ROZDZIAŁ I - ZAPROSZENIE OD ŚMIERCI

442 20 0
                                        

Pov.Harry

Zginąłem.

To pierwsza myśl, jaką mam, gdy budzę się w czymś, co przypomina czarny marmurowy hol — ogromny, bez okien, a jednak zalany światłem, które nie ma źródła.

Oddycham. Albo... myślę, że oddycham. Ciało mam lekkie, ale każdy krok dudni echem po posadzce jak uderzenie różdżki o metal.

I wtedy ich widzę.

Fred.

Zgredek.

Syriusz.

Lupin. Tonks. Cedrik. Moi rodzice. Moody. Nawet Snape.

Patrzą na mnie. Jedni z ciepłem. Inni z bólem. Snape – jakby widział mnie po raz pierwszy naprawdę.

Ale zanim zdążę coś powiedzieć, czuję dreszcz — i słyszę oddech. Obcy. Nieprzyjemnie znajomy.

Odwracam się.

Na drugim końcu sali... Tom Riddle. Voldemort. Młodszy, przystojniejszy, ale z tym samym cieniem w oczach. Obok niego: Pettigrew. Barty Crouch Jr. Regulus Black. I Bellatriks. Tańczy palcami po swoim ramieniu jakby nadal czuła różdżkę.

I jeszcze ktoś... kobieta. Młoda. Z dzikimi, ciemnymi oczami i aurą, która pachnie jak zaklęcie niedokończone. Obserwuje mnie z ukosa. Jest... niepokojąco znajoma. Ale jej nie znam.

Cisza.

Potem — eksplozja słów.

„Co ty tutaj robisz, Potflek?" — wypluwa Bellatriks.

„Zabili mnie, geniuszu." — warczę.

Z drugiej strony Syriusz podchodzi do niej. — „Uważaj na język, Lestrange. "

Barty Crouch Jr. chichocze. — „Czyżbyśmy wszyscy trafili do tej samej klatki?"

Regulus patrzy w ziemię. Nie wtrąca się.

Kłótnia wybucha. Pettigrew wrzeszczy. Fred rzuca się na niego z pięściami. Lupin odciąga Freda. Snape rzuca coś w stronę Syriusza. Lily i James wchodzą między nich.

Wtedy wszystko zamiera.

Kroki.

Cisza. Nie taka zwykła. Ta jest... całkowita. Ciężka.

Z mroku wychodzi istota. Wysoka. Ubrana w płaszcz utkany z mgły. Twarz — żadna. Lub może każda. Czaszka i cień.

Śmierć.

„Wystarczy." — mówi. Ale głos nie rozchodzi się dźwiękiem. Przenika duszę.

Wszyscy milkną. Nawet Voldemort.

Śmierć unosi rękę. W środku sali pojawia się wir światła.

„Zanim podejmiecie decyzje, musicie zobaczyć prawdę. Prawdziwe oblicze tej wojny. Tej manipulacji."

„O jakiej decyzji mówisz?" — pytam. Ale odpowiedzi nie ma. Wir pochłania nas.

Śmierć unosi dłoń, a powietrze w mrocznej sali znów gęstnieje. Zawirowania srebrnej magii tworzą wokół nich przestrzeń przypominającą myślodsiewnię. Zebrani bohaterowie stają w ciszy, wpatrzeni w scenę, która właśnie zaczyna się odtwarzać. Głos Śmierci rozbrzmiewa jak szept niesionego wiatrem krzyku:

„Zło nie zawsze rodzi się z wyboru. Czasem to wynik... precyzyjnie przygotowanego planu."

Gabinet dyrektora Hogwartu, rok 1944

Harry Potter Echo CieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz