Rozdział 19 - Próba

133 11 0
                                        

Pov.Harry


Dzień zaczął się jak większość ostatnich — bez pośpiechu, bez zegara, bez jasno wyznaczonego celu. A jednak od samego rana czułem ciężar na barkach. I wiedziałem, że Fred czuje to samo.

Byliśmy już za długo w tym miejscu — między życiem a śmiercią, między światem, który znałem, a światem, którego nie potrafiłem zrozumieć. Mimo to... czułem, że koniec tej wędrówki się zbliża.

A może początek czegoś jeszcze trudniejszego?


Poprzedniego wieczoru pytania, które padły, nie dały mi spokoju. Ani Fredowi.

„Czy wszyscy inni zapomną? Czy tylko my wrócimy?"
„A ten zamek – co to za miejsce? Czy to dom Śmierci?"

Rano od razu poszliśmy do niej. Do niej — Śmierci. Nie powiedzieliśmy tego na głos, ale obaj wiedzieliśmy, że to jedyna istota, która zna prawdę. I że jeśli ktokolwiek ma odpowiedzieć, to właśnie ona.

Znaleźliśmy ją na balkonie, z widokiem na nieistniejące morze. Wyglądała inaczej — młodo, złowieszczo pięknie. Jej suknia zmieniała barwę w zależności od tego, jak padało światło. Czerń. Biel. Szarość. Złoto. Czerwień.

Pytania zadaje się wtedy, gdy jest się gotowym na odpowiedź, — powiedziała, nie odwracając się.

Fred westchnął, ale z szacunkiem skłonił głowę.

Nie chcemy... odebrać nikomu nadziei. Ale jeśli tylko my wrócimy... czy to znaczy, że oni zapomną wszystko?

Śmierć długo milczała.

Nie wszystko zostanie zapomniane. Ale czas ma swoje prawa. Kiedy cofnie się bieg rzeki, to co zostało zapisane na wodzie — znika. Lecz to, co zapisano w sercu, zostaje.

A ten zamek? To twoje miejsce? — zapytałem.

W końcu się odwróciła.

To nie mój dom. To miejsce, gdzie dusze mają czas, zanim wybiorąodejść lub wrócić. Dla niektórych jest to rezydencja Śmierci. Dla innychostatnia szansa.

Zamilkła, a potem dodała:

Ale wy... zanim wrócicie, musicie przejść próbę.

Jaką próbę? — Fred się wyprostował.

Śmierć uśmiechnęła się jak ktoś, kto zna zakończenie książki, zanim ją otworzysz.

Nie będzie to walka, jakiej się spodziewacie. Próba to nie potwór, którego można pokonać zaklęciem. To wyzwanie waszej wiary, odwagi i prawdy. Pojawi się w odpowiednim momencie. I nie będziecie mogli jej uniknąć.

Po tych słowach zniknęła. Po prostu rozpłynęła się w powietrzu, pozostawiając nas samych — z pytaniami, odpowiedziami i strachem, który na nowo obudził się w moim brzuchu.


Postanowiłem spędzić resztę dnia z ludźmi, którzy zostali mi dani na ten krótki, bezcenny czas.

Mama była w oranżerii. Śmiała się z czegoś, co powiedział tata. Byli razem – w sposób, którego nigdy nie znałem z dzieciństwa.

Harry! — zawołała i objęła mnie, jakbyśmy widzieli się po raz pierwszy.

Rozmawialiśmy długo. O drobiazgach. O wspomnieniach, których nigdy nie miałem, a które oni opowiadali mi z uśmiechem. Tata nauczył mnie rzucać zaklęcie, którego ponoć używał w Hogwarcie do łapania złotych rybek z jeziora. Głupie. I cudownie bezsensowne.

Później znalazłem Bellatriks, siedzącą samotnie w cieniu krużganku.

Nie pasuję tu, — rzuciła bez powitania.

Może właśnie dlatego powinnaś tu być, — odpowiedziałem, siadając obok.

Zdziwiła się, ale nie uciekła. Przez chwilę rozmawialiśmy o starych czasach, a potem... o tym, co znaczy żałować. I choć nie przyznała się do wszystkiego, zobaczyłem w jej oczach coś nowego. Nie skruchę. Ale zrozumienie.

Cedric pojawił się nieco później, z uśmiechem jak zwykle. Zaproponował mały mecz quidditcha — zaklęcia były zakazane, tylko czysta rywalizacja.

Regulus Black kibicował z boku, choć sam odmówił gry.

Nie każdy potrafi znów być dzieckiem, Potter. Ale dobrze, że ty jeszcze potrafisz.


Wieczorem znów spotkali się Syriusz i Snape. Tym razem nie tylko rozmawiali. Grali w szachy.

Tak. Szachy.

Byli skupieni, ale atmosfera była inna. Bez złośliwości. Bez dawnych urazów.

Zaczynam rozumieć, dlaczego Lily cię szanowała, — powiedział Syriusz bez cienia kpiny.

Snape nie odpowiedział od razu. Przesunął pionka i dopiero po chwili odparł:

A ja zaczynam rozumieć, dlaczego się w tobie zakochała.

Zamarłem.

Ale żaden z nich się nie roześmiał. Patrzyli na siebie z nowym rodzajem szacunku. Z cieniem przeszłości... i światłem przyszłości, której nigdy nie mieli.


Zbliżała się noc, więc Fred i ja jak co wieczór zasiedliśmy z resztą.

Opowiedzieliśmy o rozmowie ze Śmiercią. O próbie. O tym, że niektórzy mogą nie pamiętać. Że może... wszystko to, co teraz istnieje, zostanie wymazane z ich świadomości, ale nie z serca.

Niektórzy przyjęli to spokojnie. Inni – nie.

To niesprawiedliwe — powiedział Remus, ściskając dłoń Tonks. — Żebyśmy tylko my zostali tutaj, jakbyśmy się nie liczyli.

Nie chodzi o liczenie się — odpowiedziałem. — Chodzi o... o drogę. I jej zakończenie.

A może to dopiero początek? — mruknął Regulus.

A ten zamek? — zapytała Tonks. — To naprawdę dom Śmierci?

Fred spojrzał na mnie, a ja tylko pokręciłem głową.

Nie. To coś więcej. To miejsce, gdzie dusze się uczą.

Zamilkliśmy.


Później, kiedy byliśmy już tylko we dwóch, Fred odchrząknął.

Myślisz, że ta próba to będzie coś strasznego?

Nie wiem. Ale mam złe przeczucia.

Ja też. Ale wiesz co?

Hm?

Cokolwiek nas czeka... będziemy razem.

Spojrzałem na niego. Nie jak na zmarłego brata mojego najlepszego przyjaciela. Ale jak na kogoś, kto stał się moim bratem.

I wtedy to poczułem.

Coś się zbliżało.

Nie w ścianach. Nie w powietrzu. W nas samych.

Harry Potter Echo CieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz