Rozdział 28

2.1K 261 56
                                        

#TeachersPetwatt na twitterze


Mercy

Poniedziałek przywitałam z bólem głowy. Nałykałam się jakichś tabletek, ale to i tak nie pomogło. Nie mogłam jednak zrezygnować z zajęć, bo miałam zaraz tygodniowy wyjazd do Filadelfii. Zebrałam się więc w sobie i poczłapałam na wykłady.

Pod aulą spotkałam się z Masonem. Siedział sam, zatem zajęłam miejsce obok niego i z przyzwyczajenia oparłam zmęczoną głowę na jego ramieniu.

– Co jest, Mercy? – spytał troskliwie i mnie objął. Przymknęłam na chwilę powieki, a gdy to również nie pomogło, z powrotem je otworzyłam.

– Boli mnie głowa – syknęłam.

– Chcesz jakieś leki?

– Wzięłam wszystko, co mogłam – zapewniłam.

Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że może nie powinnam się tak do niego przymilać. Głupia migrena. Zabrałam głowę z jego ramienia i ciężko westchnęłam.

– Ostatnio mnie unikasz – rzuciłam, żeby zmienić temat. Chłopak trochę się zmieszał. Po chwili również westchnął i na mnie spojrzał.

– Mam problem.

– Coś z mamą? – zaniepokoiłam się.

– Nie, nie. Z nią okej, o ile można tak stwierdzić – spróbował mnie uspokoić. – To problem moralny.

– Moralny? Przejechałeś kogoś? – zażartowałam, ale się nie zaśmiał. – Nie mów, że serio to zrobiłeś.

– Co? Nie. Oszalałaś? – prychnął i trącił mnie żartobliwie w bok.

– To ty masz jakieś dziwne moralne problemy – odpowiedziałam tym samym. Poprawiłam się na parapecie, po czym wbiłam w niego zaciekawione spojrzenie. – Śpiewaj.

Mason widocznie się wykręcał i nie chciał kontynuować. Coś musiało go poważnie gnębić, a ja nie wiedziałam, czy robiłam dobrze, naciskając na niego.

– Wiesz, że możesz do mnie przyjść ze swoimi kłopotami, prawda? Jesteśmy przyjaciółmi.

Uśmiechnęłam się ciepło na własne słowa. Cieszyłam się, że nasza relacja tak się potoczyła. Nie chciałam nienawidzić mojego byłego i domalowywać wąsy jego zdjęciom. To byłoby dziecinne zachowanie. Wcale tak nigdy nie robiłam. W ogóle.

– Czy gdybyś ty... – zaciął się i potarł dłonią po karku, aż w końcu znów ciężko westchnął. – Czy gdybyś ty widziała coś nieodpowiedniego, ale znała osobę, która jest w to zamieszana, to... Powiedziałabyś jej o tym najpierw czy od razu zgłosiłabyś to w odpowiednie miejsce? – zapytał, przewiercając mnie wzrokiem.

Powietrze od razu stało się gęstsze, bo na takie tematy, to nie lubiłam rozmawiać nawet z Lily.

– Hmm, ale rzuciłeś – zażartowałam, łapiąc, że to i tak nie był temat do żartów. – Cóż, chyba zależy to od tego, jak blisko czułabym się z daną osobą. Gdybym zobaczyła, że to na przykład Lilka zakopuje czyjeś zwłoki, to musiałabym jej pomóc.

– Mer... – przerwał mi, a ja cicho zachichotałam.

– No co? Gdyby ona coś odwaliła, to najpierw bym z nią o tym porozmawiała, to jasne. Nie jestem kablem. Ale gdyby zrobiła coś naprawdę grubego, a po naszej rozmowie nie wykazywałaby chęci poprawy, to wtedy bym to zgłosiła. Zależy też, co by zrobiła. No sama nie wiem. O co ci chodzi?

Wpatrywałam się w niego z realnym zaciekawieniem, bo skoro miał takie przemyślenia, to musiało się wydarzyć coś naprawdę poważnego.

Mason przez chwilę odwzajemniał moje spojrzenie, aż tym razem to ja trąciłam go łokciem, by w końcu przemówił. Gdy otworzył usta w tym celu, usłyszeliśmy wymowne chrząknięcie.

Teacher's Pet [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz