Kai stał przed bramą szkoły i trzymał w dłoni pasek plecaka tak mocno, że kostki pobielały.
Miał na sobie bluzę Noaha, tę z naszywką róży, i dwie warstwy pod spodem.
Mimo to było mu zimno.
Zimno od środka.
To był jego pierwszy dzień w szkole od ponad półtora roku.
Nie dlatego, że nagle się odważył.
Tylko dlatego, że chciał spróbować.
Bo próbował już naleśników.
Śmiechu.
Dotyku rękawa.
I pocałunku.
Szkoła wydawała się kolejnym „może”.
Ale nie była.
W klasie było duszno.
Za dużo zapachów.
Za dużo spojrzeń.
Za dużo szepczących głosów, które nie szeptały wystarczająco cicho.
Ktoś rozpoznał go.
Kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę, Kai nie zdążył dojść do łazienki.
Zatrzymali go w korytarzu.
Kilku chłopaków.
Dwie bety, jeden alfa.
Silniejsi.
Zbyt pewni.
Zbyt przyzwyczajeni do świata, który im pozwala.
— Myślałeś, że jak ktoś Cię przygarnął, to już jesteś coś wart? — syknął jeden.
— Śmierdzisz.
Kai chciał coś powiedzieć.
Ale z gardła nie wydobył się żaden dźwięk.
Zaczął się trząść.
Dłoń szukała rękawa bluzy — jakby w materiale nadal mieszkała obecność Noaha.
Ale tym razem bluza nie pomogła.
Pierwszy cios był w brzuch.
Potem drugi.
Kai upadł.
Kolano rozbiło się o kafelki.
I wtedy to się stało.
Noah.
Daleko, kilka przecznic dalej, siedział nad notatkami.
Przy otwartym oknie.
Z herbatą, która już wystygła.
I poczuł.
Paniczny zapach czarnej porzeczki.
Rozerwany, kwaśny, jakby krzyczał w jego kościach.
Instynkt alfy nie zadawał pytań.
Nie czekał.
Po prostu pobiegł.
Wpadł do szkoły jak huragan.
Nie pytał, gdzie jest Kai.
Wyczuł.
Podążył.
Znalazł go skulonego w kącie przy szafkach, z krwią na wardze i błyskiem przerażenia w oczach.
Kai uniósł głowę i spojrzał.
Nie zdążył nic powiedzieć.
Tylko jedno słowo w myślach: dom.
Noah się nie odezwał.
Ale zbliżył się powoli, przykucnął i podał mu rękę.
Nie dotknął.
Nie zmusił.
Tylko czekał.
I Kai ją wziął.
Po raz pierwszy wziął pierwszy.
Szkoła nie była gotowa.
Kai też nie.
Ale Noah był.
Na wszystko.
Następnego dnia Kai nie wrócił do szkoły.
Ale malował.
Nowy obraz.
Nie porzeczka.
Nie róża.
Tylko wnętrze korytarza, a w nim — cień i światło.
I sylwetka kogoś, kto przychodzi.
Bo nie zawsze chodzi o to, żeby iść sam.
Czasem chodzi o to, żeby ktoś przyszedł za tobą.
I został.
CZYTASZ
3am (LGBTQ+)
RomanceGatunek: omegaverse, angst, hurt/comfort, mega slow burn, slow and not full healing, trauma, found family --- Bo właśnie o tej godzinie Noah po raz pierwszy poczuł zapach swojego przeznaczenia. A potem nic już nie było takie samo. #1 w lgbt 28.06.25
