Rozdział 26

8.5K 391 141
                                        

150 gwiazdeczek + 35 komentarzy –> NEXT ROZDZIAŁ
── .✦

Dobra, mam do was ultra ważne pytanie. Bo wiecie, na początku myślałam, że Adored to taki luźny projekcik for fun, ale teraz serio muszę to wiedzieć... CHCECIE ADORED NA PAPIERZE?!

I przy okazji – 100K?! Co tu się odwaliło?! Dwa miesiące i dziewięć dni temu Adored jeszcze raczkowało, a teraz? Teraz już pełnoprawny gigant! Dzięki wam, kochani, jesteście najlepsi!

── .✦

Miłego czytania!

Corinne

​Nazajutrz wiedziałem, że muszę zamknąć pewien rozdział. Taki, który wisiał nade mną zbyt długo, który nosiłem w sobie codziennie.

​Wsiedliśmy z Corinne do auta i ruszyliśmy do Richmond. Żadne z nas się nie odzywało, ale ona wiedziała, dokąd jedziemy. I mimo tego – była obok. Po prostu.

​Zatrzymaliśmy się przy bramie cmentarza gdzie została pochowana Eva Rose. Zanim wysiadłem, przez moment zawahałem się. Może to był strach, może wstyd. A może jedno i drugie. Ale jej dłoń dotknęła mojej, jakby chciała powiedzieć: „Nie musisz być w tym sam".

​Złapałem ją mocno i ruszyliśmy w ciszy. Wiedziałem, gdzie jest grób Evy – nie sposób było go nie zauważyć. Był kolorowy. Setki pluszaków, kolorowe znicze, kartki z rysunkami. I jakaś rozpacz, która mimo upływu czasu wisiała w powietrzu.

​Zatrzymałem się przed płytą. Po raz pierwszy od półtora roku.

​– To tutaj – powiedziałem cicho. Głos mi się załamał.

​Patrzyłem na marmur, a serce waliło mi jak młot. Bo wiedziałem, że powinienem był tu być dawno temu. Ale nie mogłem.

​– Już dobrze – szepnęła Corinne, nachylając się do mojego ucha. – Jestem przy tobie.

​Postawiliśmy znicz. Przykucnąłem i przez chwilę po prostu wpatrywałem się w jej imię. Eva Rose.

​Minęło półtora roku, a ja nadal nie potrafiłem o tym mówić. Nadal nie potrafiłem wybaczyć sobie tego, że wtedy nie zareagowałem. Że pozwoliłem, żeby Layla manipulowała mną, Evą, całą tą sytuacją. Ale prawda była też inna – to nie tylko Layla. Ja też byłem częścią tej tragedii. Moim tchórzostwem, moim milczeniem, moją zgodą na to, co się działo.

​To się nigdy nie zmieni. I nie ma na to żadnego usprawiedliwienia.

​– Przepraszam – wyszeptałem, klękając i stawiając znicz. Głos mi się załamał. – Wiem, że nie cofnę czasu. Ale chcę, żebyś wiedziała... ja też ponoszę winę. Nie tylko Layla. Ja też zawiodłem. I zawsze będę to pamiętał.

​Łzy same napłynęły do oczu. Nie gwałtownie. Cicho. Jakby od środka.

​Corinne uklękła obok i oparła głowę o moje ramię. Nie mówiła nic. Nie musiała. Jej obecność wystarczyła.

​Po dłuższej chwili wstałem. Spojrzałem na grób jeszcze raz. I choć nie poczułem ulgi, poczułem coś w rodzaju wewnętrznego zamknięcia.

​– Dziękuję, że tu ze mną jesteś – powiedziałem do Corinne.

​– Nigdzie się nie wybieram – odpowiedziała spokojnie. I wtedy zrozumiałem, że choć nie da się naprawić przeszłości, można zrobić wszystko, żeby nie powtórzyć tych samych błędów.
​Corinne położyła rękę na moim ramieniu. Bez słów. Po prostu była. Mocna. Cicha. Wystarczająca.

​Stałem tam jeszcze chwilę. Nie po to, żeby coś zmienić – bo czasu nie da się cofnąć. Ale po to, by w końcu wziąć odpowiedzialność. I żeby się z nią pożegnać.

​Kiedy odchodziliśmy, nie czułem ulgi. Ale czułem coś innego. Może to była odwaga. A może po prostu spokój.
​Bo w końcu się z tym zmierzyłem. W końcu spojrzałem temu w oczy.

​I nie byłem w tym sam.

── .✦

Jak się podoba rozdział? 🩵

150 gwiazdeczek + 35 komentarzy –> NEXT ROZDZIAŁ
── .✦

Do następnego!
Valeri! <3

Adored [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz