Krok 39. Zapomnieć o pewnym istotnym fakcie.

35.6K 1.3K 7.1K
                                        

Przez krótką sekundę, naszpikowana emocjami, pomyślałam, że może pomysł Camerona nie był taki zły.

Kierowała mną chęć zemsty, pragnęłam pokazać światu, że w każdej chwili mogę owinąć sobie ich ulubioną maskotkę wokół palca. Szybko jednak uświadomiłam sobie głupotę tej wizji. Oblał mnie kubeł zimnej wody.

Nienawidziliśmy się. On chciał być z Mią, a to mogłoby zaszkodzić planowi.

Zaczęłam żałować swoich słów. Miałam ochotę rzucić Cameronem o najbliższą ścianę za to, że podsunął mi coś tak bezsensownego. To była jego wina! Co ja najlepszego wyprawiałam? Czy naprawdę przystałam na propozycję Sheya? Nie chciałam tego, nie mogłam spędzać z nim więcej czasu, aniżeli wymagał tego nasz układ! W mojej parującej od myślenia głowie odbiły się echem słowa nieznajomych dziewczyn. Musiałam wydostać się z tego przeklętego budynku, zanim kogoś zabiję.

Shey rozchylił delikatnie wargi. Nie krył szoku oraz niezrozumienia, jakie w nim wywołałam. Obserwował mnie intensywnie błyszczącymi oczami, jakby czekał, aż wybuchnę śmiechem.

Może powinnam to zrobić? – zapytałam samą siebie.

A może nie? – odezwał się cichutki głosik mojej podświadomości. Nie słyszałam go nigdy wcześniej.

Rozum podpowiadał mi, że powinnam teraz prychnąć kpiąco i odejść z wysoko uniesioną brodą, ale zanim zdążyłam w ogóle skonstruować jakieś zrozumiałe zdanie, Shey spoważniał, zamknął usta i powoli rozciągnął je w uśmiechu – krótkim, chytrym i pełnym cichego zadowolenia.

– Cameron, powiedz Theo, że jego siostra jest ze mną i nie musi się o nią martwić – powiedział degenerat i choć zwracał się do Wilsona, to ani na moment nie przerwał naszego kontaktu wzrokowego. – Będzie bezpieczna.

Powietrze wokół stężało.

– Oczywiście, oczywiście! – zanucił słyszalnie szczęśliwy Cameron i pchnął mnie w stronę Sheya. Zrobiłam nieelegancki krok do przodu. – Bawcie się dobrze, dzieci. I trzymajcie z dala od lasów!

Chciałam skarcić Wilsona – albo go ukatrupić, jeszcze nie byłam pewna – ale Shey delikatnie oplótł gorącymi palcami mój nadgarstek. Bez udziału świadomości pozwoliłam mu poprowadzić się w stronę wyjścia. Widziałam, że inni uczniowie coś do niego mówili, ale on nie pozwolił nikomu nas zatrzymać. Szedł tak szybko, że ledwie za nim nadążałam. Trzeszczało mi w uszach, dudniło w sercu i nie mogłam się skupić na swobodnym oddychaniu, bo całą moją uwagę absorbował dotyk dłoni chłopaka.

Kiedy zrozumiałam, co się dzieje, byliśmy już na zewnątrz. Wzdrygnęłam się.

Co ty najlepszego wyprawiasz?! Zawróć! – krzyczała moja podświadomość.

Uznałam, że wrócę do szkoły i zabiję najpierw dziewczynę z łazienki za to, że wpędziła mnie w to emocjonalne bagno, później Camerona, bo wpadł na ten idiotyczny pomysł, a na końcu samą siebie za fakt, że się temu poddałam. Dlaczego jeszcze nie zatrzymałam Sheya?

Wydawało mi się, że jeszcze chwila i mózg wypłynie mi uchem.

Nie zaskoczyliśmy ochroniarza Sheya, który stał obok czarnego Mercedesa. Wyglądał, jakby się nas spodziewał.

– Borys, dzisiaj odpuszczamy lekcje – poinformował Shey. Puścił moją drżącą rękę, a ja natychmiast ukryłam ją za plecami.

Rozejrzałam się po prawie pustym parkingu, dzwonek miał rozbrzmieć za niespełna dwie minuty. Większość uczniów siedziała już w klasach. Skupiłam uwagę na Sheyu i tym, jak otwiera tylne drzwi auta. Popatrzył na mnie szczerze, otwarcie i wyczekująco, ale nic nie powiedział i dzięki temu zrozumiałam, że tą postawą daje mi wybór.

Bitter. Rozkwit. Faza IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz