Minął rok.
Dwanaście miesięcy.
Pięćdziesiąt dwa tygodnie.
Trzysta sześćdziesiąt pięć dni odkąd czarna porzeczka spotkała różę na moście.
Kai ważył teraz 36 kg.
To nie było dużo.
Ale było więcej.
W szafie miał farby, pędzle, notatniki i bluzy, które już nie musiały być zbyt duże, żeby ukrywać strach.
Choć nadal to robiły.
Kai mówił więcej.
Czasem za dużo.
Czasem wszystko zapisywał, zamiast mówić — ale to i tak było lepsze niż milczenie, które krzyczało.
Nie lubił tłumów.
Nie lubił dotyku.
Nadal się go bał.
Ale... czasem już nie.
Czasem, gdy Noah przechodził obok, Kai nie cofał się.
Czasem nawet sięgał po jego rękaw.
A raz — tylko raz — złapał go za dłoń.
---
Trzecia nad ranem.
Znowu ona.
Noah spał.
Zawsze spał głęboko, ale wtedy coś go wyrwało.
Cichy głos.
Jeszcze niepewny.
Ale świadomy.
— Noah.
Otworzył oczy.
Kai siedział obok.
W jego bluzie.
Z rozczochranymi włosami.
Z sercem na twarzy.
— Możesz mnie pocałować — powiedział.
— Ale tylko raz.
— Na razie.
Cisza w pokoju była święta.
Noah usiadł.
Nie rzucił się.
Nie zapytał „na pewno?”.
Bo wiedział, że Kai nie mówi słów na próbę.
Zbliżył się powoli.
Jakby zbliżał się do marzenia, które może się rozpłynąć.
Jakby zbliżał się do wiary, że dotyk może być bezpieczny.
I wtedy, delikatnie…
pocałował go.
W usta.
Ale tak cicho, że mogło się wydawać, że to tylko sen.
Kai zamknął oczy.
Nie odsunął się.
Nie uciekł.
Po prostu został.
Kiedy pocałunek się skończył, spojrzeli na siebie.
Bez słów.
Bo wszystko już zostało powiedziane.
Trzecia nad ranem.
Znowu ona.
Ale tym razem...
Nie było bólu.
Tylko początek.
---
Koniec <33
CZYTASZ
3am (LGBTQ+)
RomanceGatunek: omegaverse, angst, hurt/comfort, mega slow burn, slow and not full healing, trauma, found family --- Bo właśnie o tej godzinie Noah po raz pierwszy poczuł zapach swojego przeznaczenia. A potem nic już nie było takie samo. #1 w lgbt 28.06.25
