Nawet się nie waż teraz przerwać

14K 672 163
                                        




Blair

Leżę na łóżku, wpatrując się w sufit. Cienka linia światła przedziera się przez zasłony, rysując na suficie rozmazane kształty, których nie chce mi się interpretować. Boli mnie głowa. Wczorajsze wino było dobrym pomysłem, dopóki nie obudziłam się z bólem głowy.

Słyszę cichy trzask drzwi od sypialni Hudsona. Wiem, że wychodzi na siłownię. Powinnam słyszeć jego kroki, ale ich nie ma. Nie muszę patrzeć, żeby wiedzieć, że stoi przed moimi drzwiami. Czeka, pewnie liczy, że do niego dołączę, ale nie dzisiaj. Dzisiaj odpuszczam. Po chwili kroki zaczynają się oddalać. Zaciskam powieki, a w mojej głowie pojawiają się obrazy z wczorajszego wieczoru. To ja zaczęłam. To ja go chciałam pocałować. I to ja zapytałam o rzeczy, które powinnam była zostawić w spokoju. Nie wstydzę się tego, że chciałam, ale tego, że on nie chciał. A może chciał, ale tylko dlatego, że ja zaczęłam? Może to nie miało nic wspólnego z tym, czego naprawdę pragnął?

Wypuszczam powietrze, podnosząc się do pozycji siedzącej. Telefon leży obok na szafce nocnej. Biorę go i piszę do Jennie. Chcę ją przeprosić. Ona ma swoje problemy, z którymi radzi sobie po swojemu i wytyka ich przy całej reszcie było nie w porządku. Nie czuję się dobrze z tym, jak się wczoraj zachowałam.

Ja: Przepraszam.

Nie mija nawet minuta, zanim dostaję odpowiedź.

Jennie: Ja też przepraszam.

Uśmiecham się, ale nim zdążę cokolwiek odpisać, pojawia się kolejna wiadomość.

Jennie: Babski wieczór u mnie w sobotę?

Ja: Będę.

Otwieram czat grupowy i piszę:

Ja: Byłam suką. Przepraszam. Zjemy jutro razem śniadanie?

Odpowiedzi pojawiają się jedna po drugiej. Każda z nich brzmi tak.

Odkładam telefon i wstaję z łóżka. Czas się ogarnąć. W łazience szybko przygotowuję się do wyjścia, a potem wracam do pokoju i zaczynam wyciągać ubrania z walizki. Tęsknię za swoją garderobą. Muszę poszukać nowego mieszkania, tym razem w budynku z ochroną przez całą dobę.

Wybieram kremową sukienkę ze złotymi guzikami i długimi rękawami. Upinam włosy klamrą i wkładam dopasowane kolorystycznie szpilki od Manolo Blahnika. Gdy wychodzę z pokoju, kieruję się prosto do kuchni.

Sissi śpi zwinięta na krześle przy wyspie kuchennej. Podchodzę do niej i całuję ją w głowę. Kotka przeciąga się leniwie, po czym zsuwa się na podłogę, lądując na czterech łapach. Napełniam jej miseczkę, obserwując, jak zaczyna jeść. Własne śniadanie kupię po drodze do biura. Wychodzę, zamykając za sobą drzwi.

*

Podaję rękę panu Laurentowi, a on ściska ją krótko i z szacunkiem.

- Do zobaczenia w poniedziałek - mówię, starając się brzmieć uprzejmie.

Mężczyzna kiwa głową.

- Dziękuję, do zobaczenia.

Gdy wychodzi, wracam do stołu konferencyjnego i zaczynam zbierać dokumenty. Układam je równo, wygładzam krawędzie i wsuwam do teczki, gdy mój telefon zaczyna dzwonić.

- Cześć, mamo - odbieram, wsuwając ostatnią kartkę do segregatora.

- Kochanie, czy możemy przełożyć nasz jutrzejszy lunch? - głos mamy jest ciepły - Muszę być w klubie, zwołali zebranie. Zbliżają się te wszystkie bale i chcą wszystko przedyskutować.

Darkness And RosesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz