- Byłem kiedyś w domu - zaczyna przechwalać się Michael.
Ashton słyszał już tę historię o wiele pieprzonych razy za dużo.
- Byłeś? Naprawdę? Opowiedz mi o tym! - piszczy Ashton, opierając swoje łokcie na płatku kwiatka i układając swoją brodę na złożonych piąstkach.
Michael nie wyłapuje w tym sarkazmu i podskakuje w powietrze, gotów by odegrać tę scenę jeszcze raz. - Byłem tam, lecąc szybciej niż koliber! - Ashton prycha, co zbija nieco Michaela z tropu. - Stary, nie opowiem ci tej historii, jeśli będziesz się tak zachowywać.
- Cóż, nie będę słuchać, jeśli będziesz tak absurdalnie wyolbrzymiać. - Ashton przewraca oczami.
Michael krzyżuje swoje ręce i złośliwie się uśmiecha. - Po prostu jesteś zazdrosny.
- Zazdrosny? Michael, nie chcę wejść do domu. Zresztą dobrze wiesz, że nie powinniśmy tego robić.
Ashton wie, że bez sensu mu to wypomina, bo jak wszystkie wróżki w tym lesie wie, że Michael inaczej odnosi się do przestrzegania zasad. Jest on prawdopodobnie jedyną wróżką, która była w domu, i to przeraża ponad połowę mieszkańców ich leśnego państewka. Ashtona ma szczęście, że jego mama pozwala mu spotykać się z Michaelem.
- Tchórzliwy Ashy! - grucha Michael, przybierając przy tym najlepiej jak tylko potrafi głos dziecka.
- Nie jestem przestraszony, ja po prostu-
- Tchórz, tchórz! - śpiewa Michael, skacząc przy tym w kółko na różowym płatku.
- Jesteś trzylatkiem? - prycha Ashton.
Michael zatrzymuje się i wydyma usta. - Nie. Po prostu dobrze się bawię. Czasem musisz to zrobić. - Przy słowie "musisz" uderza Ashtona w ramię, przez co ten o mało co nie spada z płatka.
- Hej, stary, pieprz się - mówi Ashton i obraca swoją głowę, by zbadać swoje skrzydełko. Na szczęście nie jest zgięte.
- No dalej, Ash! Jeden jedyny raz i już nigdy nie będę ci tym zawracać głowy.
- Nie chcę, by moja mama-
- Nie dowie się, Ash. Obiecuję - mówi Michael. - Więc? Zrobisz to? Pierwsze otwarte okno i wlatujesz. Zrozumiano?
- Nie wiem, Mike - mamrocze Ashton.
- Och, no dajesz. Proszę, proszę, proszę, proszę, proszę... - przeciąga, gdy jego małe płuca tracą tlen, który zdążyły zmagazynować.
- W porządku. Zrobię to - wzdycha Ashton.
- Tak! - krzyczy Michael, zwycięsko wyrzucając swoje pięści w powietrze. Wraz z ruchem swoich pięści zaczyna lecieć na wschód, zanim Ashton zdążył w ogóle wzlecieć w powietrze.
Nieźle się nalatali. Zupełnie tak, jakby nikt już nie otwierał okien. Musi być im tam gorąco, myśli Ashton.
W końcu przelatują obok ładnie wyglądającego miejsca, w którym okno na drugim piętrze jest otwarte. Ashton zbiera w sobie odwagę i odchrząkuje, trzepiąc swoimi malusimi skrzydłami najmocniej jak potrafi, dzięki czemu unosi się w górę. W końcu się tam dostaje i wychyla się za parapet, by spojrzeć z góry na Michaela. Znalazł wygodne miejsce na małym kamyku.
- Powodzenia! - krzyczy Michael.
Ashton wystawia mu swój malusi środkowy palec, po czym zeskakuje z parapetu i wlatuje do pokoju.
Panuje tam nieład. Ciuchy porozrzucane są po całej podłodze, zdjęcia wiszą na ścianach, jakiś olbrzymi materiał leży poplątany na łóżku i słychać tam również głośny dźwięk wywodzący się z radia w kącie.
CZYTASZ
you're fairy cute [tłumaczenie]
Fanfictiono wróżce i samotnym człowieku. [ l a s h t o n ] © meekle; 2014