Cienie i Sojusze

1 0 0
                                        

Jeszcze kilka miesięcy temu Kaia była lojalną częścią Umbry. Wychowana na ulicach, gdzie liczyła się tylko szybkość i siła, szybko dostrzegła w ich strukturach coś, czego zawsze pragnęła – przynależność. Umbra dała jej dom, miejsce w hierarchii i złudzenie bezpieczeństwa. W zamian musiała tylko wykonywać rozkazy.

Najpierw były drobne prace – obserwacja, przenoszenie informacji, ochrona transportów. Potem przyszły zadania trudniejsze, mroczniejsze. Gdy pierwszy raz kazało jej patrzeć, jak ktoś znika na zawsze, zacięła zęby i wmówiła sobie, że tak trzeba. Ale kiedy kolej przyszła na jej przyjaciela z dzieciństwa – człowieka, który nie miał żadnych szans – coś w niej pękło.

Od tamtej chwili zaczęła zbierać dane, kopiować pliki, notować to, czego inni nie dostrzegali. Wiedziała, że ryzykuje wszystkim. Umbra nie wybacza zdrady. Ale milczenie oznaczało współudział.

Teraz stała tu – naprzeciwko Layli, Rayana i Teo – gotowa postawić wszystko na jedną kartę.

Powietrze w opuszczonym magazynie pachniało rdzą i wilgocią. Każdy krok odbijał się echem, a cisza była gęsta jak mgła. Layla czuła, że coś tu nie pasuje – zbyt spokojne, zbyt puste miejsce, jakby ktoś celowo wybrał je na teatr iluzji.

Kaia stała naprzeciwko nich, jej sylwetka szczupła, napięta, gotowa w każdej chwili sięgnąć po ukryty nóż. Oczy miała czujne, przesuwające się między nimi, jakby oceniała, kto pierwszy może stać się zagrożeniem.

– Powiedziałaś, że Cameron nie żyje – zaczęła Layla, głos miała chłodny jak stal. – Ale skąd mamy wiedzieć, że to nie kolejna gra Umbry?

Kaia uniosła podbródek, jakby chciała pokazać, że nie zamierza się kulić.
– Nie mam powodu kłamać. Gdyby Blade naprawdę chciał, żebyście uwierzyli w jego bajki, posłałby wam dowód życia. Nie zrobił tego, prawda?

Teo zmrużył oczy.
– To wciąż niczego nie dowodzi.

Kaia westchnęła, sięgnęła powoli do kieszeni kurtki. Layla napięła mięśnie, gotowa rzucić się do przodu, ale dziewczyna tylko wyjęła niewielki chip danych, kanciasty, poszczerbiony. Położyła go na zardzewiałej beczce między nimi.

– To skopiowane fragmenty systemu Umbry. Jeśli sprawdzicie, zobaczycie, że mówię prawdę. Ich plany... i lista ludzi, których już nie ma. Cameron jest na niej.

Rayan zrobił krok naprzód, ale Layla go zatrzymała dłonią na piersi. Jej palce drżały lekko – nie wiedziała, czy to ze strachu, czy z czegoś innego.

– Dlaczego chcesz im zaszkodzić? – zapytała ostro. – Przecież dla nich pracowałaś.

Kaia zawahała się tylko chwilę.
– Bo Umbra niszczy wszystko, czego dotyka. Widziałam, jak ludzi łamią, jak robią z nich pionki. Nie pozwolę, żeby mnie spotkał ten sam los.

– I co z tego mamy? – wtrącił Teo.

Kaia uniosła spojrzenie.
– Dostęp do ich serca. Bazy, w której trzymają wszystko – dane, pieniądze, ludzi. Jeżeli chcecie uderzyć w Umbrę naprawdę, to tam.

Zapadła cisza, cięższa niż przed chwilą. Layla czuła, jak Rayan patrzy na nią w półmroku. Jego spojrzenie było niepokojąco intensywne, jakby szukał w niej odpowiedzi, której sam się bał.

– Layla... – szepnął, pochylając się lekko. – To wygląda jak samobójstwo.

– Może – odpowiedziała twardo, choć jej serce biło szybciej. – Ale jeśli nie spróbujemy, to oni wygrają.

Ich oczy spotkały się i przez moment cały świat skurczył się tylko do tego spojrzenia. Layla poczuła znajome ciepło, które rozpalało ją od środka, i jednocześnie lodowaty strach – bo wiedziała, że każda sekunda, którą poświęca na niego, wystawia ich wszystkich na ryzyko.

Kaia chrząknęła, jakby celowo przecięła napięcie.
– Musicie zdecydować teraz. Jeśli pójdziecie ze mną, droga prowadzi wprost do piekła. Ale tylko tam znajdziecie sposób, żeby je spalić razem z nimi.

Rayan odwrócił wzrok od Layli, ale jego dłoń musnęła jej palce, ledwo wyczuwalnie. Wystarczyło, żeby adrenalina zmieszała się z czymś, czego nie potrafiła nazwać.

Layla zacisnęła szczęki, spojrzała na Kaię i powiedziała:
– Prowadź.

The lie loopWhere stories live. Discover now