Jeśli ktoś ma stanąć przed sądem, niech to będę ja.

15.1K 730 87
                                        

Będę wdzięczna za aktywność 🫶🏽

Wychodzę z windy krok za Blair. Na korytarzu czeka czterech policjantów. Dwóch z nich rusza w naszą stronę szybkim, pewnym krokiem.

– Blair Woods? – pyta jeden z nich, wyciągając przed siebie odznakę.

Blair kiwa głową, z trudem przełykając ślinę. Widzę, jak jej palce zaciskają się na telefonie

– Jest pani podejrzana o kradzież oraz wtargnięcie na prywatny teren — mówi drugi z funkcjonariuszy – Mamy nagranie z monitoringu, na którym widać, jak kradnie pani klucz elektroniczny jednemu z pracowników senatora Sandersona.

W jednej sekundzie staję przed Blair, zasłaniając ją swoim ciałem. Widzę, jak blednie. Oddycha szybciej. To nie może być prawda.

Zza pleców czuję znajomy głos. Jej ojciec pojawia się z drugiej strony korytarza jak tornado.

– O czym wy mówicie? – pyta ostro, lodowato.

– Podejrzenie udziału w kradzieży mienia i ingerencji w materiał dowodowy. Senator rozważa wniesienie pozwu cywilnego oraz złożenie zawiadomienia o przestępstwie – mówi pierwszy policjant.

Zaciskam szczękę. Robię krok do przodu, wyprzedzając nawet jej ojca. Stoję na linii ognia.

– Przede wszystkim, wasze „nagranie" wymaga zabezpieczenia w procedurze zgodnej z przepisami o ochronie danych. Jeśli zdobyliście je bez właściwej zgody właściciela systemu monitoringu lub bez nakazu sądowego, jest ono bezwartościowe w sądzie.

Detektyw marszczy brwi. Drugi policjant odwraca wzrok.

Odwracam się lekko do Blair i mówię spokojnie:

– Daj mi dolara, Blair.

Przez sekundę wygląda na kompletnie zdezorientowaną, ale już po chwili rozumie. Otwiera torebkę, wyciąga portfel i podaje mi dziesięciodolarowy banknot. Biorę go do ręki i zwracam się znów do policjantów.

– Po drugie, od tej chwili reprezentuję panią Woods jako jej adwokat. Jakiekolwiek przesłuchanie mojej klientki, przeszukanie, odebranie jej czegokolwiek bez mojej obecności będzie bezpośrednim naruszeniem jej praw konstytucyjnych. A ja z radością pociągnę za sobą każdego, kto dziś przekroczy granice prawa — mówię chłodno, spokojnie, ale wystarczająco głośno, by cały korytarz mnie słyszał. Mój głos obniża się jeszcze bardziej, nabierając ostrego tonu – Po trzecie, senator Sanderson to osoba publiczna. Każda próba represji wobec adwokatów broniących niesłusznie skazanego człowieka będzie potraktowana jako atak na podstawy naszego systemu prawnego. Jeśli ten teatrzyk się nie skończy, w ciągu godziny dowie się o tym cała opinia publiczna.

Wymieniają spojrzenia. Wszyscy. Pracownicy kancelarii, policjanci.

W końcu jeden z funkcjonariuszy mówi:

– Mamy nakaz przeszukania biura oraz rzeczy służbowych pani Woods.

Kurwa.

– Proszę mi go pokazać – mówię, wyciągając rękę w kierunku starszego z policjantów.

Bez słowa podaje mi dokument. Biorę go i od razu zaczynam czytać. Brwi marszczą mi się coraz mocniej z każdym kolejnym zdaniem. Przekładam strony, szukając szczegółów. Treść jest ogólnikowa, uzasadnienie mgliste. Prawnie wystarczające dla sędziego, który chce podpisać, ale dla mnie? Dziurawe jak sito.

– Jeszcze raz – podnoszę wzrok – Na jakiej podstawie wystawiono ten nakaz?

– Mamy nagranie z restauracji – odpowiada drugi funkcjonariusz – Pańska współ... klientka przekazuje coś panu tuż po kontakcie z jednym z pracowników senatora Sandersona.

Darkness And RosesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz