#TeachersPetwatt na twitterze
Mercy
Wybiegłam z baru na świeże powietrze, jednak wciąż czułam się przytłoczona tym, co wydarzyło się chwilę wcześniej. Powiodłam dłonią do szyi, na której zaledwie parę sekund temu Aaron składał gorące pocałunki. Nie powinnam mu na to pozwolić. Omotał mnie. Ponownie. Wiedziałam, że właśnie tak to się skończy, ale lgnęłam do niego jak ćma do świecy.
– Cholera – wymamrotałam pod nosem. Zerknęłam na komórkę, która znów rozświetliła się dzięki wiadomości od Lily.
Lily:
Gdzie ty jesteś?
Lily:
Zaczynam się martwić
Lily:
Zaraz zadzwonię na policję!
Ja:
Już cię szukam. Jesteś przy tym stoisku?
Lily:
No nareszcie. Już miałam wszczynać alarm. Tak, jestem tutaj *zdjęcie*
Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam w stronę przyjaciółki. Umysł zalewały mi jednak wspomnienia grzesznych słów Aarona.
Taka piękna. Pełna pragnienia. Moja.
Oddałabym duszę diabłu, żeby te słowa stały się prawdą. To, jak mnie trzymał, jak odgadywał w lot każdy ruch. To, jak mnie całował. To nie były zwykłe pocałunki. Każdy z nich był piętnem odciśniętym przez niego na moim ciele. Czymś, czego nie dało się zapomnieć. Nieważne, jak bardzo się postaram. Jeśli będę go widzieć na uczelni i mieć z nim zajęcia, wkrótce polegnę.
Kiedy dotarłam do Lily, od razu zauważyła, że coś jest nie tak. Zabrała mnie na bok od tego zgiełku i ułożyła mi dłonie na ramionach. Nie potrzebowała nawet słów. Po prostu się domyśliła.
– Jakim cudem cię tu znalazł? – Obie zdjęłyśmy maski. W tym momencie nie miałam już ochoty na zabawę.
– Nie mam bladego pojęcia – przyznałam. – Nie śledził mnie, ale on tu mieszka, więc... po prostu wypatrzył nas w tłumie.
– I czego od ciebie chciał? – dopytywała.
– Chwili mojego czasu? – prychnęłam, bo właśnie tak go na początku zrozumiałam. – Najpierw się stawiałam, ale on... Lily, ja przez niego oszaleję. Oczywiście domyślił się, że Mason to mój były chłopak i powiedział, że chciał go rozszarpać za to, że odmówił mi rozmowy, bo dla niego byłoby to najcenniejsze.
Ten mężczyzna rozbrajał mnie urokiem, prawdomównością i jasnymi intencjami.
– Sama bym za nim poszła.
– Lily! Nie pomagasz. – Zaśmiałam się na jej lekki ton.
– Przepraszam, ale moje zdanie znasz. To ciacho. – Wzruszyła ramionami. – I gdzie byliście?
– Zaprowadził mnie do swojego ulubionego baru. Tamtejsza atmosfera... Jakbym przeniosła się do przedwojennej rzeczywistości. Proste pianino, śpiewaczka i ludzie zatraceni w melodii. Kosmos – opowiadałam oczarowana nowym doświadczeniem.
– I tylko tyle? Słuchaliście razem muzyki? – Moja przyjaciółka to detektor. Gdy przez chwilę nic nie mówiłam, trąciła mnie w bok z uśmieszkiem na ustach.
