Pov.Harry
Był wieczór, kiedy Fred oznajmił:
– Dziś.
Zsunął mapę Nory na stół i wskazał palcem spiżarnię. – Tam śpi najczęściej. Ron zawsze zostawia tam kromki chleba. Parszywek lubi chleb.
Przez lata znał każdy zakamarek tego domu. Nawet skrzypienie schodów. W nocy, kiedy dom spał, wszedł po cichu do spiżarni z wycelowaną różdżką. Zaklęcie paraliżujące było szybkie. Klatka zamknęła się natychmiast. Szczur zaskrzeczał, poruszył się dziwnie – jakby próbował uciec z własnej skóry – ale zabezpieczenia klatki zareagowały błyskiem.
Pettigrew był nasz.
Wróciliśmy do pokoju. Klatka stała między nami na stole. Czułem, że szczur nas słucha. Nie jak zwierzę. Jak człowiek.
– Trzy dni – powiedział Fred. – Potem Bones się dowie. Ale Harry... jesteś pewien, że nam uwierzy?
Spojrzałem mu w oczy.
– Nie musi wierzyć od razu. Wystarczy, że zobaczy.
Fred skinął głową i położył się na łóżku. Nie zasnął od razu. Ja też nie. Wpatrywałem się w runy na klatce, w światło księżyca za oknem.
Pettigrew siedział w kącie klatki, udając zwykłego gryzonia. Ale jego oczy – drobne, czarne, błyskające inteligencją – nie zdradzały nieświadomości.
On wiedział, że już nie ucieknie.
Zegar tykał szybciej niż zwykle. Każdy dzień był jak strzała – wypuszczona, nie do zawrócenia. Do wyjazdu do Hogwartu zostało trzynaście dni, a ja czułem, że wszystko się spiętrza. Fred też to czuł. Patrzyliśmy na klatkę pod biurkiem jak na bombę z opóźnionym zapłonem.
Parszywek... Nie. Pettigrew.
Nadal wyglądał jak szczur, ale w jego oczach coś się zmieniło. Znałem ten strach. To nie był lęk przed śmiercią. To był lęk przed ujawnieniem.
Fred zajął się zabezpieczeniami klatki. Spędzał nad nią godziny, wzmacniając zaklęcia, poprawiając runy, oblewając ją eliksirami zakłócającymi transmutację. Klatka wyglądała teraz jak artefakt z czasów Merlina – surowa, czarna, z wygrawerowanymi zaklęciami zabezpieczającymi.
Ron zaczął się niepokoić. Wysłał sowę z pytaniem, czy Fred przypadkiem nie zabrał jego szczura. Fred odpowiedział tylko: „Szczury czasem znikają. Niektóre mają powody."
Wszystko przyspieszyło, kiedy przyszła sowa.
Była większa niż zwykłe posłańce i miała pieczęć Ministerstwa Magii. Kiedy rozwinąłem pergamin, moje serce zamarło:
Panie Potter,
W świetle Pana pisma z dnia poprzedniego i statusu jako dziedzica trzech czarodziejskich linii, przyjmuję prośbę o spotkanie.
Trzy dni od dziś. Komnata Pojednania, Gringott. Godzina 9:00 rano.
Proszę przybyć z dowodem i świadkiem. Spotkanie odbędzie się w obecności wyłącznie dwóch wyznaczonych aurorów.
— Amelia Susan Bones
Dyrektor Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów
Fred przeczytał list dwa razy.
– Nie wie, co mamy.
– I lepiej, żeby się dowiedziała dopiero na miejscu.
– Czyli gramy to ostrożnie.
– Ostrożnie i szybko – przytaknąłem.
Kiedy nadeszła cisza nocy, wyjąłem sygnet i księgę rodową, którą przekazał mi Giphook.
Fred otoczył pokój zaklęciami wyciszającymi.
Dotknąłem sygnetem runicznej pieczęci na księdze. Wypowiedziałem słowa przysięgi:
– Veritas Sanguis. Krew prawdziwa. Imię moje: Harry James Potter. Dziedzic trzech linii. Potwierdzam moją wolę i moją pamięć.
Księga drgnęła. Pieczęć rozpadła się na światło. Pergamin sam się przewracał, zapisując imiona, daty, znaki, więzi. Rodzina, której nie znałem – teraz była częścią mnie.
Na moim nadgarstku pojawiła się srebrna runa. Symbol Cadeyrnów. Przylgnęła do skóry jak gorący atrament, ale nie bolało. Przeciwnie – czułem... siłę. Ciężar. Odpowiedzialność.
To już nie była tylko historia. To było dziedzictwo.
Myślałem, że to koniec dnia. Ale kiedy Fred zasnął, a ja zgasiłem świecę, usłyszałem cichy stuk.
Pod drzwiami leżał pergamin. Złożony na czworo. Bez sowy, bez odgłosu kroków.
Na zewnętrznej stronie: herb Cadeyrnów – przekreślony.
W środku, wypalone pismem ciemnym jak popiół:
„Nie budź tego, co zostało uśpione. Nie każde dziedzictwo przynosi chwałę. Magia krwi ma cenę."
Siedziałem w ciemności jeszcze długo. Palce ściskały pergamin, a sygnet pulsował cicho na mojej dłoni.
Nie było już odwrotu. Ani dla mnie. Ani dla niego.
Pettigrew, stłumiony w klatce, oddychał szybko. Jakby i on to czuł.
═════════════════════════════════════════════
Rozdział nieco wcześniej ♥
Szybkie pytanko na koniec rozdziału. Do którego domu powinien trafić Harry podczas przydziału w Hogwarcie? dajcie znać poniżej :D
Gryffindor
Slytherin
Ravenclaw
Hufflepuff
CZYTASZ
Harry Potter Echo Cieni
Fanfiction|Zawieszone| Harry Potter umiera... ale to nie koniec. W miejscu poza czasem czekają na niego zmarli - bliscy, wrogowie... i prawda, która nigdy nie miała wyjść na jaw. Śmierć daje mu wybór: jedna dusza może wrócić z nim do przeszłości. Harry wybier...
