Już za dosłownie kilka minut mieliśmy wszyscy usłyszeć gwizdek sędziego rozpoczynający tegoroczny finał o Superpuchar Hiszpanii będący jednocześnie meczem pomiędzy Barceloną, a realem Madryt. To właśnie to spotkanie miało być tym jednym z najbardziej emocjonujących i budujących najwięcej napięcia.
Wraz z Avą, Aurorą, Mikky i całą resztą dziewczyn oraz niektórymi rodzicami młodszych piłkarzy, siedzieliśmy na naszych miejscach i czekaliśmy na wyjście piłkarzy na murawę. Rodziców Hectora i jego młodszych sióstr jeszcze nie było, ale Fort poinformował mnie wcześniej, że najprawdopodobniej pojawią się idealnie na początek meczu z powodu kataru Melissy.
-Oby wygrali, bo nie ręczę za siebie.-powiedziała moja starsza siostra do Kiemeney.
-Dadzą z siebie wszystko.-odpowiedziała blondynka z małym Milesem na rękach ubranym w dziecięcy strój Barcy oczywiście z nazwiskiem i numerem swojego taty na plecach.
Ja oczywiście miałam na sobie koszulkę, która podarował mi sam Hector na moje urodziny. Nie zliczę ilu kibiców (a większość z nich stanowiły nastoletnie fanki mojego chłopaka) skarciło mnie spojrzeniem kątem oka patrząc na moje plecy. Jednak zbytnio się tym nie przejmowałam, bo nikt z tych osób nie miał pojęcia skąd ją mam i kto mi ją podarował.
Torres błyszczała w domowej koszulce z nazwiskiem Pau i co jakiś czas odpalała swój telefon tylko po to, żeby spojrzeć na swoją tapetę. Nieświadomie trzymała urządzenie pod takim kątem, że z boku nie dało się niczego zobaczyć.
-Do czego tam wdychasz?-spytałam cwaniacko przysuwając się do dziewczyny.
Ona nie odpowiedziała od razu tylko przechyliła ekran w moją stronę, po czym na jej twarzy znów pojawił się uśmiech w parze, z którym szły rumieńce na policzkach.
Na tapecie widniało zdjęcie z kuchni w domu Avy i jej mamy gdzie na blacie była blaszka pełna ulubionych ciasteczek Hiszpanki, a na samym środku widniał Cubarsi najprawdopodobniej cały w mące, śmiejąc się głośno. W dłoni trzymał telefon skierowany w stronę brunetki, która najpewniej również była cała biała, tak jakby również robił jej zdjęcie.
-Próbowałam nauczyć go piec ciastka, ale coś nie wyszło i wysypał na siebie pół kilo mąki, a następnie stwierdził, że ja tez powinnam oberwać, więc dostało mi się kolejne 500 gram na twarz.-roześmiałam się głosno.-Byłam wkurwiona, ale zrobiłam mu zdjęcie bo wyglądał naprawdę słodko, a zanim się obejrzałam oberwałam kolejną garścią tej jebanej mąki i w tym samym czasie zrobił mi zdjęcie.-wywróciła oczami.-Minę miałam nieciekawą i od tamtego czasu nazywa mnie "agresorką".
-Ja uważam, że to słodkie.-wyraziłam swoją opinie, a ona nie przestawałam się czerwienić.-Gdy Hector chciał coś upiec zepsuł Thermomixa.
-Mój panie...-wymamrotała.-Mam nadzie...-zaczęła, ale przerwał jej głośny krzyk, który od razu rozpoznałam.
-Roszpunka!-w moją stronę biegła niziutka szatynka, a za nią brunetka w koszulkach FCB. Ta pierwsza z napisem N. FORT, a druga M.FORT.-Jejku jaka ty jesteś śliczna!
Nela wbiegła w moje ramiona, tak że wzięłam ją na ręce i mocno się do mnie przytuliła, a jej starsza siostra po chwili była już na rękach u Avy głośno coś do niej mówiąc.
-Cześć kochanie.-uśmiechnęłam się do malutkiej.-Gotowa na mecz?-spytałam, a ona z aprobata pokiwała głową.
-Będziemy głośno kibicować!-wykrzyknęła.
-Oczywiście, że tak, najgłośniej na całym stadionie!-podzielałam jej entuzjazm.
-I Barcelona wygra!

CZYTASZ
My first Love || Héctor Fort
FanfictionPrzyznam, że wystarczyło jedno spojrzenie, żebym dosłownie przepadła dla jego brązowych oczu. Jedno spojrzenie i już nie mogłam spać spokojnie. Przez całe moje trudne, piętnastoletnie życie nie poczułam się tak jak w tamtym momencie gdy Pablo zabrał...