„Jeszcze nie"
----
To był dobry dzień.
Tak po prostu. Bez ostrzeżenia.
Kai wstał sam.
Z łóżka.
Bez krzyku.
Bez zaciśniętych pięści.
Noah robił naleśniki.
Z bananami.
I syropem, który kapał na blat, ale nikt nie zwracał uwagi.
— Przypaliłeś tego — powiedział Kai.
I to nie było wyrzutem.
To był żart.
Noah spojrzał z udawaną grozą.
Kai się zaśmiał.
Tak naprawdę.
Nie tym cichym, jakby się bał, że ściany to usłyszą.
To był śmiech z brzucha. Z przepony. Z miejsca, które długo było puste.
Jedli razem przy stole.
Noah miał syrop na nosie.
Kai pokręcił głową.
Następnie spojrzał w bok.
Ale uśmiech został.
Było spokojnie.
Było ciepło.
I wtedy to się stało.
Noah się pochylił.
Nie gwałtownie.
Nie z intencją.
Po prostu… zbliżył się, żeby wziąć talerz.
Ale był zbyt blisko.
Na ułamek sekundy świat się zatrzymał.
Kai zesztywniał.
Plecy wyprostowały się jak struna.
Oczy rozszerzyły się odruchowo.
Ale nie uciekł.
Nie wybiegł.
Nie krzyknął.
Nie złapał się za ręce.
Tylko cofnął się odrobinę.
I powiedział.
Cicho, ale wyraźnie.
— Jeszcze nie.
To było jak klucz.
Jak kod.
Jak zdanie, które znaczyło wszystko i nie musiało tłumaczyć niczego więcej.
Noah się zatrzymał.
Nie przeprosił — bo to nie był błąd.
Nie próbował znów.
Po prostu kiwnął głową.
— Okej — powiedział. — Jeszcze nie.
I uśmiechnął się.
Nie smutno.
Nie cierpliwie.
Po prostu… zrozumiale.
---
Wieczorem Kai znalazł na stole naleśnika z serduszkiem z syropu.
Nie zjadł go.
Zostawił.
Na pamiątkę.
Bo "jeszcze nie" to też rodzaj miłości.
---
Uczycie się jakiegoś języka?
CZYTASZ
3am (LGBTQ+)
RomanceGatunek: omegaverse, angst, hurt/comfort, mega slow burn, slow and not full healing, trauma, found family --- Bo właśnie o tej godzinie Noah po raz pierwszy poczuł zapach swojego przeznaczenia. A potem nic już nie było takie samo. #1 w lgbt 28.06.25
