Riddle Manor było tego wieczoru ciche, jedynie wiatr smagał szyby wysokich okien. W salonie, przy kominku, siedzieli tylko oni — Mianne i jej ojciec. Ogień odbijał się w oczach Barty'ego, sprawiając,
że wyglądały jeszcze bardziej gorączkowo niż zwykle.
— Mianne... — zaczął cicho, a jego głos drżał nieco inaczej niż zwykle, bardziej miękko.
— Wkrótce wszystko się zmieni. Wojna... jest tuż przed nami. A Albus Dumbledore... on nie może żyć.
Dziewczyna ścisnęła dłonie, ale patrzyła ojcu prosto w oczy.
— Wiem, tato. Wiem, co to oznacza.
Barty westchnął, oparł się wygodniej i przez chwilę milczał. Potem podszedł do niej, przykucnął obok kanapy i ujął jej dłoń w swoje. Było w tym coś niezwykłego — nie fanatyczne szaleństwo, tylko autentyczna troska.
— Nie chcę, żebyś myślała, że jesteś tylko pionkiem w tej grze. — Jego głos złagodniał.
— Ty jesteś moją córką. Kocham cię, Mianne. Zawsze będę przy tobie. Ale musisz być gotowa. Nawet na najtrudniejsze decyzje.
Mianne poczuła, jak coś ściska jej gardło, ale nie spuściła wzroku.
Barty pochylił się i objął ją ramieniem, przyciągając do siebie. Przytulił mocno, aż poczuła jego serce bijące przy własnym. Pachniał dymem i kurzem, jak zawsze, a jednak w tym uścisku było ciepło, którego brakowało jej przez całe dzieciństwo.
— Jestem z ciebie dumny. — wyszeptał do jej włosów.
— Niezależnie od tego, co się stanie, pamiętaj... jesteś moją małą dziewczynką. I nic tego nie zmieni.
Ogień w kominku trzaskał, a Mianne przymknęła oczy, wtulając się w ojca. Wojna mogła nadchodzić, Dumbledore mógł być celem, ale w tamtej chwili liczyło się tylko to jedno zdanie, które brzmiało w jej głowie jak zaklęcie: „Kocham cię".
Dziewczyna patrzyła na niego uważnie, a potem uniosła brodę odrobinę wyżej.
— A co potem? — zapytała nagle, a jej głos był miękki, ale stanowczy.
— Jeśli Albusa już nie będzie... jeśli wojna się skończy... co zostanie?
Barty na moment zamilkł. Jego twarz, zwykle pełna gorączkowej determinacji, teraz złagodniała. Pociągnął ją lekko do siebie i usiadł obok.
— Potem... — powtórzył szeptem, jakby sam się nad tym zastanawiał.
— Potem będziemy mogli żyć, jak na to zasługujemy. Ty... w końcu wolna. Ja... w końcu ojciec, a nie tylko żołnierz.
Mianne zamrugała zaskoczona, a w kącikach jej ust pojawił się ledwo zauważalny uśmiech.
— Ty? Ojciec, który naprawdę będzie przy mnie? — spytała półżartem, półpoważnie.
Barty przyciągnął ją do siebie, obejmując ramieniem tak mocno, jakby chciał ją ochronić przed całym światem.
— Tak. Obiecuję ci to. Gdy to się skończy... nie będzie już ucieczek, strachu, ukrywania się. Tylko my. — Spojrzał jej w oczy, a jego spojrzenie płonęło czymś więcej niż fanatyzmem: miłością.
— Moja Mianne.
Dziewczyna przytuliła się mocniej, zamykając oczy. W tle trzaskał ogień, a za oknami szalała burza, ale ona po raz pierwszy poczuła, że ojciec nie mówił jak sługa Czarnego Pana... tylko jak tata.
Cisza trwała chwilę, ciężka, ale nieprzytłaczająca.
W końcu odezwała się, a w jej głosie brzmiała nuta zadumy:
— Wiesz, tato... to wszystko... jakoś się układa. — Uśmiechnęła się lekko, sama zdziwiona tym, co mówi.
