To nie było zaplanowane.
Nie tak.
Nie tak jak w książkach, gdzie omega patrzy w oczy alfie i mówi to na tle zachodu słońca.
To było… kuchenne światło.
Zupa na gazie.
I Noah w tej samej bluzie, co wczoraj.
Kai siedział przy stole.
Narysował coś na serwetce.
Twarz.
Nieczytelną.
Z zaciśniętymi oczami.
— Chyba się zakochuję — powiedział. Po prostu.
Noah uniósł wzrok znad herbaty.
Ale nic nie powiedział.
Kai zacisnął palce na serwetce.
— Ale się boję — dodał. — Tak bardzo, że aż boli w klatce. Jakby ktoś mi tam włożył szkło.
Noah wciąż milczał.
Nie z obojętności.
Z ostrożności.
Kai wstał.
Serwetka została na stole.
I poszedł do pokoju.
Cicho.
Drzwi nie trzasnęły. Po prostu się zamknęły.
Noah długo siedział.
Patrzył na tę serwetkę, jakby tam było coś więcej.
I było.
Całe drżenie.
Zegar tykał.
Minuty bolały.
Godziny mijały, ale serce stało w miejscu.
---
O 3:00 w nocy Noah wstał.
Wziął czystą kartkę.
Napisał prostymi literami. Bez pośpiechu. Każda litera była wyborem.
„Ja też.
I będę twoim domem."
Złożył kartkę na pół.
Nie pukał.
Nie naciskał klamki.
Po prostu położył ją pod drzwiami.
I odszedł.
Usiadł na podłodze w salonie.
Nie zasnął.
---
Kai znalazł ją o 6:17.
Nie otworzył od razu.
Patrzył.
Jakby to był sen.
Jakby te kilka słów mogło nagle coś zburzyć… albo odbudować.
Potem, bardzo powoli, usiadł po drugiej stronie drzwi.
Z kartką w dłoni.
Nie powiedział nic.
Ale po raz pierwszy od miesięcy zasnął tam, gdzie nie było łóżka.
Bo był dom.
---
Leciało mi Tears od Jisoo, gdy pisałam rozdział <33
CZYTASZ
3am (LGBTQ+)
RomanceGatunek: omegaverse, angst, hurt/comfort, mega slow burn, slow and not full healing, trauma, found family --- Bo właśnie o tej godzinie Noah po raz pierwszy poczuł zapach swojego przeznaczenia. A potem nic już nie było takie samo. #1 w lgbt 28.06.25
