Rozdział 26

2.9K 312 149
                                        

#TeachersPetwatt na twitterze


Aaron

Ta paranoja zaczęła się chwilę po tym, gdy Mercy w poniedziałek opuściła mój gabinet. Zgodnie z umową ogarnąłem bałagan, jakiego narobiliśmy, a potem zebrałem rzeczy i ruszyłem do wyjścia. W drodze mignęła mi sylwetka, przez którą przystanąłem w miejscu. Znajomo wyglądająca kobieta wchodziła właśnie do biura rektora, więc nie mogłem się upewnić, ale dziwne uczucie niepokoju pozostało.

Nie, to nie mogła być ona.

Powróciłem do Mercy nieswój i taki pozostałem przez resztę tygodnia. Nie miałem nastroju na rozmowy i spotkania, bo w głowie wciąż siedział mi ten jeden moment. Czułem się fatalnie, gdy tak ignorowałem Mer, ale nie byłem na siłach, by udawać przed nią, że wszystko gra. Aż w końcu nadszedł piątek, a moje obawy stały się prawdą.

Dowiedziałem się na krótko przed studentami. Zobaczyłem ją przed aulą. Stała tam piękna jak zawsze, zblazowana i chłodna. Sam nie wiem, jak udało mi się przejść obok niej bez słowa, a potem wysiedzieć na apelu tyle, ile zdołałem. Kiedy tylko została przedstawiona przez rektora jako nowa wykładowczyni, wyszedłem. Nie mogłem znieść jej widoku.

Susan Moretti. Moja słodka Susanna. Tak słodka, jak najgorsza trucizna.

Spakowałem teczkę w gabinecie i od razu opuściłem mury uczelni. Gdy zamknąłem się w aucie, wysłałem studentom krótki komunikat o odwołanych zajęciach, po czym ruszyłem do Kane'a. Byłem załamany i roztrzęsiony, ale zauważyłem rozświetlający się na niebiesko ekran telefonu. Coś mnie tknęło, by sprawdzić wiadomość. To była Mer.

Mer: Jeśli nie wytłumaczysz mi, co się dzieje, to uznam, że z nami koniec

Zatrzymałem samochód z piskiem, a kiedy mnie otrąbili, zjechałem na pobocze. Nie wiedziałem, co robić. Czułem za dużo emocji naraz, by sklecić jedno zdanie, więc licząc na to, że Mer poczeka, ponownie obrałem kierunek na Kane'a. On mi pomoże.


***


– Stary, co ty pierdolisz? Chyba cię pojebało! – No, to tyle mi pomógł. Gdy dotarłem do jego firmy i wytłumaczyłem mu od początku do końca, jak wygląda sytuacja, zdołał wykrzesać z siebie jedynie to.

– Uwierz, chciałbym mieć omamy wzrokowe i słuchowe, ale, kurwa, nie mam. Stała tam. Będzie wykładać na uczelni. – Ostatnie zdanie wypowiedziałem tak złamanym głosem, że Kane kazał mi usiąść. Nawet nie zaproponował mi kawy, bo pewnie się domyślał, że ciśnienie wystrzeliło mi jak nigdy dotąd.

– Ale jakim cudem? Przecież miała wrócić do Włoch z tym swoim fagasem.

– Samoloty istnieją, Kane. – Zacisnąłem mocniej powieki, by stłumić fizyczny ból.

– Naprawdę tego nie rozumiem. Dlaczego akurat nasza uczelnia?

– Muszę się położyć – westchnąłem. Jak w amoku ustawiłem obok siebie trzy krzesła, na które po chwili opadłem.

Kane stanął nade mną. Miał nietęgą minę i chyba naprawdę zastanawiał się, czy nie potrzebuję czasem lekarza. Ja też się nad tym zastanawiałem.

– Mercy wie? – zapytał po chwili, na co ponownie stęknąłem.

– Jeszcze tego mi brakowało. Mer nic nie wie, ale odkąd zobaczyłem Susan u rektora, zacząłem się dystansować. Zauważyła to. Na pewno widziała też, jak uciekłem dzisiaj z auli. Wysłała mi wiadomość, że jeśli jej wszystkiego nie wytłumaczę, to z nami koniec i wcale jej się nie dziwię. Zachowuję się psychol.

Teacher's Pet [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz