#TeachersPetwatt na twitterze
Aaron
Żałowałem, że skazałem Mercy na podjęcie decyzji o nas. Zdawałem sobie sprawę z trudu, przed jakim ją postawiłem, ale tak jak wytłumaczyłem jej w sali, konsekwencje były nieuniknione. Związek tego typu nie mógł pozostać niezauważony czy pominięty. W pewnym momencie powinie nam się noga, a wszystkie sekrety wyjdą na jaw.
I co wtedy? Co nas czeka?
Mnie zapewne zwolnienie, a ją w najlepszym przypadku nagana. Nie chciałem teraz myśleć o najgorszym. I tak zrobiłbym wszystko, by nie ucierpiała. Uratowałbym ją za wszelką cenę. Tylko czy ona była na to gotowa?
Na spotkania po kryjomu, chłód podczas zajęć, by nie zwracać na siebie większej uwagi, zero publicznych randek? Dla dziewczyny w jej wieku mogło to być nie od przeskoczenia. Sam plułem sobie w brodę, że nie mógłbym traktować jej z należytym szacunkiem i troską na każdym kroku.
Z tymi myślami zastał mnie deszczowy wieczór. Nie miałem ochoty na spotkania ze znajomymi, więc wstawiłem długo wyczekiwane pranie, a potem postawiłem na dobrą książkę i spokojne dźwięki płynące z radia. Zaczytywałem się ponownie w historii Mistrza i Małgorzaty, aż na zewnątrz zrobiło się całkiem ciemno.
To dopiero była miłość. Przetrwała wszystko. Nawet próbę czasu i wciąż rzucane im pod nogi kłody. Dwie połówki, które znalazły się w totalnych chaosie, by połączyło ich to wieczne uczucie. Takiej miłości szukał każdy, a na pewno moja romantyczna dusza.
Dzwonek do drzwi wyrwał mnie z zamyślenia. Zmarszczyłem brwi, ale odłożyłem okulary oraz książkę na stolik i ruszyłem do drzwi. Spodziewałem się w nich ujrzeć Kane, Kaia bądź Allison, bo nie potrafili przyjąć czasem odmowy, ale nie przemoczoną do suchej nitki Mercy.
– Mer?
Dziewczyna obejmowała się ramionami i drżała przy każdym wdechu. Bez zawahania złapałem ją za dłonie i wprowadziłem do mieszkania.
– Jesteś cała przemoczona. Co tu robisz w taką pogodę? – zganiłem jej lekkomyślne zachowanie. Mimo ciepłego okrycia i tak wyglądała na zmarzniętą.
– Nienawidzę deszczu – wydusiła i, jakby chcąc to podkreślić, donośnie kichnęła. – Moi rodzice go kochają, dosłownie mają jakąś obsesję. Wszystkie najważniejsze dla nich rzeczy wydarzyły się podczas ulew lub burz. Nawet narodziny mojego młodszego brata. Dlatego dali mu na imię Rain. Ja lubię słońce i ładną pogodę. Deszcz jest do kitu.
Była naprawdę zdenerwowana, a ja wciąż nie wiedziałem, dlaczego zdecydowała się na podróż do mnie przy takim oberwaniu chmury.
– Chodź do łazienki, dam ci... – uciąłem w środku zdania, bo przypomniałem sobie o praniu, które wstawiłem przed rozpoczęciem lektury. Kiedy spojrzała na wirujące w pralce ręczniki, prychnęła. Bez ceregieli zrzuciła z siebie ciepłe futro, na które nie zwróciłem wcześniej większej uwagi. I to był mój błąd.
Może gdybym nie skupiał się wyłącznie na jej zmartwionej twarzy, zauważyłbym, że miała na sobie wysokie szpilki, a pod futrem... jedynie komplet skąpej, bardzo skąpej bielizny. Zamarłem, nie potrafiąc odwrócić spojrzenia od znajomego widoku, za którym tak tęskniłem.
– Nie mam ręcznika – wydusiłem pierwsze, co przyszło mi na myśl.
– Jestem wściekła! Tak dobrze się wystroiłam. Chciałam cię zaskoczyć. Stanąć w drzwiach, uchylić poły tego futra i cię uwieść. W mojej głowie to wszystko wyszło lepiej. Jak widzisz, po drodze złapała mnie ta cholerna ulewa! – zdenerwowała się na deszcz i kopnęła bok pralki.
