrywałem się w to, co się dzieje.

- Jesteś z nami, Koda? - spytał Drion, lecz po chwili ciszy obejrzał szyję chłopaka. Królewska twarz nie wyrażała nic, dopóki nie zauważyła czegoś na tyle szyi.

- Panie, wezwać lekarzy? - spytał jeden ze strażników przy bramie.

- Nie, poradzę sobie sam. Dziękuję - odrzekł król i spojrzał na Vesenera.

- Głębokie wgryzienie blisko kręgosłupa - stwierdził, a szarowłosy przytaknął.

- Jad wdarł się do krtani i trafił do płuc. Aż dziw, że nie zauważyłeś - odrzekł z kpiną.

Do NotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz