Ostatni rozdział

5.1K 160 128
                                    

To już ostatni rozdział „Adored". Będę bardzo wdzięczna za Wasze opinie na temat zakończenia w komentarzach. Życzę miłego czytania! Epilog również już dodany.

Piosenki do rozdziału: Heartburn – Wafia
It Will Rain – Bruno Mars

Aslan

Minęły trzy dni od tamtej nocy, gdy obudziłem się, czując na sobie materiał. Od tamtej pory nie widzieliśmy się ani razu. Zniknęła na te kilka dni, spędzając czas z Blair i Nancy.

A dziś, ku mojemu zaskoczeniu, zaplanowała wspólny dzień. Co więcej, wybrała plażę — świeżo otwartą North Beach, oddaloną o godzinę drogi od Waszyngtonu. Prace nad nią właśnie dobiegły końca. Choć czerwiec sprzed roku wspominam z niechęcią, ten jest zupełnie inny. Udany. A wszystko dlatego, że trzymam w ramionach swoją miłość — relację, która zaczęła się jako układ, a przerodziła się w coś prawdziwego. Do końca szkoły został już tylko tydzień.

Patrzę na słońce, następnie moje oczy skupiają się na niej. Siedzi na piasku, wpatrując się we mnie swoimi jadeitowymi oczami. Moja piękna Corinne Moretti. Są dni, które na zawsze zostają w pamięci, i mam wrażenie, że dzisiaj jest jednym z nich. To uczucie miłości, które budzi we mnie życie, jest najpiękniejszym darem, jaki mogłem otrzymać. Dzięki niej naprawdę czuję, że żyję.

​– Pięknie dziś, prawda? – mówi z uśmiechem, zerkając na mnie. – Pomyślałam, że zrobimy piknik. W końcu mieliśmy w życiu tylko jeden – dodaje, po czym rusza w stronę auta, by przynieść koszyk z jedzeniem i koc.

– Nawet najpiękniejszy dzień blednie przy twoim uśmiechu. – mówię szczerze. Bo nie ma dla mnie nikogo piękniejszego od niej.
​Rozkłada koc. Siada po turecku i zaczyna rozpakowywać koszyk, wyciągając z niego owoce, kanapki i butelkę lemoniady.

– Chyba wzięłam za dużo jedzenia – mówi z rozbawieniem.

– W takim razie zostaniemy tu do rana – odpowiadam, siadając obok niej. – Z tobą to i całą noc mógłbym patrzeć na fale.

Nie mówi nic, tylko kładzie głowę na moim ramieniu. Siedzimy tak przez chwilę, otuleni szumem wody i ciepłem dnia. Czas zwalnia.

Corinne wydaje się nieobecna. Uśmiecha się, mówi coś lekkiego, jak zwykle, ale jej spojrzenie czasem gdzieś ucieka. Jakby była w dwóch miejscach naraz. Obserwuję ją uważnie, ale nie pytam. Jeszcze nie.

Jej palce bawią się brzegiem koca, zbyt długo skupione na czymś tak błahym.

– Coś się stało? – pytam w końcu, łagodnie.

– Nie... – odpowiada szybko, zbyt szybko. – Po prostu... za dużo myślę.

– O czym?

Patrzy na mnie, jakby chciała coś powiedzieć, ale zamiast tego jedynie się uśmiecha. Ten uśmiech nie ma nic wspólnego z radością.

– O tym jaka szczęśliwa jestem.

Milknie. Cisza między nami jest gęsta, ale nie zimna. Raczej... przepełniona czymś, czego nie potrafię jeszcze nazwać.

– Zawsze chciałam, żebyśmy mieli taki dzień – mówi po chwili. – Bez pośpiechu, bez planów, bez jutra.

Zatrzymuję się na tych słowach. "Bez jutra". Brzmią jak przypadek, ale jej ton sugeruje coś zupełnie innego.

Siedzimy na kocu, przy samej krawędzi plaży. Złocisty sztuczny piasek rozsypuje się wokół nas, tworząc delikatną ramkę wokół tego małego świata, który właśnie stworzyliśmy. Jest ciepło, powietrze pachnie wodą, a fale łagodnie obmywają brzeg, tworząc rytmiczny szum, który sprawia, że wszystko wokół wydaje się na chwilę zatrzymać.

Adored [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz