Rozdział 19

3.9K 348 85
                                        

#TeachersPetwatt na twitterze


Mercy

Rankiem przebudziły mnie niemiłosierne promienie słońce, które wdarły się do pokoju i wylądowały akurat na mojej twarzy. Skrzywiłam się, po czym rozciągnęłam na przyjemnie wygodnym łóżku. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że nie jestem w swoim apartamencie.

Te kolory, meble, zapach.

Aaron.

Uśmiechnęłam się szeroko na napływające do mnie wspomnienia. Wczorajszy wieczór był... niesamowity. Już za pierwszym razem odkryłam, jak dobrze się do siebie dopasowywaliśmy, ale teraz? To było nie do opisania.

Aarona nie było w łóżku, więc postanowiłam go poszukać. Opuściłam ciepłą kołdrę, a po drodze zarzuciłam na siebie jego koszulę, którą musiał przełożyć dzisiaj rano, bo znalazłam ją na jednej z szafek, a jeśli dobrze pamiętam, to wczoraj wylądowała na podłodze na moich majtkach. Te też założyłam, żeby nie było.

Nie zdążyłam nawet wyjść z sypialni, a usłyszałam dzwonek do drzwi. Wtedy przypomniałam sobie, że Aaron obiecał mi świeże pączki z rana. Pewnie zapomniał kluczy.

Z szerokim uśmiechem na ustach ruszyłam, by mu otworzyć. Przejrzałam się nawet w małym lusterku w przedpokoju, a kiedy stwierdziłam, że nie wyglądam tak źle, otworzyłam drzwi zamaszystym ruchem.

– Ktoś tu jest zapo... – ucięłam zdanie, gdy moim oczom ukazała się prawie nieznana mi grupka osób. Z pewnością nie było pośród nich Aarona. O nie.

W pierwszej chwili rozpoznałam rozbawionego Kane'a, a reszta sama wskoczyła na miejsce. Miałam przed sobą najlepszych przyjaciół Aarona, którzy wpatrywali się we mnie jak pies w kość.

Pisnęłam przestraszona, bo pojęłam, że byłam kompletnie naga pod koszulą, a nawet jej nie zapięłam. Właśnie dałam niezły pokaz obcym ludziom.

Aaron wybiegł z łazienki i posłał mi przestraszone spojrzenie. Dopiero wtedy zauważył, że nie byliśmy sami. Szybko podszedł do drzwi, uśmiechnął się przepraszająco do całej trójki i zatrzasnął im drzwi przed nosami.

Oddychałam niespokojnie, kalkulując w głowie, jak wielką zrobiłam z siebie idiotkę. Taką do kwadratu. To na pewno.

– Powiem im, żeby sobie poszli. Nie martw się – uspokajał mnie Aaron. Przyciągnął mnie do siebie w czułym geście i delikatnie mną zakołysał. Nabrałam kilka głębszych wdechów i przeanalizowałam całkowicie sytuację. Musiałam jakoś ratować moją biedną reputację.

– Nie, nie. Wpuść ich, tylko... muszę się ubrać.

– Kochanie?

– Tak? – Podniosłam na niego zaaferowany wzrok.

– Nie masz tu ubrań. Przyszłaś do mnie w samej bieliźnie – mruknął konspiracyjnie. – Znaczy, mogę cię zapakować w to futro...

Odsunąłem się do niego i trzepnęłam go w pierś, na co zaniósł się głośnym śmiechem.

– Jesteś okropny. Idę ukraść ci jakąś bluzę czy coś... i może dresy.

– Utopisz się w nich – krzyknął za mną, gdy byłam już w drodze do sypialni.

– Trudno! – odkrzyknęłam. Zamknęłam za sobą drzwi i się o nie oparłam.

Zajebiście. Spotkania rodzinnego dzisiaj nie zamawiałam.

Usłyszałam kolejne głosy w przedpokoju, a potem w głębi mieszkania. Zestresowana zanurkowałam do szafy Aarona i wyciągnęłam z niej upragnione dresy oraz bluzę. Mężczyzna miał niestety rację. W obu rzeczach tonęłam jak w bajorze, ale nie mogłam przecież przywitać tych ludzi...

Teacher's Pet [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz