Rozdział dwudziesty ósmy

2.6K 167 44
                                    

-Wróciłam - oznajmiłam zdejmując buty i płaszcz w korytarzu.

-Nie krzycz - usłyszałam jęknkięcie w okolicach kanapy.

Zalegał na niej Niall (albo raczej jego zwłoki) z głową schowaną pod poduszkami.

-Ow, czyżby kogoś bolała główka? - pochyliłam się nad oparciem i spojrzałam na moje małe nieszczęście.

-Nie znęcaj się nade mną tylko chodź tu, chcę się do ciebie poprzytulać.

Okrążyłam kanapę i usiadłam na jej brzegu, a już chwilę później leżałam w mocnych objęciach chłopaka.

-Widzę, że świetnie się wczoraj bawiłeś - parsknęłam patrząc na jego zbolałą minę.

-Nawet nie mów.

-Twoja mama już poszła? - z góry nie dochodziły żadne odgłosy, więc dziewczynki najprawdopodobniej spały.
-Tak, jakoś przed chwilą. Gdzie właściwie byłaś?

-W szpitalu - mruknęłam wymijająco.

-A to nie tak, że jesteś na urlopie?

-Tak, ale musiałam podpisać jakieś dokumenty, no wiesz - wzruszyłam ramionami, udając, że nic wielkiego się nie działo.

On tylko wymamrotał coś pod nosem i zostawił pocałunek na mojej szyi.

Czułam się okropnie z myślą, że kilkanaście minut temu w tym samym miejscu całował mnie Justin.

-Wiesz, chyba pójdę do dzieci, mogą być już głodne - wyplątałam się z jego ramion.

-Nie dostanę całusa? - spytał robiąc minę szczeniaczka, zanim zdążyłam wyjść z salonu.

Nachyliłam się do niego i dałam mu szybkiego buziaka.

-Tylko tyle? - udał wielkie rozczarowanie.

-Nie bądź taki pazerny, twoje dzieci właśnie głodują - przewróciłam oczami uśmiechając się lekko.

-Ej, ja też jestem na głodzie - krzyknął za mną, kiedy wchodziłam już po schodach.

-Chyba wiesz, gdzie jest lodówka - odkrzyknęłam udając, że nie zrozumiałam podtekstu.

Weszłam do pokoju Rose i Carmen, gdzie panował przyjemny półmrok.

-Dzień dobry - nachyliłam się nad łóżeczkami, obie nie spały.

-Czy słoneczka mamusi są głodne? - lustrowały mnie uważnie niebieskimi oczami.

Na szafce stały dwie puste butelki.

-Czyżby babcia już was karmiła?

W sumie to całkiem możliwe, bo gdyby faktycznie były głodne, już dawno dałyby o tym znać krzycząc.

-No cóż, dlaczego w takim razie nie chcecie spać, hmmm? - dotknęłam palcem małej rączki zaciśniętej w piąstkę - niedługo zaczniemy chodzić na spacery, co wy na to? Musimy tylko poczekać, aż zrobi się trochę cieplej.

-Melody! Twój telefon dzwoni - zawołał Niall z dołu.

-Powiem tatusiowi, żeby do was przyszedł - mruknęłam w ich kierunku i szybko zaszłam na dół.

-Idź do nich - nakazałam Niallowi, który tylko zwlekł się z łóżka i poczłapał na górę.

-Tak? - odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.

-Hej Melssy - ucieszyłam się słysząc w słuchawce głos Ashley.

-Hej, co tam? - podeszłam do lodówki otwierając ją, żeby sprawdzi, co możemy zjeść na obiad.

forever together // horan ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz