Prolog 2

973 81 25
                                        

The Fray – How to save a life

Emily

Zawsze powinnam ufać swojemu instynktowi. Tym razem pozwoliłam się rozproszyć, a cenę za to będę płacić do końca życia.

Wykonuje ostatnie pchnięcie i tężeje, a ja w duchu dziękuję, że w końcu to się skończyło. Mam jeszcze wiele rzeczy do zrobienia przed jutrzejszymi zawodami. Uśmiecham się sztucznie, nie chcąc sprawić mu przykrości.

    - Podobało ci się? – Sapie. I może jestem okropną osobą, ale potakuję, odgarniając przy tym kosmyk jego włosów, który opadł mu na oczy.

    - Tak, byłeś niesamowity. – Składam delikatny pocałunek na jego ustach.

Nie wiem jak to się stało, że ktoś kogo kiedyś uważałam za swojego wroga zagościł w mojej sypialni., Dean tyle razy kręcił się koło mnie na zawodach, aż w końcu zaczął jeździć w stadninie niedaleko mojego rancza, że postanowiliśmy spróbować i sprawdzić, czy to nas dokądś doprowadzi. I o ile na temat koni mogłam z nim rozmawiać godzinami, o tyle seks nie przynosił mi żadnej frajdy.

Ale hej, nie można mieć w życiu wszystkiego.

Zyskałam sprzymierzeńca, kogoś, kto dopingował mnie i motywował, żebym kolejne postawione przez siebie poprzeczki pokonywała z wysoko uniesioną głową. To i tak więcej niż niektórzy mieli. Z czasem wkradło się między nami przyzwyczajenie, za co tez nie mogłam obwiniać nikogo poza sobą, ale wydaje się, że Dean nie narzekał.

     -Wstawaj! – Szturcham go. – Musze wziąć prysznic i iść na trening z Siblis. – zakładam szlafrok. – Dzisiaj rano zachowywała się dziwnie, zupełnie jak nie ona. – Mówię ciszej. – Nie wiem czy coś jej nie dolega. – Dean drapie się po głowie patrząc wszędzie byle nie na mnie.

    -Może jest wykończona tak jak ty? – Pyta, a ja mam ochotę parsknąć śmiechem na niedorzeczność tych słów.

    -Żadna z nas nie zna tego słowa. – Kręcę głową. – Kiedy będziesz wychodził, postaraj się nie rzucać w oczy. Ojciec nie powinien cię zobaczyć. – Zanim dojdę do łazienki, jego silne ramiona oplatają mnie w pasie.

    - Nadal mam się skradać? Masz dziewiętnaście lat. Jak długo jeszcze zamierzasz udawać przed ojcem, że nie interesują cię chłopacy? – mruczy.

    -Ale mnie nie interesują chłopacy, nie musze przed nikim niczego udawać – patrzę na niego.

    -Auć.

    -Wiesz co mam na myśli – Odwracam się w jego ramionach. – Opowiadałam ci jaki jest mój tato, nie ważne kim jesteś, on i tak cię nie zaakceptuje – Uśmiecham się smutno. – Chyba, że mógłbyś coś wnieść na ranczo.

    -Mogę wnieść swoje dwie dłonie – Kręci nimi na dowód swoich słów. – Na pewno by to docenił. – Tego akurat jestem pewna.

    -Dean, możemy porozmawiać na ten temat, kiedy indziej? Przecież my nawet nie jesteśmy w związku. Po prostu spotkamy się kiedy mamy chwilę i świetnie się bawimy, a teraz – zerkam na zegarek. - Nie mam czasu na cały ten melodramat. Naprawdę mi się spieszy.

    -Jasne, cokolwiek powiesz. – Odwraca się i zbiera swoje rzeczy z podłogi. – Połamania kopyt jutro. – rzuca na odchodnym nie patrząc już na mnie.

Może za ostro go potraktowałam, ale nie mogę pozwolić, żeby mój ojciec go poznał. Wtedy nie miałabym już żadnych szans, żeby poświęcał mi swoją uwagę. Wszystko skupiłby na Deanie, który mógłby mu pomóc na ranczu i przede wszystkim nie przypominałby mu o zmarłej żonie, tak jak ja. A ja nie miałam odwagi powiedzieć tacie, że to tylko pieprzenie, że nie musi rezerwować już sali weselnej. Dean od zawsze miał mały kompleks, a brak jakiejkolwiek wygranej mocno się na nim odcisnął. Z biegiem lat stał się lepszy, ale nigdy nie zrzucił mnie z podium. W swoich dobrych momentach był drugi i chyba nie do końca potrafi się z tym pogodzić.

Everything I left behind Where stories live. Discover now