Jebany pan detektyw

10.9K 587 79
                                        


Wchodzę do restauracji, ignorując spojrzenia obsługi. Jest tu elegancko – białe obrusy, kryształowe żyrandole, drogie garnitury i kieliszek szampana za trzy stówy. Hostessa podchodzi, chcąc wskazać mi drogę, ale nawet na nią nie patrzę. Wiem, gdzie idę.

Vittorio siedzi w rogu, tam, gdzie zawsze. Gdy mnie zauważa, na jego twarzy pojawia się uśmiech. Ten uśmiech, który sprawia, że ludzie czują albo ulgę, albo czystą panikę. Wstaje i wyciąga rękę.

– Dobrze widzieć starego dobrego przyjaciela.

Uśmiecham się krzywo i odwzajemniam uścisk.

– Z tym starym bym nie przesadzał.

Vittorio unosi brew, ale nie odpowiada. Ma w sobie coś, co sprawia, że nawet w ciszy wydaje się mówić więcej niż inni przez całe życie.

Zdejmuję płaszcz i zawieszam go na oparciu krzesła, po czym siadam. Czuję na sobie spojrzenia. Ludzie nie są głupi. Wiedzą, kim jest Vittorio. Największy przestępca w Nowym Jorku. Człowiek, którego oskarżano o wszystko – od morderstw po handel bronią, ale któremu nigdy niczego nie udowodniono. Jest nietykalny i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Nawet kiedy się uśmiecha, emanuje niebezpieczeństwem. Władzą.

Podchodzi kelnerka. Jest młoda, ale w jej oczach widzę napięcie. Patrzy głównie na mnie, jakby wolała ignorować fakt, kto siedzi naprzeciwko mnie.

– Czy panowie są gotowi złożyć zamówienie?

– Czarna kawa – Odpowiadam krótko.

Dziewczyna zerka na Vittoria z lekkim przerażeniem.

– Dla mnie to samo.

Kiwnięcie głową i szybkie odejście.

Przyglądam się Vittoriowi, a on mi.

– Nie zdziwię się, jeśli nie wróci z naszą kawą.

Vittorio uśmiecha się lekko.

– Nie wróci, bo jest słaba.

Wzruszam ramionami.

– Co dla mnie masz?

Jego uśmiech zmienia się. Nie jest już przyjazny. Jest drapieżny. Powoli przesuwa w moim kierunku czarną teczkę.

– Twój senator jest bardzo interesującym człowiekiem – Otwieram teczkę i przeglądam zawartość. Po chwili unoszę brwi – Ma bardzo mocne plecy w stolicy – Dodaje Vittorio.

— Ale nie jest nietykalny.

Vittorio uśmiecha się ponownie.

– Nikt nie jest – Robi pauzę, a potem dodaje, z rozbawieniem, ale i czymś więcej, czymś, co sprawia, że całe pomieszczenie zdaje się nagle mniejsze – No... może z moim wyjątkiem.

Przewracam oczami na jego słowa, ale nie komentuję. Zniżam głos, nachylając się lekko nad stolikiem.

– Więc Sanderson bierze grube łapówki, żeby przepychać fikcyjne umowy i przetargi, a tamci składują toksyczne odpady w miejscach, gdzie nie powinny się znaleźć.

Podnoszę wzrok na Vittoria, który uśmiecha się lekko.

— Na miejscu rybaków nie łowiłbym ryb na terenach, gdzie przepływa Flint River i Mississippi River.

Idealnie. Nie dość, że to korupcja na poziomie federalnym, to jeszcze ktoś zatruwa wodę. Ktoś bardzo wpływowy i bardzo chciwy.

Kelner stawia przed nami kawy i odchodzi bez słowa.

Darkness And RosesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz