Skąd ta zazdrość?

12.2K 591 86
                                        

Przeglądam akta nowej sprawy, stukając długopisem o blat biurka. Walka o prawa rodzicielskie. Ojciec kontra matka, a pośrodku ich pięcioletnia córka. To pierwsza sprawa, w której dziecko jest tak istotnym elementem. Wiem, dlaczego mi ją przydzielili. Mają nadzieję, że oderwie mnie to od sprawy Chrisa, że przestanę się w nią angażować na tak osobistym poziomie. Ale oni nie rozumieją, że już dawno nauczyłam się oddzielać jedno od drugiego. Ciocia wpoiła mi tę zasadę podczas mojego rocznego stażu u niej. Praca zostaje w pracy. Gdy przekraczam próg mieszkania, liczy się tylko moje życie. Ta umiejętność pozwala przetrwać w tym zawodzie.

Spoglądam na zegarek – pięć minut do spotkania z klientem. Wstaję i sięgam po teczkę, kiedy w ganinecie pojawia się Kien.

– Więc prowadzimy teraz dwie sprawy? – rzuca swobodnie, idąc ze mną w stronę windy.

– Tak, Hudson mi ją wczoraj przydzielił po konsultacji z moim tatą – odpowiadam rzeczowo.

Kien marszczy brwi.

– Dlaczego? Myślałem, że mamy skupić się na sprawie Chrisa w stu procentach.

Wzdycham, naciskając guzik windy.

– Uważają, że za bardzo wciągam się w sprawę Chrisa. Chcą mnie nauczyć, że nie mogę tego traktować tak prywatnie – Kien patrzy na mnie uważnie, ale zanim cokolwiek mówi, dodaję – Ale ja tego nie robiłam. Wiem, gdzie postawić granice.

Winda otwiera się z cichym dźwiękiem. W środku stoją trzy osoby, a wśród nich Hudson. Gdy unoszę wzrok, on już na mnie patrzy. Przywołuję na usta uprzejmy uśmiech i wchodzę do środka. Kien podąża za mną. Hudson odwraca się z powrotem do rozmowy z mężczyzną stojącym obok niego. Atmosfera w windzie jest duszna, choć to może tylko moje wrażenie. Gdy drzwi się otwierają, jeden z mężczyzn robi krok w tył, dając mi pierwszeństwo. Kiwam mu głową w podziękowaniu i wychodzę, słysząc kroki Kiena tuż za mną.

Już mam wejść do sali konferencyjnej, gdy za plecami słyszę znajomy głos.

– Blair.

Zatrzymuję się, odwracam się i widzę, jak Hudson idzie w moją stronę, wyprostowany, jakby połknął kij. Jego twarz, jak zwykle, nie zdradza żadnych emocji.

– Tak? – pytam, unosząc lekko brew.

– Masz spotkanie z nowym klientem, tak? – mówi, zatrzymując się przede mną. Kiwam głową, a on dodaje – Daj mi pięć minut i do was dołączę.

Marszczę brwi.

– Dlaczego?

– Wciąż jestem twoim zwierzchnikiem.

Przewracam oczami

– Myślałam, że daliśmy sobie z tym spokój – Spoglądam na akta w mojej dłoni – Poza tym ta sprawa jest prosta. Nie potrzebuję twojej pomocy.

– Nic w tej sprawie się nie zmieniło. Dalej będę nadzorował twoją pracę.

To sprawia, że coś we mnie pęka. Skręcam głowę na bok i patrzę na niego z niedowierzaniem.

– Robisz mi pod górkę od samego początku – mówię, ściszając głos, żeby nie zwracać na siebie uwagi przechodzących obok ludzi – Przez ciebie wychodzę na niekompetentną osobę, która nic nie wie i której trzeba patrzeć na ręce, żeby nie popełniła błędu. Ale ja doskonale wiem, jak sobie radzić w takich sytuacjach – Robię krok w tył, zwiększając dystans między nami – Jaki ty właściwie masz problem? – pytam z irytacją – Utrudnianie mi życia w tej kancelarii sprawia ci przyjemność?

Widzę, jak napina szczękę. Jego spojrzenie na moment się zmienia, ale zanim zdążę to przeanalizować, Hudson odwraca się i rzuca przez ramię:

– Będziemy w sali piątej i zaczniemy z tobą lub bez ciebie.

Darkness And RosesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz