Rozdział 4 - Echo dawnych twarzy

248 15 0
                                        


Nie mogłem spać. Choć... może to złe określenie. Czy dusza w Zaświatach może w ogóle spać? Czy sen jest tu potrzebny? Wszystko wydawało się jednocześnie nierealne i zbyt prawdziwe. Oparłem się plecami o chłodną, kamienną ścianę i patrzyłem, jak grupy zebranych osób rozmawiają. Głosy odbijały się od sklepienia jak szeptane czary.

Fred siedział niedaleko mnie, obracając w palcach jakiś stary kamień, jakby miał nadzieję, że wyczyta z niego przyszłość.

— Myślisz, że to naprawdę będzie... Merlin? — zapytał mnie, przerywając ciszę.

Zanim zdążyłem odpowiedzieć, do naszej rozmowy dołączył Syriusz, który właśnie przysłuchiwał się jakiejś gorącej dyskusji w rogu pomieszczenia.

— Słyszałem już o Merlinie, Morganie, nawet Salazarze Slytherinie. Snape z kolei obstawia, że to ktoś nieznany, jakiś "zakazany" mag. — Syriusz wzruszył ramionami i usiadł obok nas. — Ale jeśli mnie pytacie, to obstawiałbym kogoś bardziej... nieoczywistego.

— Na przykład? — Fred uniósł brew.

— Kiedyś w bibliotece rodu Blacków czytałem o wiedźmie o imieniu Aestra Cienista. Podobno kontrolowała żywioły i potrafiła użyć magii krwi, by otwierać portale między światami. Nie była dobra. Ale była skuteczna.

— Czy to znaczy, że będzie nauczać nas ktoś... zły? — zapytałem, czując ciężar tego słowa.

— Nie każdy, kto zna czarną magię, jest zły — odezwał się niespodziewanie Remus, który podszedł, słysząc nasze słowa. — Niektóre dziedziny magii po prostu są zbyt potężne, by nieść je lekko. Uczyliśmy się tego za młodu, ale ignorowaliśmy. Dziś wiem lepiej.

Niedaleko Moody rozmawiał z Regulusem. Ich sylwetki wydawały się skrajnie różne — stary, poharatany auror i młody, wycofany były śmierciożerca. A jednak ich głosy były ciche i skupione.

Postanowiłem do nich podejść.

— Moody? Regulus? — zagadnąłem niepewnie. Obaj spojrzeli na mnie prawie równocześnie.

— Potter — warknął Moody. — Czego chcesz?

— Chciałem porozmawiać. O tym wszystkim. Treningu, nauczycielach, o... o tym, co się dzieje.

Regulus skinął lekko głową.

— Jeśli naprawdę będziesz się uczył tego wszystkiego... miej się na baczności, Harry. Czarna magia nie wybacza błędów.

— Dlatego potrzebuję każdej rady — odparłem, patrząc teraz na Moody'ego. — Nawet twojej.

Ten parsknął.

— Uważaj, chłopcze. Nie wszystko, czego się nauczysz, będzie można potem cofnąć. Ale... dobrze, że pytasz. Widziałem kiedyś pergamin z imieniem Thorne z Azkabanu. Był towarzyszem Salazara. Jeśli istnieje choć cień szansy, że to on was będzie szkolił, lepiej przygotuj się na torturę duszy.

Regulus milczał chwilę, po czym powiedział cicho:

— A jeśli to nie oni? Może to ktoś, kto nie był z naszej historii, ale z historii Śmierci?

Zacząłem krążyć między przyjaciółmi, jakbym sam szukał odpowiedzi, która pozwoliłaby mi oddychać spokojnie. Odnalazłem Bartemiusza Croucha Juniora, który siedział samotnie, obserwując wszystko z nieskrywaną fascynacją.

— Crouch — zacząłem.

Podniósł głowę i spojrzał na mnie z błyskiem czegoś, co wyglądało jak... szacunek?

— Harry Potter. Cóż za ironia. Chcesz rozmowy?

— Tak. O tym miejscu. O nauczycielach. Masz swoje teorie?

— Hah. Oczywiście. — Jego uśmiech był niepokojący. — Wiem, że Śmierć nie wybiera zwykłych pionków. Spodziewam się kogoś, kto złamał świat, a potem go złożył. Może Asmodaeus, alchemik, który stworzył ogień, który żył. A może ktoś, kto żył w cieniu samej Śmierci?

— I ty nie masz z tym problemu? Uczyłbyś się tego?

Bartemiusz nachylił się ku mnie.

— Nie chodzi o to, czy coś jest złe... tylko czy jesteś w stanie to zrozumieć i kontrolować. A tego chcesz się nauczyć, prawda?

Nie wiem, co mnie wtedy popchnęło, ale podszedłem do Toma Riddle'a. Stał sam, nieco z boku. Niektórzy wciąż patrzyli na niego z nienawiścią. Ja... nie wiedziałem, co czułem.

— Tom — powiedziałem, ostrożnie. — Czy ty masz swoje podejrzenia, kto nas może trenować?

Spojrzał na mnie chłodno, ale nie z wrogością.

— Śmierć wybiera tych, którzy znają ją najlepiej. Nie sądzisz chyba, że ci święci nauczyciele z Hogwartu nadawaliby się na mentorów dla Ciebie, Potterze?

— Nie próbuję cię sprowokować. Chcę tylko zrozumieć, co nas czeka.

Przez chwilę milczał.

— Jeśli rzeczywiście jesteś Mistrzem Śmierci... to ci, którzy przyjdą, będą służyć Tobie. Ale pamiętaj — uczniowie często przypominają swoich mistrzów. Bądź gotów zapłacić cenę.


Wtedy zobaczyłem ją. Znowu.

Tajemnicza kobieta. Stała samotnie, jakby czekała, aż ktoś się do niej zbliży. Nie mogłem dłużej ignorować jej obecności. Podszedłem.

— Kim jesteś?

Uśmiechnęła się lekko, ale nieco melancholijnie.

— Nagini. Całe imię to... Nagini Gaunt.

To nazwisko uderzyło mnie jak cios. Gaunt? Rodzina Voldemorta?

— Jesteś jego siostrą?

— W pewnym sensie. Ale nie pytaj więcej. Jeszcze ci nie ufam.

— W porządku. — Przełknąłem ślinę. — Ale... dlaczego tu jesteś? Nie wygląda na to, żebyś była jedną z nas. Nie przypominam sobie cię z żadnej bitwy. Nikt cię nie rozpoznaje.

— Och, rozpoznają. Każdy tu widział mnie co najmniej raz. Tylko nie w tej formie.

Poczułem chłód na karku.

— Nie jesteś śmierciożercą?

— Nie. Ale byłam... blisko. Wystarczająco blisko, by znać ich twarze i sekrety.

— Więc... dlaczego byłaś z nimi?

— Moje powody nie są twoje, Harry Potterze. Nie jeszcze. Może, kiedy przestaniesz patrzeć na świat jak Dumbledore, odpowiem na więcej.

Odchodząc, nie mogłem przestać myśleć o jej słowach.

Nagini Gaunt. Każdy ją widział. Ale nie w tej formie.

Wróciłem do Freda. I do kilku innych.

— Co sądzicie o tej Nagini? Twierdzi, że każdy z nas ją widział wcześniej. Ale nikt jej nie rozpoznaje.

Fred zamyślił się.

— Może to jakaś metamorfomag? Albo iluzja?

— Albo... — odezwał się Syriusz — to naprawdę ktoś, kto był z nami cały czas. Tylko że nie jako "ktoś", a jako "coś".

Regulus uniósł brew.

— Wąż.

Syriusz kiwnął głową powoli.

— Voldemort zawsze miał przy sobie tego węża. Węża, który był... dziwnie inteligentny. Zawsze podejrzewałem, że to coś więcej.

Zrobiło mi się zimno.

— Jeśli to prawda... to chyba właśnie zacząłem rozumieć, dlaczego nie mówi wszystkiego.

Ciąg dalszy miał nadejść wkrótce. Ale już teraz wiedziałem — prawda była głębsza, mroczniejsza i boleśniejsza, niż sądziłem.

Harry Potter Echo CieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz