Rozdział 12

4.4K 391 62
                                        

#TeachersPetwatt na twitterze


Aaron

Po długich godzinach spędzonych na izbie przyjęć okazało się, że jesteśmy kiepscy, bo Allison na szczęście wcale nie skręciła sobie kostki, a jedynie lekko ją nadwyrężyła. W jej słowach przepraszała mnie za „zmarnowanie mojego czasu", ale ja wcale tak tego nie odebrałem. Spędziliśmy wspólnie kilka godzin, rozmawiając i całkiem dobrze się bawiąc, więc w żadnym razie nie miałem jej tego za złe. Przeciwnie. Allie pomogła mi lepiej niż trening squasha. Uspokoiła nieco moje myśli i natchnęła nową energią.

Gdy odwiozłem ją potem do domu, zostałem do czasu przyjazdu Kaia, żeby zapewnić go o nienaruszonym zdrowiu żony. Z czułością obserwowałem, jak od razu się nią zaopiekował, nie słuchając jej wymówek. Allie i Kai byli idealnym małżeństwem. Liczyłem, że kiedyś też będzie mi dane zaznać tego rodzaju szczęścia, bo po części im tego zazdrościłem.

Ja wracałem do pustego mieszkania i prac studentów. Ja zapalałem światło, ja włączałem radio, ja przygotowywałem każdy posiłek. Potem siedziałem przed laptopem lub telewizorem, bo ani Kai i Allison, ani Kane nie mieli czasu na codzienne spotkania. Nie byliśmy już przecież dziećmi, które nie mogą wytrzymać bez swojego towarzystwa.

Kładłem się wcześnie spać, bo nie miałem już pomysłów na zajęcie wolnego czasu. Czasem przeczytałem dobrą książkę, czasem wgapiałem się w sufit, rozmyślając o swoim życiu. Czasem wspominałem Susan, choć od razu się za to karciłem. To było najgorsze, co mogłem robić, więc wtedy przekręcałem się na bok i próbowałem znaleźć jedną myśl, z którą mógłbym spokojnie zasnąć.

Odkąd poznałem Mercy, to ona stawała mi w takiej sytuacji przed oczami. To dzięki niej potrafiłem przetrwać noc. To ona stała się dla mnie paliwem. Jej uśmiech, jej piękno, wspomnienie jej dotyku. Wszystko, co związane z nią wywoływało we mnie przyjemne ciepło. Więc zamierzałem chwycić się tego dobrego uczucia i go nie puszczać. Nawet gdybym był zmuszony patrzeć na nią jedynie z daleka. Tyle mogło mi wystarczyć.

Tak przynajmniej mi się wydawało, ale rzeczywistość zweryfikowała mnie szybko i wyraźnie.


***


Weekend minął mi w dobrym samopoczuciu. Kai i Allison wymyślili sobie małe spotkanie tylko dla naszej paczki oraz dzieciaków Kane'a. Spędziłem z nimi miłe popołudnie. Uwielbiałem Sawyera i Maisie, jakbym był ich prawdziwym wujkiem, a nie jedynie przyszywanym, choć znaliśmy się tak dobrze, że właśnie tak mnie traktowali. Kupowałem im prezenty, zabierałem do kina i na różnego typu wyjazdy, rozpieszczałem ich.

Mieliśmy szczęście, że cała nasza paczka lubiła dzieci. Razem z Kanem stawialiśmy po cichu zakłady, kiedy w końcu państwo Yang dołożą do tego cegiełkę. Znałem podejście Allie. Nie starali się jeszcze o pociechy ze względu na męczącą pracę w kancelarii, ale nie mówili nie. Gdyby ciąża ich zaskoczyła, przyjęliby ją z otwartymi rękami, a widząc ich miłość, wszyscy czuliśmy, że mogło się to wydarzyć dużo wcześniej, niż sami zakładali.

Powrót na uczelnię w poniedziałkowy poranek był niczym uderzenie w twarz patelnią. Z przyjaznego otoczenia trafiłem w środek harmidru i studenckiego strachu. Odpowiadałem za niego w jakimś ułamku, ale jedynie dlatego, że poznałem ich zachowanie na własnej skórze. Nie tak dawno temu sam zasiadałem w ławkach i miałem kompletnie wylane na to, co mówił mój profesor. Mały terror był według mnie formą kontroli.

Dawałem ludziom drugą szansę, szukałem w nich mocnych stron, ale na samym początku niwelowałem nieodpowiednie zachowanie i olewanie moich zajęć. Nie zamierzałem walczyć z wiatrakami, a nauczać.

Teacher's Pet [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz