#TeachersPetwatt na twitterze
Aaron
Rozłożyłem materiały do wykładu na pulpicie, podśpiewując pod nosem. Byłem w świetnym humorze i raczej można było łatwo zgadnąć dlaczego. Weekend z Mercy był cudowny. Gdybym tylko mógł, zabrałbym ją stąd na miesiąc w jakieś bezludne miejsce, żebyśmy mogli nacieszyć się sobą w odpowiedni sposób. Z naszymi codziennymi grafikami, nie miałem dla nas tak dobrych prognoz spotkań. Naprawdę zostawały nam tylko te biedne weekendy i to bez poważniejszych prac, które mogły pokrzyżować nawet kilka spędzonych wspólnie godzin.
Oczywiście do wszystkiego dochodził fakt, że mieliśmy okrojone pomysły na randki, bo bałem się zabrać ją do okolicznych restauracji z powodu reszty studentów czy wykładowców. Musiałem poważnie pomyśleć nad listą potencjalnych miejsc.
– Przepraszam, czy to tu wykłada najbardziej irytujący profesor na uczelni?
Przewróciłem oczami na zasłyszane pytanie, które padło z ust nikogo innego jak mojego najlepszego przyjaciela. Spojrzałem w kierunku drzwi i powstrzymałem śmiech cisnący mi się na usta.
– Tak, zapraszam. Wykład zaraz się rozpocznie. – Wskazałem ręką na morze siedzeń.
Kane włożył dłonie do kieszeni i podszedł do mnie wolnym krokiem. Przy okazji rozejrzał się po auli, po czym zagwizdał.
– No, no. Czyli nie kłamałeś i naprawdę tu pracujesz.
– Wątpiłeś? – prychnąłem, na nowo przekładając materiały. Kiedy mężczyzna się przy mnie zatrzymał, ponownie skupiłem się na nim. – Co cię do mnie sprowadza?
– Już nie można odwiedzić przyjaciela bez powodu?
– Można – zgodziłem się. – Po co przylazłeś? – dodałem po chwili ze śmiechem.
– Po prostu stwierdziłem, że cię odwiedzę, a przy okazji wrócę na stare śmieci. Prawie nic się tu nie zmieniło, ale muszę się lepiej rozejrzeć.
Coś mi tu nie grało. Kane rozglądał się co chwila, jakby ktoś miał się tu zmaterializować, a do tego wyglądał na sfrustrowanego. Hmm...
– A czy ta niezapowiedziana wizyta nie wiąże się czasem z pewną blondwłosą studentką, która zakręciła ci w głowie do tego stopnia, że bez problemu słuchałeś, jak wymiotowała w damskiej łazience? – zapytałem lekkim tonem.
Kane od razu się spiął i posłał mi jedno z jego stanowczych spojrzeń. Okej, czyli mamy bingo. Niemożliwe!
– Nie mogę uwierzyć, że przyszedłeś tu tylko po to, żeby na nią popatrzeć. – Pokręciłem głową z niedowierzaniem.
– Przestań. Wcale nie przyszedłem tu na nikogo patrzeć. Najwyżej na ciebie. Mogę zostać na wykładzie i donieść reszcie, czy się sprawdzasz. Tylko tyle.
– A tu mi jedzie ciężarówka. – Pociągnąłem się za skórę pod okiem.
– Zaliczyła już zderzenie z mózgiem? Bo chyba przestał ci pracować. Ja mam dzieci, Aaron. Jestem dorosłym facetem, a ona...
– Właśnie weszła – przerwałem mu, gdy zauważyłem Liliannę w towarzystwie Mercy. Panna Antos stanęła jak wryta, gdy tylko zauważyła mojego przyjaciela. Skinęła nam uprzejmie głową, po czym przeskoczyła żwawo po stopniach i zasiadła na samym szczycie.
Zdusiłem śmiech, który i tak wstrząsnął moim ciałem, ale kiedy dostałem w brzuch od Kane'a, spróbowałem się uspokoić.
Co tu się dzieje?
