14.

169 14 9
                                        

To nie było zaplanowane.
Nie tak.
Nie tak jak w książkach, gdzie omega patrzy w oczy alfie i mówi to na tle zachodu słońca.
To było… kuchenne światło.
Zupa na gazie.
I Noah w tej samej bluzie, co wczoraj.

Kai siedział przy stole.
Narysował coś na serwetce.
Twarz.
Nieczytelną.
Z zaciśniętymi oczami.

— Chyba się zakochuję — powiedział. Po prostu.

Noah uniósł wzrok znad herbaty.
Ale nic nie powiedział.

Kai zacisnął palce na serwetce.

— Ale się boję — dodał. — Tak bardzo, że aż boli w klatce. Jakby ktoś mi tam włożył szkło.

Noah wciąż milczał.
Nie z obojętności.
Z ostrożności.

Kai wstał.
Serwetka została na stole.
I poszedł do pokoju.
Cicho.
Drzwi nie trzasnęły. Po prostu się zamknęły.

Noah długo siedział.
Patrzył na tę serwetkę, jakby tam było coś więcej.
I było.
Całe drżenie.

Zegar tykał.
Minuty bolały.
Godziny mijały, ale serce stało w miejscu.

---

O 3:00 w nocy Noah wstał.
Wziął czystą kartkę.
Napisał prostymi literami. Bez pośpiechu. Każda litera była wyborem.

„Ja też.
I będę twoim domem."

Złożył kartkę na pół.
Nie pukał.
Nie naciskał klamki.
Po prostu położył ją pod drzwiami.

I odszedł.
Usiadł na podłodze w salonie.
Nie zasnął.

---

Kai znalazł ją o 6:17.

Nie otworzył od razu.
Patrzył.
Jakby to był sen.
Jakby te kilka słów mogło nagle coś zburzyć… albo odbudować.

Potem, bardzo powoli, usiadł po drugiej stronie drzwi.
Z kartką w dłoni.

Nie powiedział nic.
Ale po raz pierwszy od miesięcy zasnął tam, gdzie nie było łóżka.

Bo był dom.

---

Leciało mi Tears od Jisoo, gdy pisałam rozdział <33

3am (LGBTQ+) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz