Pov.Harry
Obudziłem się bez dźwięku dzwonów, bez narzucającego się światła zaklęć. Po raz pierwszy od dawna — cisza. Dzień wolny. Ale wiedziałem, że to nie będzie odpoczynek. Nie dla mnie. Czułem, jak wszystko, czego się dowiedzieliśmy przez ostatnie dni, obraca się w głowie, jakby czekało na swoje miejsce w układance.
Fred kręcił się po pokoju w swoim rozciągniętym swetrze, nucąc coś pod nosem. Na jego twarzy malował się lekki spokój, ale znałem go na tyle dobrze, żeby zauważyć: też miał pytania. Za dużo pytań.
Postanowiłem, że ten dzień poświęcimy rozmowom. Potrzebowaliśmy zrozumieć nie tylko, czego się uczymy — ale także kto nas tego uczy. Kim są ci mentorzy poza lekcjami?
Najpierw Rowena — samotna, spokojna, zajęta porządkowaniem starożytnych ksiąg. Znaleźliśmy ją w bibliotece, gdzie powietrze pachniało kurzem i starym pergaminem.
— Czy nie przeszkadzamy? — zapytałem niepewnie.
— Nie — odpowiedziała z uśmiechem, nie podnosząc głowy znad księgi. — Rzadko kto pyta, kim jestem, a nie czego uczę.
Zasiedliśmy z nią przy okrągłym stole, a ona mówiła. O tym, jak magia była kiedyś śpiewem i symbolem. Jak runy powstawały z krzyku burzy i łez zmarłych. O swojej młodości, przyjaźni z Godrykiem, ale też bólu zdrady Salazara.
Później dołączył Godryk. Przyniósł herbatę, parzoną po mugolsku, i rzucił tylko:
— Nic nie pokazuje odwagi bardziej niż pytania zadane w milczeniu.
Ich rozmowa stała się swoistym tańcem wspomnień. Fred był zauroczony, a ja... zrozumiałem, jak bardzo magia przeszłości to coś więcej niż zaklęcia. To ludzie.
W ogrodzie natknęliśmy się na Syriusza i Severusa. Siedzieli naprzeciwko siebie na starych kamieniach, z filiżankami w dłoniach. I... rozmawiali. Nie kłócili się. Nie przerzucali obelgami.
Podszedłem ostrożnie, słysząc tylko fragment:
— Może i nienawidziliśmy się przez pół życia, ale nie zmienia to faktu, że obaj kochaliśmy tę samą kobietę — powiedział Snape cicho.
Syriusz skrzywił się. — I obaj byliśmy zbyt uparci, by ją uratować.
Milczeli przez chwilę. Potem Snape podniósł wzrok na mnie i rzucił:
— Potter, nie myśl, że wszystko da się naprawić. Ale coś zawsze można odbudować. Kamień po kamieniu.
Syriusz przytaknął bez słowa.
Nie sądzę, żeby kiedykolwiek zostali przyjaciółmi, ale po raz pierwszy widziałem w nich... ludzi, nie cienie przeszłości.
Nie mogłem już dłużej zwlekać. Poszedłem sam. Komnata Śmierci była pusta, chłodna. Ciemna mgła snuła się pod sufitem. Postać czekała.
— Chcę znać prawdę o Nagini — zacząłem ostro.
Śmierć odwróciła się powoli, jej głos był spokojny, lecz przenikliwy:
— Tylko ten, kto zna kształt kłamstwa, może rozpoznać prawdę.
— Proszę... — wyszeptałem. — Czy ona była złem?
— Nie była złem. Ale została jego naczyniem. A kto wypełnił to naczynie?
Zamilkłem.
Śmierć dodała cicho:
— Dumbledore... znał więcej, niż przyznał. Zataił, nie zdradził, nie ochronił.
Zamarłem. — Co to znaczy?
— Prawda czeka w jego wspomnieniach. Ale pytanie brzmi: czy naprawdę chcesz je poznać?
Zamilkłem.
Śmierć spojrzała mi w oczy. — Wybór będzie twój. Ale pamiętaj: czasem prawda niszczy tych, którzy są jej najbliżej.
Po powrocie do wspólnej sali zebraliśmy się razem: ja, Fred,Tonks, Regulus, Neville, Lily i James.
Opowiadaliśmy o dniach, o nauczycielach, o lekcjach.
Tonks: — Morgana jest przerażająca, ale... coś we mnie się przy niej otwiera. Może to niepokój?
Regulus, z cieniem w oczach: — Antioch był... surowy. Ale prawdziwy. Powiedział mi, że śmierć nie jest końcem. I pierwszy raz mu uwierzyłem.
James i Lily pytali o Salazara. Fred opowiedział o miksturach i wężach. Lily wyglądała na poruszoną, James był wyraźnie spięty. Ale słuchali.
— To wszystko... to nie tylko nauka, prawda? — zapytała Lily. — To przemiana.
— Tak — odpowiedziałem. — I nie wszyscy przetrwają ją bez ran.
Siedzieliśmy z Fredem na balkonie, obserwując rozgwieżdżone niebo. Mgła z dolin wiła się jak duchy w tańcu.
— Czasem czuję się, jakbym uczył się o sobie bardziej niż o magii — powiedział Fred.
— Ja też — przyznałem. — Każda lekcja to nie tylko zaklęcie. To pytanie: kim jesteś? I... czy naprawdę chcesz się dowiedzieć?
— A chcesz?
Spojrzałem w gwiazdy. — Jeszcze nie wiem. Ale wiem, że muszę.
— I że nie jesteś sam.
Uśmiechnąłem się. — I że jesteś gadułą.
Fred przewrócił oczami. — Wiesz, że jestem twoim ulubionym przyjacielem.
— Po mnie — poprawiłem z uśmiechem.
A potem... siedzieliśmy w milczeniu. I po raz pierwszy od dawna... nie czułem strachu.
CZYTASZ
Harry Potter Echo Cieni
Fanfiction|Zawieszone| Harry Potter umiera... ale to nie koniec. W miejscu poza czasem czekają na niego zmarli - bliscy, wrogowie... i prawda, która nigdy nie miała wyjść na jaw. Śmierć daje mu wybór: jedna dusza może wrócić z nim do przeszłości. Harry wybier...