— Harry przeszedł na naszą stronę. Draco jest przy mnie... mam też Pansy, Notta, Zabiniego. A Tom... — urwała, wypowiadając jego imię z delikatnym drżeniem, którego nie mogła ukryć.
— Tom jest... Tom jest obok.
Barty spojrzał na nią uważnie, jego twarz złagodniała jeszcze bardziej.
— Czyli nie jesteś sama. — To nie było pytanie, to była ulga.
— Nigdy więcej nie będziesz sama, Mianne.
— Tato... — zaczęła spokojnie, ale z tą nutą dumy, której wcześniej nie miała.
— Draco, Pansy, Nott, Zabini... nawet Harry. Wszyscy przyjęli Czarny Znak.
Barty uniósł brwi, przez chwilę patrząc na nią
w milczeniu, a potem jego usta wykrzywił uśmiech.
— Harry Potter... sługa Czarnego Pana. To brzmi jak żart losu.
Mianne skinęła głową, a na jej ustach zarysował się lekki uśmiech.
— Właśnie. To wszystko... jakoś się układa. Jakby każdy element wskakiwał na swoje miejsce. Zostało tylko jedno... — jej głos stwardniał.
— Trzeba zabić Albusa.
Barty pochylił się ku niej, jego oczy błyszczały szaleńczą dumą.
— Widzisz? Czarny Pan miał rację, wybierając ciebie. To ty jesteś sercem tej wojny, Mianne. To ty ją zakończysz.
Dziewczyna spojrzała w ogień, jakby chciała zobaczyć w nim przyszłość.
— I wtedy... wszystko naprawdę się ułoży.
Godzinę później Mianne wyszła z salonu. Riddle Manor było ciche, długie korytarze zdawały się ciągnąć w nieskończoność, a każdy krok jej butów odbijał się echem. Szła powoli, jakby próbując uporządkować myśli po rozmowie z ojcem.
Nagle coś zaszeleściło pod jej nogą. Spojrzała w dół
i dostrzegła pożółkły kawałek pergaminu, którego wcześniej tam nie było. Uniosła brew, schyliła się
i podniosła go ostrożnie.
Na pergaminie pojawiły się słowa, jakby ktoś wypisywał je właśnie teraz atramentem ze światła:
„Mianne. Nadszedł czas. Aby dopełnić swojego losu, musisz złożyć przysięgę. Ale pamiętaj: wybór nie jest prosty. Stoisz między dwiema ścieżkami... Dobrą miłością i Lepszą miłością. Jedna da ci spokój. Druga — potęgę. Ale obie mają cenę. Musisz wybrać czego potrzebujesz w życiu, i postawić dobre karty Na Albusa, musisz udowodnić sobie że jesteś gotowa, i wybrać to co dla Ciebie lepsze."
G.
Litery drżały, jakby płonęły od środka, a potem zgasły, pozostawiając tylko pusty pergamin w jej dłoni.
Mianne stała przez chwilę nieruchomo, czując, jak serce bije jej szybciej. Pergamin był zimny, a jednak wydawało się, że parzy jej palce.
— Dobra miłość... lepsza miłość... — wyszeptała sama do siebie.
Przez jej myśli przetoczyły się obrazy: Draco,
z którym czuła się bezpiecznie i spokojnie. Tom, który pociągał ją ogniem i niebezpieczeństwem.
I gdzieś w tle echo słów ojca: „To ty jesteś sercem tej wojny."
Pergamin rozsypał się w pył, nim zdążyła go schować.
Została tylko cisza... i to jedno pytanie, które rozbrzmiewało w jej głowie jak zaklęcie: co wybierzesz, Mianne?
Mianne poczuła, że ziemia usuwa się jej spod nóg. Pergamin miał rację. Stała właśnie między „dobrą miłością"... a „lepszą miłością".
Jak tam misie?
ВЫ ЧИТАЕТЕ
Promise - Tom Riddle/Draco Malfoy
Подростковая литератураMianne wiedziała, że są granice, których nie wolno przekraczać - a jednak je przekroczyła. Świat czarodziejów od lat szeptał o nim z lękiem: Lord Voldemort, najpotężniejszy i najbardziej przerażający czarnoksiężnik od stuleci. Kiedy ich drogi niespo...
