Trzecia zero zero.
Dokładnie.
Jakby wszechświat miał zegarek z budzikiem ustawionym tylko dla nich.
Krzyk rozdarł ciszę.
Nie był długi.
Nie był głośny.
Ale był prawdziwy.
I bolał jak otwarte złamanie.
Kai usiadł gwałtownie na łóżku, z oddechem rwanym jak szarpana kartka papieru.
Koszmar.
Nie pierwszy.
Nie ostatni.
Ale ten był inny.
Bo to była rocznica.
Nie kalendarzowa.
Emocjonalna.
Mijał dokładnie miesiąc.
Od mostu.
Od czarnej porzeczki.
Noah zerwał się z łóżka, zanim zdążył pomyśleć.
Szeleszczący dźwięk bluzy ocierającej się o framugę drzwi.
Bosymi stopami wszedł do pokoju.
Nie zapalał światła.
Nie wołał.
Usiadł na podłodze.
Po prostu.
Obok łóżka.
Plecy oparte o ścianę.
Dłonie splecione luźno w dłoniach.
Milczący.
Kai siedział jeszcze chwilę.
Trzęsły mu się ramiona, jakby w środku wciąż był uwięziony w śnie.
Ale oczy były otwarte.
I prawdziwe.
Spojrzał w dół.
Na Noah’a.
Nie pytał, czemu tu jest.
Już wiedział.
Zsunął się z łóżka.
Ostrożnie.
Jakby ziemia była z lodu.
Usiadł obok.
Nie blisko.
Ale wystarczająco.
Ich ramiona się prawie stykały.
Nie całkiem.
Ale prawie w tym świecie znaczy więcej niż „zupełnie” gdziekolwiek indziej.
Kai nie powiedział nic.
Noah też nie.
Cisza była dobra.
Bo nie wszyscy potrzebują słów.
Oddech Kai’a zaczął się wyrównywać.
Minuta po minucie.
Trzecia dziesięć.
Trzecia dwadzieścia.
Koszmar nie wracał.
Nie, kiedy ktoś czuwał na podłodze.
Na parapecie stał kubek z wyschniętym rumiankiem.
Na lodówce nadal wisiał kot.
A w powietrzu było coś innego niż kiedyś.
Nie czarna porzeczka.
Nie róża.
Coś pomiędzy.
Zaufanie.
Bez zapachu.
Ale z ciężarem, który nie ciąży, tylko trzyma.
I tej nocy Kai zasnął na podłodze.
Obok Noah’a.
Nie dotykając go.
Ale pierwszy raz… nie bał się zasnąć.
---
Koniec na dziś <33
CZYTASZ
3am (LGBTQ+)
RomanceGatunek: omegaverse, angst, hurt/comfort, mega slow burn, slow and not full healing, trauma, found family --- Bo właśnie o tej godzinie Noah po raz pierwszy poczuł zapach swojego przeznaczenia. A potem nic już nie było takie samo. #1 w lgbt 28.06.25
