01; fée

3K 254 215
                                    

- Byłem kiedyś w domu - zaczyna przechwalać się Michael.

Ashton słyszał już tę historię o wiele pieprzonych razy za dużo.

- Byłeś? Naprawdę? Opowiedz mi o tym! - piszczy Ashton, opierając swoje łokcie na płatku kwiatka i układając swoją brodę na złożonych piąstkach.

Michael nie wyłapuje w tym sarkazmu i podskakuje w powietrze, gotów by odegrać tę scenę jeszcze raz. - Byłem tam, lecąc szybciej niż koliber! - Ashton prycha, co zbija nieco Michaela z tropu. - Stary, nie opowiem ci tej historii, jeśli będziesz się tak zachowywać.

- Cóż, nie będę słuchać, jeśli będziesz tak absurdalnie wyolbrzymiać. - Ashton przewraca oczami.

Michael krzyżuje swoje ręce i złośliwie się uśmiecha. - Po prostu jesteś zazdrosny.

- Zazdrosny? Michael, nie chcę  wejść do domu. Zresztą dobrze wiesz, że nie powinniśmy tego robić.

Ashton wie, że bez sensu mu to wypomina, bo jak wszystkie wróżki w tym lesie wie, że Michael inaczej odnosi się do przestrzegania zasad. Jest on prawdopodobnie jedyną wróżką, która była w domu, i to przeraża ponad połowę mieszkańców ich leśnego państewka. Ashtona ma szczęście, że jego mama pozwala mu spotykać się z Michaelem.

- Tchórzliwy Ashy! - grucha Michael, przybierając przy tym najlepiej jak tylko potrafi głos dziecka.

- Nie jestem przestraszony, ja po prostu-

- Tchórz, tchórz! - śpiewa Michael, skacząc przy tym w kółko na różowym płatku.

- Jesteś trzylatkiem? - prycha Ashton.

Michael zatrzymuje się i wydyma usta. - Nie. Po prostu dobrze się bawię. Czasem musisz to zrobić. - Przy słowie "musisz" uderza Ashtona w ramię, przez co ten o mało co nie spada z płatka.

- Hej, stary, pieprz się - mówi Ashton i obraca swoją głowę, by zbadać swoje skrzydełko. Na szczęście nie jest zgięte.

- No dalej, Ash! Jeden jedyny raz i już nigdy nie będę ci tym zawracać głowy.

- Nie chcę, by moja mama-

- Nie dowie się, Ash. Obiecuję - mówi Michael. - Więc? Zrobisz to? Pierwsze otwarte okno i wlatujesz. Zrozumiano?

- Nie wiem, Mike - mamrocze Ashton.

- Och, no dajesz. Proszę, proszę, proszę, proszę, proszę... - przeciąga, gdy jego małe płuca tracą tlen, który zdążyły zmagazynować.

- W porządku. Zrobię to - wzdycha Ashton.

- Tak! - krzyczy Michael, zwycięsko wyrzucając swoje pięści w powietrze. Wraz z ruchem swoich pięści zaczyna lecieć na wschód, zanim Ashton zdążył w ogóle wzlecieć w powietrze.

Nieźle się nalatali. Zupełnie tak, jakby nikt już nie otwierał okien. Musi być im tam gorąco, myśli Ashton.

W końcu przelatują obok ładnie wyglądającego miejsca, w którym okno na drugim piętrze jest otwarte. Ashton zbiera w sobie odwagę i odchrząkuje, trzepiąc swoimi malusimi skrzydłami najmocniej jak potrafi, dzięki czemu unosi się w górę. W końcu się tam dostaje i wychyla się za parapet, by spojrzeć z góry na Michaela. Znalazł wygodne miejsce na małym kamyku.

- Powodzenia! - krzyczy Michael.

Ashton wystawia mu swój malusi środkowy palec, po czym zeskakuje z parapetu i wlatuje do pokoju.

Panuje tam nieład. Ciuchy porozrzucane są po całej podłodze, zdjęcia wiszą na ścianach, jakiś olbrzymi materiał leży poplątany na łóżku i słychać tam również głośny dźwięk wywodzący się z radia w kącie.

you're fairy cute [tłumaczenie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz