Pov.Harry
Z każdą kolejną lekcją coś się we mnie zmieniało. Przestawałem być biernym uczniem, który przyjmuje to, co mu dają. Zaczynałem zadawać pytania. Nie tylko nauczycielom – sobie też.
Merlin uczył ciszy – takiej, która nie jest pustką, ale siłą. To był rodzaj nauki, którego nigdy wcześniej nie doświadczyłem. On nie tłumaczył – stawiał cię przed żywiołem i pozwalał ci się z nim zmierzyć. A jeśli się sparzyłeś, to znaczyło, że nie byłeś gotowy.
Galiena była jak zaklęcie zamknięte w ciele – niepokojąca, ale piękna. Jej magia miała rytm, miała sens. A jednak – miała też swoją cenę. Magia krwi to coś, o czym w Hogwarcie nie mówiło się głośno. Tutaj była pierwszą rzeczą, jakiej nas uczono.
Fred wydawał się zachwycony. Ja... byłem ostrożny. Ale nie uciekałem. Nie teraz.
Dziś mieliśmy zajęcia z Althoranem i Roweną. Dwie zupełnie różne siły. Jedna – ciemność, druga – maska światła.
I obie mnie przerażały na swój sposób.
Sala Althorana była chłodna i pozbawiona ozdób. Na środku wisiał ogromny czarny kryształ, a wokół niego – pierścienie symboli wyryte w kamieniu.
Althoran nie przypominał człowieka. Jego oczy były zbyt stare, zbyt pełne wiedzy, by należały do istoty śmiertelnej. Ale mówił powoli, z dbałością o każde słowo.
— Magia cienia nie jest złem. Jest odpowiedzią — powiedział, wpatrując się we mnie. — Jeśli boisz się własnego cienia, boisz się siebie.
Rozpoczęliśmy od nauki odczytywania energii z przedmiotów – krwi, kości, popiołu. Każdy z nas dostał srebrny sztylet i niewielką fiolkę z własną krwią.
— To nie magia, która wybacza błędy — mówił, przechodząc między nami. — Ale to magia, która ratuje tych, którzy nie mają już nic.
Następnie pokazał nam podstawy Magii Cieni – cieniste linie, które można było przywołać na własne dłonie, by pochłonęły światło. Kiedy udało mi się to zrobić, coś we mnie zadrżało. Jakbym przez chwilę istniał równolegle – tu i gdzieś dalej.
Na końcu tylko wspomniał o nekromancji. Pokazał rytualny krąg, kilka starożytnych słów – ale bez praktyki. Jeszcze nie teraz.
Fred był blady.
— No dobra... to było najbardziej niepokojące zajęcia, jakie miałem w życiu — wyszeptał.
A ja nie mogłem się z nim nie zgodzić. Ale też... nie mogłem przestać myśleć o tym, jak bardzo te lekcje były prawdziwe.
Komnata Roweny była luksusowa. Aż nazbyt. Lśniące lustra, dywany, złote detale. I cisza – niepokojąco uprzejma.
Rowena przywitała nas z delikatnym uśmiechem, ale w jej oczach była stal.
— Uprzejmość to miecz. I pancerz. Nauczę was, jak jej używać — oznajmiła.
Zaczęliśmy od "Maski czystej krwi". Musieliśmy stać przed lustrem, próbując ukryć wszystkie emocje. Fred miał z tym kłopot – jego twarz zawsze wszystko zdradzała.
— Twój uśmiech to zdrada, panie Weasley — powiedziała. — Popraw się.
Mnie poszło lepiej. Może dlatego, że od lat ukrywałem strach. Rowena zauważyła to, ale nie skomentowała.
Potem były lekcje języka gestów, tonu, spojrzenia. Dowiedzieliśmy się, jak "milczeć politycznie", jak "mówić bez słów", jak "przeprosić bez winy".
A potem zaczęła się polityka.
— Władza nie jest tym, co dają ci inni. To to, co sam od nich odbierasz. I jak sprawisz, że będą ci za to dziękować.
Jej wykład był hipnotyzujący. Zrozumiałem więcej niż chciałem. Że polityka to nie tylko ministrowie i prawo – to też kłamstwo, spojrzenie, dotyk, obecność. I czasem cisza.
Rowena na końcu zajrzała mi prosto w oczy.
— Panie Potter. Pan już wie, jak działa polityka. Po prostu jeszcze pan tego nie nazwał.
Tego wieczoru cała nasza grupa zebrała się w głównym salonie. Na razie tylko my – uczniowie, dawni nauczyciele, osoby z przeszłości, które teraz były kimś więcej.
— I jak było u Althorana? — zapytał Syriusz, opierając się o fotel.
— Mrocznie — przyznał Fred. — Ale cholernie pouczająco.
— Pokazał wam coś z nekromancji? — spytał Moody z wyraźnym niepokojem.
— Na razie tylko teorię — odparłem. — Ale to... działa. Nie tak, jak myślałem. To nie chodzi o wskrzeszanie trupów. Chodzi o pamięć. O echo.
— To wciąż niebezpieczne — mruknęła Tonks. — Magia krwi, cienie, nekromancja... to może was pochłonąć.
— A może uratować — powiedział cicho Bartemiusz. Wszyscy spojrzeli na niego.
— Rowena? — spytała Lili, zmieniając temat.
— Jest... jak polityka. Chłodna, piękna i niebezpieczna — powiedział Fred. — Ale też fascynująca.
— Przypomina mi Bellatriks — mruknął Syriusz. — Tylko mądrzejszą.
Rozmawialiśmy długo. Każdy miał coś do powiedzenia. Nawet ci, którzy wcześniej milczeli, teraz słuchali uważnie. A niektórzy, jak Moody czy Tonks, byli coraz bardziej zaniepokojeni.
Wieczorem spotkałem Nagini na korytarzu. Leżała zwinięta na parapecie, wpatrzona w ciemność za oknem.
— Zmieniasz się, Harry Potterze — powiedziała, nie odwracając głowy.
— Czy to dobrze, czy źle?
— To... nieuniknione. — Jej język wysunął się powoli. — Pamiętaj tylko, że cień nie zawsze jest twoim wrogiem. Czasem jest tobie wierniejszy niż światło.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Jej słowa miały sens, ale jeszcze nie znałem ich ceny.
Zaraz potem spotkałem Riddle'a – siedział w kącie biblioteki, czytając jakiś starożytny wolumin.
— Cieszysz się z lekcji u Althorana? — spytał bez podnoszenia wzroku.
— Nie jestem pewien.
Uśmiechnął się krzywo.
— Magia cienia nie wymaga pewności. Wymaga decyzji.
Spojrzał na mnie. Tym razem bez wyższości. Bez gniewu.
— Uważaj na Rowenę. Jest piękniejsza niż się wydaje. I bardziej niebezpieczna niż myślisz.
Siedzieliśmy przy oknie w naszej komnacie, nogi zwieszone na zewnątrz. Księżyc był w pełni.
— Co myślisz? — spytałem cicho.
Fred westchnął.
— Myślę... że powinniśmy dostać dyplom już za to, że jeszcze nie oszaleliśmy.
Zaśmiałem się. Półgłosem.
— Rowena mnie przeraża. Ale chyba właśnie dlatego jej ufam.
— A Althoran?
Zamilkłem na chwilę.
— On wie rzeczy, których nie powinien nikt wiedzieć. Ale... nie czuję, żeby chciał nas skrzywdzić.
Fred skinął głową.
— To najbardziej pokręcona szkoła na świecie.
— Ale chyba właśnie takiej teraz potrzebujemy.
I przez chwilę... po raz pierwszy od dawna... poczułem, że jesteśmy gotowi.
Na coś większego.
CZYTASZ
Harry Potter Echo Cieni
Fanfiction|Zawieszone| Harry Potter umiera... ale to nie koniec. W miejscu poza czasem czekają na niego zmarli - bliscy, wrogowie... i prawda, która nigdy nie miała wyjść na jaw. Śmierć daje mu wybór: jedna dusza może wrócić z nim do przeszłości. Harry wybier...
