Rozdział 12 - Cienie i Cisze

143 14 1
                                        

Pov.Harry

Obudziłem się bez dźwięku dzwonów, bez narzucającego się światła zaklęć. Po raz pierwszy od dawna — cisza. Dzień wolny. Ale wiedziałem, że to nie będzie odpoczynek. Nie dla mnie. Czułem, jak wszystko, czego się dowiedzieliśmy przez ostatnie dni, obraca się w głowie, jakby czekało na swoje miejsce w układance.

Fred kręcił się po pokoju w swoim rozciągniętym swetrze, nucąc coś pod nosem. Na jego twarzy malował się lekki spokój, ale znałem go na tyle dobrze, żeby zauważyć: też miał pytania. Za dużo pytań.

Postanowiłem, że ten dzień poświęcimy rozmowom. Potrzebowaliśmy zrozumieć nie tylko, czego się uczymy — ale także kto nas tego uczy. Kim są ci mentorzy poza lekcjami?

Najpierw Rowena — samotna, spokojna, zajęta porządkowaniem starożytnych ksiąg. Znaleźliśmy ją w bibliotece, gdzie powietrze pachniało kurzem i starym pergaminem.

— Czy nie przeszkadzamy? — zapytałem niepewnie.

— Nie — odpowiedziała z uśmiechem, nie podnosząc głowy znad księgi. — Rzadko kto pyta, kim jestem, a nie czego uczę.

Zasiedliśmy z nią przy okrągłym stole, a ona mówiła. O tym, jak magia była kiedyś śpiewem i symbolem. Jak runy powstawały z krzyku burzy i łez zmarłych. O swojej młodości, przyjaźni z Godrykiem, ale też bólu zdrady Salazara.

Później dołączył Godryk. Przyniósł herbatę, parzoną po mugolsku, i rzucił tylko:

— Nic nie pokazuje odwagi bardziej niż pytania zadane w milczeniu.

Ich rozmowa stała się swoistym tańcem wspomnień. Fred był zauroczony, a ja... zrozumiałem, jak bardzo magia przeszłości to coś więcej niż zaklęcia. To ludzie.

W ogrodzie natknęliśmy się na Syriusza i Severusa. Siedzieli naprzeciwko siebie na starych kamieniach, z filiżankami w dłoniach. I... rozmawiali. Nie kłócili się. Nie przerzucali obelgami.

Podszedłem ostrożnie, słysząc tylko fragment:

— Może i nienawidziliśmy się przez pół życia, ale nie zmienia to faktu, że obaj kochaliśmy tę samą kobietę — powiedział Snape cicho.

Syriusz skrzywił się. — I obaj byliśmy zbyt uparci, by ją uratować.

Milczeli przez chwilę. Potem Snape podniósł wzrok na mnie i rzucił:

— Potter, nie myśl, że wszystko da się naprawić. Ale coś zawsze można odbudować. Kamień po kamieniu.

Syriusz przytaknął bez słowa.

Nie sądzę, żeby kiedykolwiek zostali przyjaciółmi, ale po raz pierwszy widziałem w nich... ludzi, nie cienie przeszłości.

Nie mogłem już dłużej zwlekać. Poszedłem sam. Komnata Śmierci była pusta, chłodna. Ciemna mgła snuła się pod sufitem. Postać czekała.

— Chcę znać prawdę o Nagini — zacząłem ostro.

Śmierć odwróciła się powoli, jej głos był spokojny, lecz przenikliwy:

Tylko ten, kto zna kształt kłamstwa, może rozpoznać prawdę.

— Proszę... — wyszeptałem. — Czy ona była złem?

Nie była złem. Ale została jego naczyniem. A kto wypełnił to naczynie?

Zamilkłem.

Śmierć dodała cicho:

Dumbledore... znał więcej, niż przyznał. Zataił, nie zdradził, nie ochronił.

Zamarłem. — Co to znaczy?

Prawda czeka w jego wspomnieniach. Ale pytanie brzmi: czy naprawdę chcesz je poznać?

Zamilkłem.

Śmierć spojrzała mi w oczy. — Wybór będzie twój. Ale pamiętaj: czasem prawda niszczy tych, którzy są jej najbliżej.

Po powrocie do wspólnej sali zebraliśmy się razem: ja, Fred,Tonks, Regulus, Neville, Lily i James.

Opowiadaliśmy o dniach, o nauczycielach, o lekcjach.

Tonks: — Morgana jest przerażająca, ale... coś we mnie się przy niej otwiera. Może to niepokój?

Regulus, z cieniem w oczach: — Antioch był... surowy. Ale prawdziwy. Powiedział mi, że śmierć nie jest końcem. I pierwszy raz mu uwierzyłem.

James i Lily pytali o Salazara. Fred opowiedział o miksturach i wężach. Lily wyglądała na poruszoną, James był wyraźnie spięty. Ale słuchali.

— To wszystko... to nie tylko nauka, prawda? — zapytała Lily. — To przemiana.

— Tak — odpowiedziałem. — I nie wszyscy przetrwają ją bez ran.

Siedzieliśmy z Fredem na balkonie, obserwując rozgwieżdżone niebo. Mgła z dolin wiła się jak duchy w tańcu.

— Czasem czuję się, jakbym uczył się o sobie bardziej niż o magii — powiedział Fred.

— Ja też — przyznałem. — Każda lekcja to nie tylko zaklęcie. To pytanie: kim jesteś? I... czy naprawdę chcesz się dowiedzieć?

— A chcesz?

Spojrzałem w gwiazdy. — Jeszcze nie wiem. Ale wiem, że muszę.

— I że nie jesteś sam.

Uśmiechnąłem się. — I że jesteś gadułą.

Fred przewrócił oczami. — Wiesz, że jestem twoim ulubionym przyjacielem.

— Po mnie — poprawiłem z uśmiechem.

A potem... siedzieliśmy w milczeniu. I po raz pierwszy od dawna... nie czułem strachu.

Harry Potter Echo CieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz